Polska od lat walczy z plagą pożarów składowisk odpadów legalnych i tych nielegalnych. Powodem zawsze jest chęć zysku przedsiębiorców, którzy sprowadzają śmieci, ale nie potrafią oddać ich do recyklingu. W efekcie odpady leżą latami, a nad ich właścicielami krąży widmo kar i spraw sądowych. W konsekwencji taniej wychodzi podpalenie śmieci niż usunięcie ich zgodnie z prawem. Obowiązek usunięcia odpadów z nielegalnego składowiska spoczywa na ich posiadaczu. Jeśli jednak nie wywiązuje się on z tego obowiązku zlikwidowanie odpadów spada głównie na gminy – zwykle w formie tzw. zastępczego wykonania decyzji. Muszą one jednak wyasygnować środki na ten cel, przy często iluzorycznej szansie na ich zwrot od posiadacza odpadów, a kwoty te często wynoszą od kilku do kilkudziesięciu milionów zł. Gmin na takie wydatki nie stać i zostają ze śmierdzącym problemem, a przede wszystkim z obawą pożaru.
Nieustannie coraz więcej śmieci przyjeżdża do Polski z innych krajów europejskich, głównie z Niemiec. Za małe pieniądze upychają tu swoje odpady, które wcześniej wywożono do Chin. Ten kanał okazał się już niedrożny, bo Chiny znacznie ograniczyły import śmieci, głównie z powodów ekologicznych. I wychodzi na to, że w Kraju Środka bardziej dba się o ekologię niż w naszej nadwiślańskiej ojczyźnie. Staliśmy się wielkim europejskim śmietniskiem. Śmieci, a szczególnie beczki z chemicznymi odpadami trafiają gdziekolwiek: na wysypiska zarządzane przez RIPOK (Regionalne Instalacje Przetwarzania Odpadów Komunalnych), na składowiska prywatne (praktycznie każdy może otworzyć taki biznes i uzyskać zgodę starostwa powiatowego, o ile spełni minimum wymagań, które i tak nie są wyśrubowane), na dzikie wysypiska, o których istnieniu wszyscy wokół wiedzą, ale nikt nie reaguje, albo do tzw. czarnej dziury, czyli na tereny wyrobisk po żwirowniach czy wynajętych hal magazynowych.
Na imporcie śmieci, w tym bardzo toksycznych odpadach chemicznych, zarabiają polscy tzw. biznesmeni z branży śmieciowej. Z biznesem ma to tyle wspólnego, że zarabia się szybkie i duże pieniądze, ale nie idzie za tym odpowiedzialność za skutki. Beczki z europejskimi chemikaliami umieszczane są na dzikich składowiskach, na leśnych działkach, na terenach zalewowych większych i mniejszych rzek. Dopiero kiedy z beczki coś się wyleje, a ryby w rzekach padają całymi ławicami ogłaszany jest alarm i wszyscy załamują ręce – jak to możliwe, że Polska stała się śmietnikiem Europy?
Coraz częściej płoną nie tylko śmietniska, ale z dymem idą chemikalia stwarzając poważne zagrożenie dla mieszkańców.
Śmieci płoną, aby zrobić miejsce na następne transporty, albo dlatego, że są opłacalnie ubezpieczane na wypadek pożaru, a czasem żeby wraz z dymem zniknęły ślady, że ktoś robił coś złego. Rząd chce to ukrócić poprzez wprowadzenie nakazów i zakazów oraz zwiększenie wysokości kar. Metoda takiego odstraszania potencjalnych mafiosów śmieciowych nie wydaje się skuteczna, bo wysokie zyski zmobilizują ich do szukania prawnych luk. Tak przecież działa każda mafia we wszystkich branżach. Nieważne, czy to śmieci, paliwa czy wyłudzanie VAT. Pokazuje to tylko, jak bardzo dziurawe mamy prawo i jak trudne jest ono w egzekwowaniu.
Gminy uzyskały złudną i mało realną obietnicę wsparcia w walce z nielegalnymi składowiskami odpadów.
