Ślady rodu Saint Genois d’Anneaucourt na Śląsku Cieszyńskim – Jaworze

0
2497
- reklama -

Francusko-belgijski ród baronów, później hrabiów Saint Genois d’Anneaucourt (czytaj: Sanżenua Danokurt) zaliczał się od połowy XVII wieku do szlachty śląskiej. 

Początki powstania tego rodu sięgają XIII wieku, okresu wypraw krzyżowych. Ich siedzibą były zachodnie Niderlandy (dzisiejsza Belgia), które wówczas podlegały Francji. Śląską linię rodu założył Jean IV. Jego wnuk Filip Karol VI baron Saint Genois d’Anneaucourt jako cesarski pułkownik, a równocześnie szambelan pozostający w służbie Monarchii Austriackiej w czasie wojny trzydziestoletniej dostał się na Śląsk Cieszyński, gdzie zakupił dobra ziemskie i osiedlił się. Poprzez ożenek z Heleną Sydonią znacznie pomnożył swój majątek, a także wszedł w szeregi szlachty cieszyńskiej. Już od 1661roku członkowie rodu Saint Genois mieli prawo zasiadania w Sejmie Ziemskim – reprezentacji stanowej Księstwa Cieszyńskiego. 

Jego prawnuk Arnold IX i jego potomkowie na wiele lat związali się z Jaworzem. Ta śląska linia rodu została przez cesarza Franciszka I podniesiona z baronowskiego do stanu hrabiowskiego. 

Arnold IX wszedł w posiadanie Jaworza wykupując go na licytacji, po śmierci bratanka swej żony- Juli z Laszowskich. Ojciec Juli – Jerzy Ludwik baron Laszowski herbu Nałęcz stał się dziedzicznym panem całego Jaworza odkupując podzielone części od poprzednich właścicieli a nawet powiększając je o część bielskich terenów. Po jego śmierci Julia zrzekła się swojej części spadku na rzecz brata, który rozpoczął ogromne inwestycje na terenie majątku. Po wybudowaniu do dziś istniejących dróg leśnych oraz domów dla drwali, rozpoczęte zostały prace związane z wystawieniem kościoła ewangelickiego, plebani i szkoły. Ogromnym przedsięwzięciem była ponadto budowa nowej siedziby rodu. Prace przerwała śmierć Jerzego Ludwika. Pozostałe do zrealizowania prace przerosły możliwości jego syna Jerzego Adama, który zresztą zmarł 5 lat później. Majątek wystawiono na licytację. W tej sytuacji wykupił go Arnold, mąż Juli i podjął się dalszej realizacji planów teścia i szwagra. Tak rozpoczęły się w Jaworzu trwające 111 lat rządy czterech kolejnych pokoleń rodu Saint Genois. Mimo że Arnold sprawował rządy tylko 11 lat zapisał się na kartach historii jako niezwykły gospodarz. Za jego czasów została zakończona budowa szkoły z przeznaczeniem dla dzieci obu wyznań. Wybudował pałac z angielskim parkiem i cieplarnią oraz glorietę na wzgórzu w centrum Jaworza. Podjął się także wybudowania murowanego kościoła katolickiego, ponieważ stary drewniany chylił się ku upadkowi. Po jego śmierci gospodarowanie majątkiem przejęła owdowiała Julia, syn Filip Ludwik miał dopiero 14 lat. 

- reklama -

Julia cieszyła się ogromnym szacunkiem wśród mieszkańców, mimo, że była ewangeliczką ufundowała do nowego kościoła złotą monstrancję. W dniu śmierci matki Filip miał 27 lat i był jedynym spadkobiercą majątku. Już w młodym wieku piastował wysokie urzędy na dworze cesarskim i pomnażał rodzinny majątek, który pozwolił mu na spełnianie wielu charytatywnych czynów. Zakładał fundacje dla ubogich mieszkańców, wspierał rozwój szkolnictwa i inicjatywy gospodarcze. Za swoje zasługi został w 1827 roku wyniesiony do godności hrabiowskiej  przez cesarza Franciszka I. Ożenił się z Johanną Józefą Eleonorą baronówną Trach i miał z nią troje dzieci. Późniejszym dziedzicem Jaworza został drugi syn – Maurycy Jan Nepomucen. Pierwszy syn Aleksander zmarł będąc dzieckiem i jest pochowany na jaworzańskim cmentarzu. 

