Zaledwie 30 km na wschód od naszego Cieszyna znajduje się malownicze pasmo Beskidu Małego. Praktycznie w „sercu” pasma wznosi się nad Międzybrodziem Żywieckim niezwykła góra – Żar (761 m.n.p.m). To miejsce zupełnie wyjątkowe pod względem nagromadzenia wszelkich atrakcji, które dostarczą nam niezapomnianych wrażeń. Właściwie trudno szukać takiej drugiej w naszej części Beskidów. Znajduje się tu zatem niezwykle ciekawa elektrownia szczytowo-pompowa, wybudowana we wnętrzu góry, zapierające dech w piersiach, rozległe panoramy i kolej linowo-terenowa, która kiedyś woziła turystów na szczyt… Gubałówki. Jest to idealne miejsce zarówno dla miłośników adrenaliny, ale także dla całych rodzin. Gdy do tego dodamy samoloty, szybowce, paralotnie, ekstremalne zjazdy rowerem czy park linowy… Nudy tu z pewnością nie zaznamy! Zdecydowałem się zatem zabrać moją 4-letnią córkę Emilkę na krótką „wyprawę górską” na Żar. Na miarę jej możliwości. Czy było warto? Zaczynamy zatem!
Z serca Śląska Cieszyńskiego (Cieszyna) do Międzybrodzia Żywieckiego dojedziemy szybko i bezpiecznie, drogą S52 (kierunek Bielsko-Biała), następnie drogą S1 (w stronę Żywca). Na węźle drogowym Buczkowice-Rybarzowice skręcamy w kierunku Międzybrodzia Żywieckiego ul. Żywiecka. Po 3 km kierujemy się w lewo w ulicę Beskidzką, by po kolejnych kilku kilometrach podziwiać widoki na jezioro Żywieckie. Następnie przez Czernichów docieramy do Międzybrodzia Żywieckiego. Trasa z Cieszyna zajmuje nam około 50 min (65 km). Teraz zostaje nam już przejazd mostem, gdzie rzeka Soła łączy się z jeziorem Międzybrodzkim, dalej ostrym podjazdem ulicami – Beskidzką i Górską docieramy na parking przy dolnej stacji kolei linowo-terenowej. Tu miłe zaskoczenie, auto zostawiamy na jednym z kilku dostępnych parkingów. Za cały dzień postoju płacimy 9 zł (pewnie w sezonie wakacyjnym cena może być wyższa). Tym razem mój wierny pies Ozzi został w domu. Jakoś bałem się o połączenie przejazdu koleją, nisko przelatujących, głośnych samolotów z ciągłym pilnowaniem ruchliwej 4-latki, która ma setki pytań. Z Ozzim wybierzemy się zatem na następną, już „męską wyprawę” i mamy nadzieję, że doczekamy śniegu w górach!
Po krótkim przygotowaniu (pamiętajmy, że góra Żar znana jest z bardzo porywistego wiatru) ruszamy z parkingu w kierunku dolnej stacji kolei linowo-terenowej. Kolej powstała na torach dawnego wyciągu szybowcowego. Górska Szkoła Szybowcowa „Żar” wiedząc o modernizacji kolei linowo-terenowej „Gubałówka”, zaproponowała przeniesienie starego taboru do Międzybrodzia Żywieckiego i równoległe zorganizowanie trasy narciarskiej. 16 sierpnia 2003 roku Przedsiębiorstwo Robót Kolejowych przystąpiło do realizacji inwestycji, która zakończyła się po 130 dniach. Dla ruchu pasażerskiego kolej została udostępniona 14 lutego 2004 roku. W kasie kupujemy bilet. Normalny góra – dół – 27 – 64 lat – 18 zł, w jedną stronę – 13 zł. Bilet ulgowy góra – dół – 5 -26, 65+ lat – 15 zł, w jedną stronę 10 zł.