Rzecznik Praw Obywatelskich interweniował w tej sprawie już w 2018 r. pytając prezesa NFOŚiGW, czy możliwe jest wsparcie gmin w usuwaniu odpadów z nieruchomości niestanowiących ich własności lub niepozostających w ich użytkowaniu wieczystym.
„Dostał odpowiedź, że gmina może dostać dotację Funduszu do wysokości do 80 proc. kosztów – ale odpady muszą zagrażać zdrowiu lub życiu ludzi albo powodować nieodwracalne szkody środowiska, a miejsce ich składowania musi być własnością gminy lub Skarbu Państwa. Gmina może też dostać pożyczkę do 100 proc. kosztów na usunięcie odpadów, gdy uchyla się od tego ich posiadacz. Gminy rzadko jednak występują o takie pożyczki” – informuje RPO.
Fundusz wskazał też, że w Ministerstwie Środowiska trwają prace nad projektem nowelizacji ustawy o odpadach w zakresie usuwania magazynowanych lub składowanych odpadów z miejsc na ten cel nieprzeznaczonych, jak również z miejsc, w których zakończono działalność w zakresie gospodarki odpadami niezgodnie z przepisami obowiązującego prawa. Po wprowadzeniu tych zmian prawnych oferta finansowa NFOŚIGW dla gmin ma zostać odpowiednio dostosowana.
W ocenie Rzecznika, odpowiedź Funduszu potwierdza, iż obecna oferta adresowana do gmin szukających środków na usunięcie nielegalnych odpadów z nieruchomości prywatnych jest niewystarczająca. „Trudno bowiem inaczej wytłumaczyć fakt, że w ciągu trzech lat (2015-2017) obowiązywania programu priorytetowego +Ochrona powierzchni ziemi+, złożono jedynie dwa wnioski o przyznanie pożyczki na ten cel – oba zostały zresztą odrzucone” – wskazuje RPO.
Śląsk Cieszyński ma duży problem z nielegalnie składowanymi odpadami. Kaczyce z nielegalnymi odpadami walczą od 1913 r.
Teren byłej kopalni „Morcinek” w Kaczycach wydzierżawił biznesmen, który miał pomysł na produkowanie paliwa alternatywnego ze śmieci. Zwiózł tony odpadów, po czym zamknął interes. Śmieci jednak zostały. To jak się okazało nie jedyne składowisko odpadów w Kaczycach. W lipcu 2013r. jeden z mieszkańców w czasie spaceru w okolicach byłej kopalni zauważył zwały ziemi wymieszane z opakowaniami, wyczuł również drażniący, chemiczny zapach. Przeprowadzone badania wykazały, że są tam m.in. opakowania po farbach i rozpuszczalnikach.
Pomimo trwającego śledztwa i nakładanych kar oba nielegalne składowiska istnieją do dzisiaj. Mieszkańcy boją się takiego sąsiedztwa. Zwłaszcza po pożarze nielegalnie składowanych odpadów w Chybiu.
Przedstawiciele gminy Zebrzydowice wyjaśniają: na nieruchomości położonej w Kaczycach oraz w Pogwizdowie stanowiącej własność firmy „GRAVEL & SAND” spółka z o.o. z Rudy Śląskiej znajduje się hala przemysłowa, na której nielegalnie są magazynowane odpady.
Decyzją z dnia 24 listopada 2015 roku znak GK.6236.12.2015 Wójt Gminy Zebrzydowice nakazał w/w spółce usuniecie wskazanych w decyzji odpadów, oraz ustalił, że obowiązek usunięcia odpadów winien być wykonany do dnia 31 marca 2016 roku.
W toku prowadzonego postępowania administracyjnego (od 2013 r. ) ustalono m.in. że tereny nieruchomości, na których przechowywane są odpady, jak też hala magazynowa, nie są w żaden sposób zabezpieczone przed dostępem osób trzecich, a wszelkie oznakowanie wykonane ze strony gminy jest dewastowane.
