Nejlepszyj dycki je zozdrzić do Istebnego, coby se pogwarzić po naszymu i mieć s tego wielkóm uciechem. Dzisio w tym naszym pińdziesióntym szóstym nomerze TRAMWAJU CIESZYŃSKIGO dómy sie do rzeczy s takóm jednóm szykownóm paniczkóm, kiero w Istebnym mo we starosci opatrować to nasze gorolski gwarzyni. Poradzi też tańcować i śpiywać po naszymu, a jak jóm kiery popyto to poradzi aji wszecko pokozać jako sie wyszywo po istebniańsku i szyje stroje regionalne- cieszyński i Górali Śląskich. Mo też fest rada ukazować ty wszecki wieca dzieckóm, coby łóne uż łod małego wiedziały, co je na świecie piekne i kaj i kómu co sie patrzi.
Łucja Dusek – Absolwentka z tytułem magistra etnologii Uniwersytetu Śląskiego, a obecnie dyrektorka Gminnego Ośrodka Kultury, Promocji, Informacji Turystycznej i Biblioteki Publicznej w Istebnej… Miłośniczka góralskiego folkloru, a szczególnie stroju regionalnego oraz haftu krzyżykowego istebniańskiego. Posiada długoletnie doświadczenie jako śpiewaczka i tancerka w ludowych zespołach regionalnych m.in. w Zespole Regionalnym „Istebna” i „Koniaków”. Prowadzi warsztaty z dziećmi i dorosłymi z rękodzieła, haftu krzyżowego i bibułkarstwa. Pani Łucja jest także laureatką tytułu „Vice-Ślązaczka roku 2009” oraz „Ślązaczka nad Ślązakami w roku 2011” prestiżowego konkursu gwarowego „Po naszymu, czyli po Śląsku”. W nagrodę promowała kulturę śląską przez 3 tygodnie w Nowym Jorku i Texasie. Należy do Koła nr 6 Macierzy Ziemi Cieszyńskiej i za działalność społeczno-kulturalną otrzymała złotą odznaką. Pani Łucja jest również laureatką tytułu „Oryginalna Kobieta Śląska Cieszyńskiego 2016”. Jest także autorką i wykonawczynią sztandaru dla Oddziału Górali Ślaskich Związku Podhalan techniką ręcznego haftu krzyżykowego składającego się z prawie 400 tys. krzyżyków. Na różnych imprezach regionalnych zajmuje się także konferansjerką, a poza tym zapraszana jest także do jury na różnych konkursach gwarowych. Pani Łucja jest także właścicielką firmy „Łucja Beskid Folk”, która obecnie jest zawieszona ale szyje i renowuje głównie stroje regionalnie hobbystycznie. Za autentyczność
i wykonanie posiada certyfikat Marki „Gorolsko Swoboda – Produkt Regionalny” skupiający najlepszych twórców ludowych z Polski, Czech i Słowacji. Promowała swoje rękodzieło m.in. na Międzynarodowych Targach Sztuki Ludowej w Chinach.
Fryderyk Dral – Cało dziedzina kiero Trójwsióm sie mianuje, prawi o was żeście sóm strasznie szykownóm paniczkóm, kiero we wszeckim każdymu poradzi pumóc. Jednakowóż podobnież całóm swojóm energije kieróm mocie w siebie i dowocie jóm za darmo ludzióm, kierzi majóm chyńć sie wyuczyć wyszywanio i eszcze inszych gorolskich wiecy. Tóż bydźcie tako szykowno i dejcie sie sy mnóm do rzeczy, coby czytmorze naszego TRAMWAJU dłogo nie zapómnieli tego waszego gorolskigo gwarzynio.
Łucja Dusek – Panie redaktorze, jak usz mie tak pytocie toś cosi o sebie po naszymu porozprawióm…. Niedaleko sebie bywomy ale jednako nasza gwara sie różni. Wy Se Panoćku piszcie po swojymu a jo bedym po nasiymu czyli gwaróm istebniańskóm. Bywałach
14 roków w Cieszynie ale od urodzynio gwarzim i to sie nie zmiyniło nigdy mimo przekludzki. Dziecka też wychowujym w gwarze i teraz to je łatwiyjsi bywając zaś tu na łojcowiźnie.