Szczegóły dotyczące przejazdów: http://www.pkl.pl/gora-zar/kolej-linowo-terenowa-gora-zar-ceny.html. Na stronie znajdują się także godziny otwarcia kolei w poszczególnych miesiącach. Ruszamy do góry w bezpiecznych przedziałach. Jadą nami miłośnicy rowerowych zjazdów Downhill. „Maszyny” na terenowych oponach robią na Emilce bardzo duże wrażenie. Podziwiamy niecodzienne widoki. Pod nami imponująca dolina rzeki Soły, która głęboko przecina całe pasmo między miastami – Żywiec (na południu), a Kęty (na północy). Przełom jest nazywany fenomenem krajobrazowym, a dodatkowego uroku dodają mu jeziora zaporowe. Zostały one wybudowane głównie w celu ujarzmienia bardzo niebezpiecznej rzeki Soły, która często powodowała gwałtowne powodzie. Jej silny nurt wykorzystano do produkcji energii elektrycznej. Przy wlocie do przełomu położone jest największe z nich – Jezioro Żywieckie, w głębi przełomu leży najbardziej malownicze Jezioro Międzybrodzkie, nazywane też czasami „beskidzkim fiordem”, a jeszcze niżej leży niewielkie Jezioro Czarnieckie. Tworzą one razem „Kaskadę Soły”.
Po ponad 5 minutach docieramy do górnej stacji. Tu zaskakuje nas wspomniany już bardzo silny wiatr. Rezygnujemy w tej sytuacji z wycieczki pieszej, czerwonym szlakiem na szczyt Kiczera – 827 m.n.p.m. Na niebie nisko latają szybowce. W niskim jesiennym i oślepiającym świetle niczym gigantyczne „orły” szukają pomyślnych prądów powietrza. Widok na długo zapada w pamięć. Magiczne widowisko. Na szczycie idziemy zobaczyć górny zbiornik elektrowni szczytowo-pompowej. Obiekt Porąbka-Żar – druga co do wielkości elektrownia szczytowo-pompowa w Polsce (po elektrowni Żarnowiec) i jedyna w kraju elektrownia podziemna mieszcząca się w Międzybrodziu Bialskim, w obrębie kaskady rzeki Soły. Pierwszy hydrozespół zsynchronizowano z siecią państwową 6 stycznia 1979 r. Ostateczny odbiór elektrowni nastąpił 31 grudnia 1979 roku. Elektrownia wyposażona jest w cztery turbozespoły odwracalne posiadające turbiny typu Francisa. Moc generatorowa każdego turbozespołu wynosi 125 MW, a moc pompowa 135,5 MW. Górny zbiornik oraz sama elektrownia mogłaby być z pewnością tematem na osobny artykuł dotyczący spraw technicznych. Elektrownia oferuje bardzo ciekawy program zwiedzania i udostępniona jest dla odwiedzających całorocznie. Szczegółowe informacje na stronie internetowej: https://zewpz.pl
Wspólnie z Emilką podejmujemy decyzję o odpoczynku w jednym w punktów gastronomicznych na szczycie góry. Podziwiamy widoki, posilamy się, jako tata odpowiadam na liczne pytania. Cieszę się w sercu, bo są coraz bardziej świadome, chyba moja Emilka załapała „górskiego bakcyla”, miłość do naszych gór. Myślę, że chyba to jest najważniejsze, aby tę swoją pasję przekazywać. Z pewnością będę to kontynuował, widząc „karpacką iskrę” w oku mojej córki. Ostatni raz patrzmy na północ w kierunku Górnego Śląska, gdzieś tam niepokój wywołuje unoszący się szaro-pomarańczowy smog. Przy bezwietrznej pogodzie to przytłaczający widok! W końcu decydujemy o powrocie na dół. Po drodze mija nas pan „pseudo góral”. Na głowie ma tradycyjny kapelusz. Z koszem „oscypków” i ofertą lotów paralotnią nie jest dobrą wizytówką dla tak wspaniałego regionu. Ruszamy kolejką w dół. Emilka szczęśliwa, ale też bardzo zmęczona, dopytuje mnie o następną wyprawę. Dzięsięć minut poźniej zasypia w swoim foteliku w czasie powrotu do domu. Mam nadzieję, że śnią się jej nasze piękne, nieskażone ręką nieodpowiedzialnego człowieka Beskidy! Wierzę, że właśnie tak było…
Nie jestem fanem zgiełku, komercji i plastiku w górach. Lecz na rodzinną wyprawę, widoki lub mały zastrzyk adrenaliny polecam górę Żar. Odradzam ludziom szukającym – karpackiej, romantycznej magii, spokoju, pierwotnej przyrody i historii. Ale jeśli ja idę sam w góry z 4-letnią córeczką Emilką to miejsce dla mnie wydaje się dobre. Na ciszę wysoko w górach przyjdzie jeszcze czas… Zatem do zobaczenia na szlaku!
Informacje na temat atrakcji góry Żar znajdziecie na stronie: http://www.pkl.pl/gora-zar/gora-zar.html