Skrzypce te same

0
1077
fot. Marek Czernek
- reklama -

„Michał Urbaniak i górale” – pod takim tytułem wystąpił fantastyczny dream team w składzie: Michał Urbaniak, jego zespół – Marcin Pospieszalski, Michał Wróblewski, Michael Patches Stewart, Frank Parker, wraz z wyjątkowymi gośćmi, jakimi były zespoły Wałasi, Besquidians i Nowina. To mogło być tylko wielkie.

W cieszyńskim Teatrze im. Adama Mickiewicza, z okazji obchodów 100-lecia Odzyskania Niepodległości, Solidarność Polsko-Czesko-Słowacka Oddział Regionalny w Cieszynie, zorganizowała jedyny i niepowtarzalny koncert.

Muzycy zagrali materiał z pierwszej nagranej przez Michała Urbaniaka po przyjeździe do Stanów Zjednoczonych w 1973 roku, płyty „Atma”. Płyta powstała rok później i już dało się na niej odnaleźć nowojorskie wpływy, pod którymi Urbaniak gra do dziś. Uwielbia to miasto, mieszka w nim i w nim tworzy, jednak nigdy, przenigdy, w żaden sposób i ani na moment, nie zapomniał o swoich korzeniach. Pierwszy utwór na pierwszej płycie nagranej w USA nosi tytuł „Mazurka”.
Jeszcze w październiku Michał Urbaniak z zespołem koncertował w Chicago, potem w Paryżu, by w listopadzie pojawić się na jedynym takim koncercie, w Teatrze im. Mickiewicza w Cieszynie. Przyznam, że poszedłem na ten koncert nie bez obaw, ostatni raz widziałem na scenie Michała Urbaniaka jakieś 15 lat temu i wtedy już nie był „młodzieniaszkiem”. Urodził się w 1943 roku, a dwugodzinny występ na scenie nie jest rzeczą łatwą i lekką. Właściwie, to powinienem ugryźć się teraz w język, przecież Urbaniak wciąż nieprzerwanie koncertuje, jeżdżąc ze swoim zespołem po całym świecie.
Koncert zaczął od skrzypiec. TYCH skrzypiec, które powstały specjalnie dla niego i które widać było też na wyświetlanej w tle sceny okładce płyty Atma. Fantastyczna podróż w czasie, na okładce młody Urbaniak z długimi ciemnymi włosami, grający na skrzypcach, i na scenie, 44 lata później, skrzypce te same… A Michał Urbaniak tylko lepszy, jak wino.
Towarzyszący mu muzycy, to grający na instrumentach klawiszowych, nagrywający w USA Michał Wróblewski, współpracujący m.in z Anną Marią Jopek i SBB, świetny basista Marcin Pospieszalski. Duże wrażenie zrobił fenomenalny trębacz, pochodzący z kolebki jazzu – Luizjany, Nowego Orleanu, mający w dorobku cztery solowe płyty, koncertujący niegdyś m.in z Quincy Jones’em, wykazujący się wspaniałą kulturą sceniczną – Michael Patches Stewart. Fantastycznie przeniósł jeden do jednego brzmienie z nowojorskich klubów do cieszyńskiego teatru. Co rusz jego cudownie gładkie partie solowe publiczność nagradzała gromkimi brawami. W tym istnym muzycznym tyglu, całości dopełniał przedstawiciel chicagowskiej szkoły jazzowej, perkusista Frank Parker.
W końcu pojawili się też goście. Wałasi, Besquidians i Nowina wypełnili przestrzeń wokół sceny i razem z zespołem Urbaniaka stworzyli niesamowity 18-sto osoby band, dający razem ścianę dźwięku wbijającą w miękkie teatralne fotele aż do ram. Wszyscy doskonale odnaleźli się w jazzowych interpretacjach mazurków i oberków, co w przypadku Besquidians akurat nie dziwi. Soliści fantastycznie wypełniali frazy doskonałymi solówkami – flet, saksofon Marcina Żupańskiego, wszystko to zabrzmiało jak na najlepszych jazzowych płytach, wzbudzając jednocześnie nieukrywany zachwyt amerykańskiej części zespołu Michała Urbaniaka. Przed laty „Atma” została nagrana z udziałem Urszuli Dudziak, i gdy pojawił się nagle przepiękny głos Marty Matuszny, choć jakże inny, mógł spowodować pojawienie się gęsiej skórki. Michael Patches Stewart co rusz zerkał znad okularów z wielkim uznaniem na poczynania zaproszonych do wspólnego grania muzyków.
Nigdy taki jednorazowy projekt muzyczny nie jest łatwy, a z udziałem czterech, tak różnych grup, tym bardziej. Marcin Pospieszalski wił się w głębi sceny, przeprowadzając gości przez meandry Urbaniakowych kompozycji i interpretacji, nie przerywając rzecz jasna swojej roli gitarzysty basowego. Wielki szacun za tę robotę. Eklektyczne dźwięki tak wspaniale wypełniające teatr, na długo pozostaną w naszej pamięci. Ogromne brawa na stojąco to wszystko, czym publiczność mogła podziękować za ten wspaniały, w wielu momentach wzruszający, blisko dwugodzinny koncert, i jakże za mało. Chciałoby się tam jeszcze być i w tym uczestniczyć, nadal dziękując za to, co się wydarzyło.

Koncert został dofinansowany ze środków Narodowego Centrum Kultury w ramach programu „Kultura – Interwencje 2018 EtnoPolska” oraz z budżetu Powiatu Cieszyńskiego.

- reklama -