Jak sie kiery pyto to odpowiadomy, że u nas w Jaworzynce sie gwarzi, na Istebnym rzóndzi a w Koniokowie pado. Urodziałach sie w Jaworzynce w przysiółku Kikula wroz z 3 rodzyństwa. Mama Jaworzyncianka, a łociec rodym z Żywiecczyzny umrzył jak jech miała 5 roków i trza było chnet dorosnóć. Padajóm, że jo miyszanka wybuchowo i tymu tela mie wsiyndy je Gazdówka, kupa kilometrów do szkół i ogólnie ciynżki żywobyci sprawiło, że człowiek se musioł ze wsieckim dać radym. To nauczyło mie cieżkij roboty, szacunku do drugiego człowieka i też tej zaradności o kierej prawicie. Ale zacznijmy od poczónktu…
Miłość do folkloru, ojcowizny i tożsamości regionalnej nauciłach sie z domu i podstawówki na Zapasiekach. Nasi Matka – po naszymu babcia, chodzywała w stroju do kościoła i mie biyrała ze sebóm a przed śmiercióm dostałach od nij ciorny plisowany ryncznie fortuch, kierego teraz uś nigdzi nie dostaniecie, cobych w nim chodzywała. Miałach teś fajnóm rechtorkym od polskigo P. Ewym Śliwkym, kiero kludziła mie po rozmaitych konkursach wiedzy o regionie. Ś.p. Rafał Wałach, kiery grywoł jako organista w kaplicy na Zapasiekach a jo tam spiywała psalmy, jednego dnia zapisoł mje do grupy śpiywacij prowadzónej z małżonkóm Monikóm Wałach. Tak sie zaczyna moja miłość do stroju
i folkloru, usiłach se nawet ryncznie sama pyrsi kabotek. W trakcie liceum we Wiśle poszłach do zespołu „Istebna” i były to moje nejsiumniyjsi roki mojij młodości. Co chwilym pytali do kapel pośpiywać, zatańcować to z wielkóm radościom udzielałach sie kany trza było. Zostało do dzisio trza zaspiywać w kościele, pokludzić imprezym, zatańcować, siednóć w jury czy dziecka ucić – nima problemu.
Marzyłach o studiach choć nie było to łatwe ale nie chciałach iść nigdzi do miasta. Wdyckich padała, że nie pudym z Jaworzynki, boch fest przywiązano do ziemi, przyrody i ludzi. Ale zie etnografia była nejblizi w Cieszynie to poszłach i tak sie stało, zie sie trafiła robota, chłop i tam jech została. Jako to pado móndre przysłowi- „wypieranego chleba wdycki nejwiyncej”. Czegoch sie wypiyrała to sie trefiło. W miyndzy czasie zapisałach sie do Koła nr 6 MZC w Cieszynie, kiery mi kapkom ulził w cierpieniach tesknoty za Jaworzynkóm. Dzięki koleżankom poleciałach m.in. do Ameryki. Od Nowego Jorku po Teksas, skuli konkursu „Po naszymu, czyli po Śląsku”, na kiery mie zapisały do radia Katowice. Pamiyncym jako dzisio, jak jech wygłosiła monolog na binie Zabrzańskigo Domu Muzyki i Tańca w 2011 roku, kany zmagali sie w gwarze laureaci z 10 roków. Opowiadałach ło moich korzyniach i przywiązaniu do ojcowskij ziymi i zaprosiłach wsieckich wtedy do szumnej Jaworzynki na placki z blachy, jak zaś tam bedym. Niedowno, w czerwcu podczas zorganizowanego „Świynta Jaworzynki” na Trójstyku w Jaworzynce po plenerowej Mszy wołali my na placki… podeszła do mnie panićka i pyto: „To Pani zapraszała w Zabrzu do Jaworzynki na placki?”- jo zdziwiono padóm, zie ja… a una: „To jesteśmy”… przyjechali z drugiego końca Polski To była wielko radość i w ziciu bych sie tego nie spodziywała, choć uważom, że ni ma przypadków ;).