W związku z powyższym Wójt podjął następujące działania w celu przymuszenia właściciela do wykonania ciążącego na nim obowiązku: na podstawie art. 119 § 1 ustawy z dnia 17 czerwca 1966 roku o postępowaniu egzekucyjnym w administracji nałożono grzywnę dwukrotnie tj.
– Postanowienie Wójta Gminy Zebrzydowice z dnia 08.06.2016r. o nałożeniu grzywny (5000,00 zł ) w celu przymuszenia wykonania decyzji.
– Postanowienie Wójta Gminy Zebrzydowice z dnia 25.05.2017r. o nałożeniu grzywny (5000,00 zł ) w celu przymuszenia wykonania decyzji.
Zawiadomiono (dwukrotnie) Prokuraturę w Cieszynie o możliwości popełnienia przez spółkę „GRAVEL & SAND” spółka z o.o. z siedzibą w Rudzie Śląskiej ul. Gen. Hallera 44, 44A czynów zabronionych polegających na prowadzeniu gospodarki odpadami w sposób niezapewniający ochronę życia i zdrowia ludzi i środowiska tj. z naruszeniem art. 171, 174 ust. 3, 176, 177 ust. 1 oraz 178 ustawy z dnia 14 grudnia 2012 roku o odpadach (dochodzenie w toku, ostatnie pismo w tej sprawie jest z dnia 08.02.2019 r.)
W w/w sprawie gmina jest w kontakcie ze służbami zewnętrznymi WIOŚ Bielsko-Biała, Starosta Cieszyński, PINB, PSP, PPIS, Policja i Prokuratura Rejonowa w Cieszynie.
Niebezpieczny pożar odpadów
w Chybiu
4 lipca, po południu, na terenie byłej cukrowni w Chybiu wybuchł pożar. Z ogniem walczyło sześćdziesiąt siedem zastępów straży pożarnej, a drogi w okolicy były zamknięte. Powołano sztab kryzysowy, a do mieszkańców Chybia oraz okolicznych miejscowości apelowano o pozostanie w domach i nie otwieranie okien. Nie bez powodu – zaledwie kilka miesięcy temu w jednej z hal byłej cukrowni ujawniono 350 nielegalnie składowanych pojemników z niebezpiecznymi, ciekłymi odpadami.
Okazało się, że pali się składowisko różnych odpadów oraz skompresowane resztki szmat (około 20-30 wanien tirów). Ogniem objęta była znaczna część obiektu. Dużą obawą było, że pożar zajmie również wspomniane wcześniej pojemniki. Zagrożone pożarem były również znajdujące się w sąsiedztwie dwie stacje benzynowe.
Już w piątek, 5 lipca cieszyńscy policjanci zatrzymali na terenie powiatu kędzierzyńsko-kozielskiego trzy osoby, które przyczyniły się do powstania ognia. Ostatniego z mężczyzn zatrzymano w poniedziałek, 8 lipca.
Zatrzymani mężczyźni trafili do Prokuratury Rejonowej w Cieszynie, gdzie usłyszeli zarzut doprowadzenia do pożaru zgromadzonych nielegalnie odpadów, przez co spowodowali zdarzenie, które zagrażało życiu lub zdrowiu wielu osób oraz mieniu wielkich rozmiarów. Grozi im kara do 10 lat więzienia.
Koszt utylizacji odpadów zgromadzonych w hali został wstępnie wyceniony na około 800 tysięcy złotych.
Mężczyźni złożyli wyjaśnienia w tej sprawie. Dwóch z nich na wniosek prokuratury decyzją sądu zostało aresztowanych na okres trzech miesięcy.
Wójt Chybia oprócz kosztów związanych z akcją gaśniczą pozostaje nadal z problemem nielegalnie składowanych beczek. Gmina, ze względu na fakt, iż składowisko znajduje się na terenie prywatnym, nie ma możliwości pozyskania środków na ich wywóz. Jak długo prokuratura będzie prowadzić dochodzenie ? Czy w ogóle uda się właścicieli składowiska przymusić do legalnej utylizacji odpadów? Chybie może niestety podzielić los Kaczyc i ze śmierdzącym problemem pozostać jeszcze na długie lata.