Nie taka Baba Jaga straszna…

0
700
- reklama -

Każde miejsce ma swoją historię, czasem pasjonującą i pełną zwrotów akcji. Choć nie wszystkie zakątki świata były świadkami przejazdu króla, czy wielkiej bitwy, ale bez wątpienia mają swoją lokalną opowieść. Mieszkając w Cieszynie człowiek staje się po pewnym czasie Cieszynocentrykiem i wydaje mu się, że wszystko co ważne wydarzyło się w stolicy Księstwa. Warto jednak zatrzymać się i zastanowić, czy aby na pewno, i czy zawsze tak było, że Cieszyn był centrum lokalnego świata?

Wybraliśmy się niedawno na wyprawę bliską w przestrzeni, lecz bardzo odległą w czasie. Mniej więcej w momencie, gdy bliźniaki Romulus i Remus skończyli być dokarmiani przez wilczycę i założyli Rzym, nie było jeszcze mowy o Księstwie Cieszyńskim i oczywiście o samym Cieszynie. Nie było jednak tak, jak wielu sobie wyobraża, że rejon ten był zdziczałą puszczą nietkniętą przez człowieka, ewentualnie, że ludzie dopiero co zeszli z drzew. Obszar, który dziś zamieszkujemy był atrakcyjny także dawno temu, przede wszystkim ze względu na swoje ukształtowanie terenu. To właśnie tutaj istnieją dogodne przejścia przez pasma górskie: Brama Morawska i Przełęcz Jabłonkowska oraz pagórkowata okolica poprzecinana mnóstwem rzek. Taki stan rzeczy sprawiał, że człowiek od dawien dawna osiedlał się właśnie w tym miejscu. Jednak, czy po upływie ponad 2500 lat pozostały jakieś ślady po dawnych mieszkańcach? Oczywiście, że tak! Jest kilka miejsc w regionie, które mogą poszczycić się dowodami na bytność człowieka w czasie porównywalnym do legendarnego założenia Rzymu. My wybraliśmy na nasz spacer Machową.
Jest to pagórek na terenie Cisownicy. Z pozoru górka jakich u nas wiele porośnięta bukowym lasem, skrywa jednak pradawną historię. Wydeptana ścieżka prowadzi nas stromym podejściem tuż za płotem domów. Co ileś kroków można zauważyć słupki graniczne, których czas pozbawił już oznaczeń. Są to znaki albo postawione przez leśników, albo jeszcze starsze umieszczone przez zarządców Komory Cieszyńskiej. Niestety dziś już nie da się znaleźć charakterystycznych liter „TK” oznaczających „Teschener Kammer”, czy jak tłumaczyli sobie to często mieszkańcy: „Tu Książęce”.
Tuż przed szczytem wzniesienia, po lewej stronie, są widoczne duże wgłębienia w ziemi. Niektóre owalne, inne podłużne układają się w esowatą ścieżkę. Są to pozostałości okopów i schronów wykopanych przez wojska niemieckie około 1943 roku. Część z nich służyła szkoleniom artyleryjskim, pozostałe miały umocnić teren i przygotować go do obrony przed Armią Czerwoną. Jak wiemy z historii, front rozciągnął się zupełnie gdzieś indziej jakieś 30 km dalej, w okolicach Chybia i konstrukcje te pozostały niewykorzystane, a teraz pochłania je na powrót las. Po tej historii pozostał jeszcze opis, który znaleźć można w książce „Siedem wieków Cisownicy”: „To było w cztyrycatym trzecim roku. Niymcy na ibónkach (Übungen – ćwiczenia) na Machuli prugowali pancerfausty, a do Cisu strzylali z kanónów patnostek (152 mm). Tuż jedyn pocisk nie dolecioł do Cisu i spod do młaki w Rzeczycach. Dadok, pastyrz łod Kulisza, go znaszeł i jak rano prziszeł do szkoły nawówił Pala Raszke, żeby mu go pomog prziwiyźć. Łod Brzeziny pojczali trakacz i przywiyźli go pod szkołe, przysmyczyli do postrzodka, a potym kulali po korytarzu”. Pozostał także pomnik u stóp Machowej, wystawiony na pamiątkę, i ku czci pomordowanych w czasie wojny mieszkańców Cisownicy. Podobno kilka z wielu dołów od strony północnej ma być miejscem tej tragedii.
A my jeszcze chwilę podążaliśmy śladami niemieckich wojaków, lecz nie po to odwiedziliśmy to miejsce, więc wróciliśmy na ścieżkę, która doprowadziła nas do kamienno-ziemnego wału. To właśnie był cel naszej wyprawy. Dziś może niepozorny, choć dość wysoki i stromy garb ziemi, otaczał niegdyś osadę. Datowanie tego miejsca wskazuje na to, że mieszkali tu ludzie w czasach wczesnej epoki żelaza, czyli mniej więcej od 750 do 400 p.n.e. Ponad 2500 lat temu osada tętniła życiem, znajdując się na szlaku z Przełęczy Jabłonkowskiej. Niestety do dziś przeprowadzono w tym miejscu jedynie badania powierzchniowe, które pozwoliły wydatować to stanowisko. Znaleziono też kilkadziesiąt odłamków ceramicznych. Nie prowadzono badań wykopaliskowych, które jednoznacznie mogłyby odpowiedzieć na szereg pytań. Kto tutaj mieszkał? Czym się trudnił? Co się stało, że teren ten opustoszał? Z pewnością osada ta wyrosła na wierzchołku pagórka, otoczona była wałem i co ciekawe nie była jedyną wioską w okolicy. Należała do struktury osadniczej, w skład której wchodziły podobne skupiska na pobliskich pagórkach takich jak: Grodzisko, Tuł, Ostry oraz w Lesznej. Całość stanowiła trakt kolejnych osad przy szlaku przez Beskidy. Daje to możliwość snucia hipotezy, że to właśnie tędy przemieszczali się ludzie, a nie jak wydawałoby się oczywiste w okolicy Cieszyna. Sąsiednie miejsca, gdzie osiedlali się ludzie są dobrze widoczne. Pewnie tysiące lat temu widać było dym unoszący się znad ognisk u sąsiadów.
Kilka minut spaceru wzdłuż grzbietu doprowadziło nas do drzewa. Jest to buk, ale nie jakich dziesiątki wokół. Ten wyrasta na około 30 metrów. Miejscowi zwą go Babą Jagą. Zdaje się być strażnikiem okolicy. Gdyby tylko drzewa potrafiły mówić, można by spróbować dowiedzieć się więcej o dziejach tego miejsca. Okrążyliśmy eliptyczną osadę wzdłuż widocznego wału, nie znajdując żadnych zabytków, czy świadków pradawnej historii, jednak w naszych głowach rozgrywało się dziesiątki scenariuszy i kłębiło mnóstwo pytań. Co doprowadziło do tego, że osada opustoszała? Nie tylko ta na Machowej, ale także inne w okolicy. Przecież nietrudno wyobrazić sobie alternatywny bieg zdarzeń, w którym życie w tym miejscu kwitło dalej przez średniowiecze po nowożytność. Może wtedy nie mówilibyśmy Cisownica pod Cieszynem, a Cieszyn niedaleko Goleszowa w Księstwie Cisownickim?

 

 

- reklama -