Wracajónc do wątku… Życi poradzi być skómplikowane to aji mi przyszło być rok czasu jeście dali bo w Anglii. Hónym jech wróciła, bo bych dam deli nie wydyrziała. Po powrocie wyszyłach haftym krzyżykowym sztandar dlo Oddziału Górali Śląskich ZP do kierego teś nalezim. Robiłach to ponad pół roku każdy dziyń. Udzielałach sie w Macierzy i przy rozmaitych wydarzeniach w Ciesinie. Nie jedyn Bal Cieszyński, Dni Stroju Regionalnego ci koncerty charytatywne, wycieczki ci kuligi udało sie pomoc zorganizować wroz z Kołym. Nie było na stałe roboty w „kulturze” toch robiła w sklepie odzieżowym i poznała tajniki branży handlowej.
W Ciesinie urodziła sie Zosia w 2012 roku, marzyni o powrocie nie ustowały. Ciesin siumny, ale to nie było furt to… wyszeł pomysł w głowie coby tom miłość do folkloru przeloć na stroje ludowe i ciuchy stylizowane folklorym. Nie umiałach zbytnio szyć, alech sie uprzyła i metodóm prób i błędów powstały pyrsi wyroby. Wdyckich miała zgrabne rynce do rękodzieła a w Macierzy my też z koleżankami wedycki cosi dłubały. Umiym wysiwać krzyżykami i warkoczykowym haftym istebniańskim, wić kwiotki z bibuły i wiela insich rzeci. Jeszcze podczas studiów dostałach zaproszyni od rechtorki K. Czerwińskiej wroz z koleżankom Hankóm z Podhala na Międzynarodowe Targi Sztuki Ludowej w Tianjin w Chinach. To była dziepro przygoda i pomogło mi to rozwinóć skrzydła ;). Zaczyno sie jeżdżyni po festiwalach, konkursach kany moji wyroby zaczyny cieszyć sie popularnościóm. Zamieniłach hobby na sposób na życi. W 2015 r. powstała firma „Łucja Beskid Folk” i tak w ciągu prawie 6 roków odbyło się 14 pokazów mody w kraju i za granicom. Prócz nowoczesnych stylizacji głównym nurtym była renowacja i szyci strojów ludowych, głównie nasich beskidzkich i ciesińskich. W międzyczasie na świat przyszeł synek Bartuś (2018).
Potym przyszeł ciynżki czas… Padajóm, zie Pónbociek dowajóm tela krzyży wiela jest człowiek w stanie udźwignóć.
Jako by było mało starzanio na głowie, zostałach sama z dzieckami i firmóm. Przyszła pandemia i świat stanół w miejscu. Był to czas trudny…Jednego dnia przyszła wiadomość od krajan, że je konkurs na dyrektora w GOK-u w Istebnej. Wyśmiołach ich i padałach, że kajś tam jo 😉 Minyły trzy tydnie rozmyślanio i jedynie co mie przekonało, że moje studia nie były przypadkowe, bo uwielbióm kontakt z ludziami i to szansa na powrót do Jaworzynki a reśtom uś Bóg pokieruje. Niemożliwe stało sie realne. Wygrałach konkurs choć nie wsieckim sie to uzdało i trza było wsiecko zaczónć od poczóntku. Powrót był bardzo trudny, bo w Ciesinie została moja Macierzowo Rodzina, ale od września 2020 roku bywóm z moimi szkrabami w ukochanej Jaworzynce. Gazdujym w Ośrodku Kultury i sprawio mi to ogrómnóm radość zwłaszcza, że można służyć drugiemu człowiekowi, pielyngnować i z dumóm promować przesiumne bogactwi istebniańskij ziemi. Zapraszómy do nasij Trójwsi, by doznać siły płynącej z gór, bogatego folkloru, cudownych widoków i życzliwości beskidzkich Górali.
Chciałabych pieknie podziękować za zaproszyni do podzielenio sie moim żywobycim w tak zocnej gazecie.
Chciałabych też skierować wielki podziękowania wsieckim dobrym ludziom, kierzi stanyli na moiji ceście, pomogli w niełatwych czasach i kierzi sprawili ziech dzisio w tym miejscu z kieregoch wyrosła!
Boże Zapłoc!