Filip zajął się również rozbudową rodowego Jaworza, wystawił szkołę, plebanię katolicką, kaplicę pod wezwaniem św. Jana Nepomucena, ufundował dzwon dla kościoła ewangelickiego. Czynił też zabiegi o założenie w Jaworzu samodzielnej parafii katolickiej, co dokonało się dopiero po jego śmierci. 

Kolejnym gospodarzem Jaworza został Maurycy, jednak zarządzał nim w imieniu swojego syna Filipa Ernesta, ponieważ zgodnie z wolą dziadka to on miał, po dojściu do pełnoletności, zostać właścicielem jaworzańskich dóbr.

Hrabia Maurycy (zwany Moritz) z zamiłowaniem oddał się pracy w majątkach ojca. Po zapoznaniu się z warunkami klimatycznymi Jaworza zdecydował się na założenie uzdrowiska. W przeciągu dwóch lat wypełnił warunki konieczne do zrealizowania tego planu. Przystosował pałac i oficyny, łącznie z cieplarnią do celów uzdrowiskowych. Wybudował dom zdrojowy z restauracją oraz pijalnie wód leczniczych, urządził romantyczny park kuracyjny z ławeczkami i altankami dumania. Założył urząd pocztowo – telegraficzny, uruchomił aptekę, zainstalował gazowe oświetlenie uliczne, zakupił 100 sztuk specjalnej rasy owiec w celu pozyskania żętycy, czyli serwatki potrzebnej do leczenia. Zatrudnił lekarzy specjalistów a także zorganizował życie kulturalne w uzdrowisku. Kurort cieszył się tak dużą popularnością, że został opisany w wydanej w Wiedniu serii „Biblioteka uzdrowisk”. Jednak inne majątki Maurycego traciły na rentowności, były zadłużane i w efekcie sprzedawane. Transakcje te były pierwszym przejawem powolnego upadku rodu. 

Hrabia Maurycy był dwukrotnie żonaty. Pierwsza żona Luiza hrabianka Wallis zmarła po urodzeniu syna Filipa Ernesta i została pochowana w Jaworzu. Z drugą żoną Gabrielą Eleonorą Józefą hrabianką zu Stolberg-Stolberg miał siedmioro dzieci, z których troje zmarło jeszcze za życia Maurycego. Po założeniu uzdrowiska i przeznaczeniu na ten cel wszystkich pałacowych budowli, małżeństwo przeniosło się na stałe do Baden, by zająć się malarstwem. Zarówno Gabriela jak i Maurycy byli utalentowanymi malarzami. Często jednak bywali w Jaworzu. Hrabia Maurycy zgodnie ze swoim życzeniem został pochowany wśród swoich bliskich na hrabiowskim cmentarzyku w Jaworzu. 

Ostatnim już właścicielem jaworzańskich dóbr był Filip Ernest, wybitny dyplomata, syn Maurycego z pierwszego małżeństwa, który po śmierci ojca polegał całkowicie na rządcach. Niestety wskutek agrarnego kryzysu dochody w jaworzańskim majątku bardzo zmalały i z trudem próbowano utrzymać życie hrabiowskiej rodziny na dotychczasowym poziomie. Filip Ernest wraz z pięciorgiem dzieci na stałe osiadł w Jaworzu dopiero po śmierci swojej żony Juli de Morys y Luna-Ramirez de Arellano. Jednak przychody z majątku były na tyle małe, że Filip Ernest zadłużył się, co w efekcie zmusiło go 25 lipca 1906 roku do sprzedaży jaworzańskich dóbr. Nabywcą został jeden z największych magnatów Śląska Cieszyńskiego Henryk hrabia Larisch von Mönnich. Rodzina Filipa Ernesta jeszcze przez ponad dwa lata mieszkała w pałacu porządkując sprawy majątkowe.

Po przeprowadzce do Wiednia Filip Ernest co roku odwiedzał Jaworze i wynajmował pokoje w swoim dawnym pałacu. Zmarł w 1916 roku w szpitalu w Bielsku i został pochowany obok swojej żony na hrabiowskiej części jaworzańskiego cmentarza.

Artykuł na podstawie publikacji Jadwigi Roik i Mariusza Makowskiego „Saga rodu Saint-Genois D’Anneaucourt – panów na Jaworzu”, Jaworze 2011