Każdy zakaz można obejść – czyli „kopciuchy” nadal w sprzedaży

0
4947
- reklama -

W sklepach dostępne mogą być tylko kotły spełniające wyśrubowane unijne normy środowiskowe – jednak zakaz sprzedaży „kopciuchów”, emitujących do powietrza tony szkodliwych substancji, to tylko urzędowy mit.

Od 1 października 2017 r. obowiązuje zakaz produkcji kotłów niespełniających norm, a od 1 lipca 2018 r. wprowadzono zakaz ich sprzedaży w Polsce.

Jak to wygląda w praktyce?
Handel kotłami starego typu, które teoretycznie zostały wycofane z rynku półtora roku temu, trwa w najlepsze. Producenci fałszują certyfikaty, a żadna państwowa instytucja nie wykazuje by ten rynek poddawała kontroli.

Działacze Polskiego Alarmu Smogowego, którzy przygotowują raport na temat rynku kotłów w Polsce, ostrzegają, że nadal można bez problemu kupić nowe kopciuchy. Co gorsza, czasem stanowią one większość ofert w serwisach internetowych.

- reklama -

„Na 12 sklepów internetowych aż 8 oferuje tego typu urządzenia” – zwracają uwagę działacze PAS.

Polscy przedsiębiorcy znaleźli metodę, jak w prosty sposób zakaz obejść.
Wszystko, co trzeba zrobić, by znów być „w prawie”, a przynajmniej w jego literze, to zmiana nazwy takiego urządzenia. Sprzedawcy oferują kocioł: na ciepłą wodę użytkową, na biomasę niedrzewną oraz na eksport. 

Na ciepłą wodę.
Duży dystrybutor sprzedaje kotły, które są rasowymi kopciuchami. Może to robić dlatego, że w opisie urządzenia zapisano: „Stalowy kocioł grzewczy na paliwa stałe, wytwarzający ciepło tylko na potrzeby ciepłej wody użytkowej.” Paliwo? Węgiel, miał węglowy i drewno. To nic innego jak zwykły kocioł, który można również podpiąć do instalacji centralnego ogrzewania. Jak stwierdził sprzedawca – „Obowiązująca ustawa jest napisana na kolanie i pewnie z odpowiednim porozumieniem, przez co jest tak zagmatwana, by producenci i sprzedawcy nie ponieśli strat.”

Na eksport i biomasę niedrzewną.
Kotły można też sprzedawać, z przeznaczeniem na eksport lub na biomasę niedrzewną. Jedne i drugie reklamuje firma, która zapewnia, że jest producentem ekologicznych kotłów C.O. Wystarczy przeczytać ofertę na stronie producenta, by znaleźć dwa bliźniaczo podobne piece.

Pierwszy – sprzedawany na eksport – rodzaj paliwa- węgiel. Drugi – zasilany biomasą niedrzewną. Opatrzono go oczywiście wymaganym podpisem:
„Kocioł przeznaczony do spalania biomasy niedrzewnej nie podlega Rozporządzeniu Ministra Rozwoju i Finansów z dnia 1 sierpnia 2017r. w sprawie wymagań dla kotłów na paliwo stałe.”

W tym przypadku sprzedawca również wytłumaczył różnicę: „Od 1 października 2017 roku zabrania nam się produkcji kotłów na węgiel i drewno. Dlatego w odpowiedzi na oczekiwania klientów produkujemy kotły na biomasę niedrzewną. To odpowiednik poprzednich, standardowych kotłów, w sumie niczym się nie różnią, a to już Pani wybór jakie paliwo zostanie użyte”.

Jak to możliwe, że sprzedaż zakazanych kotłów idzie w najlepsze w biały dzień? Problemem jest brak przepisów, a przede wszystkim brak kontroli.

Zakaz sprzedaży kopciuchów jak widać nie wystarczy, by Polska przestała być jednym z najbardziej zanieczyszczonych krajów w Europie. Konieczne jest przede wszystkim wprowadzenie przez rząd norm dla używanego węgla. Niestety pomimo obietnic nadal na odpowiednie normy czekamy i nie zanosi się, by wprowadzono je szybko.

Jak widać „szukanie furtek” to nasza narodowa gra a regulacje prawne to tylko niewielka przeszkoda. Mottem powinno być hasło „Przepisy są po to, by je omijać”. Dziury w ustawach i pisanie ich na szybko, na kolanie daje sporo możliwości, by uniknąć konsekwencji i na tym nie stracić. Przecież w końcu chodzi o pieniądze, a powinno chodzić o zdrowsze powietrze. Coraz częściej słyszę, że smog to wymysł chciwych ekologów lub lobby na rzecz gazu. Część Polaków uważa, że smogu nie ma, bo kiedyś węglem też się paliło a teraz niby jest szkodliwy. Brak nam wiedzy a edukacja w tym temacie dopiero raczkuje. Próby zmian i podejmowane kroki często odbierane są jak zamach na obywatela a każde zgłoszenie o naruszeniu przepisów jest nadal donosicielstwem. Cenę za nasz upór zapłacą nasze dzieci i wnuki. Według szacunkowych danych Światowej Organizacji Zdrowia w Polsce z powodu smogu rocznie śmierć ponosi prawie 50 tys. osób. 12 mln Polaków ma alergię, 4 mln choruje na astmę oskrzelową. Wpływ na obserwowany od lat wzrost zachorowań ma właśnie smog.