„Jeżeli założysz, że nie ma nadziei, gwarantujesz sobie, że ta nadzieja nigdy się nie pojawi.
Jeżeli założysz, że możliwość zmieniania rzeczy istnieje, wtedy pojawia się prawdopodobieństwo, że zmienisz świat na lepsze.”
Noam Chomsky
Więc wszyscy święci tego świata oraz Pan Bóg i Pani Kryszna, Budda kontemplujący, wielki Manitou, całe rzesze szamanów, Elvis Presley i Lenin wiecznie żywy, legiony mistyków i tych, co przeżyli śmierć kliniczną i Ci, co zaznali out of body experience, podążając w stronę światła, oraz Ci szaleńcy, co twierdzą, że dana im jest wiedza o życiu po śmierci, o wszystkich tych kręgach, przez które przechodzi biedna dusza, zanim dostąpi pojednania w Panu; dodatkowo Najświętsze Panienki z Lourdes, Fatimy, Medjugorje, Częstochowy i Lichenia, i wiele innych nie wymienionych Panienek z różnych miejscowości mniejszych i większych; bracia-siostry Wachowscy/skie od Matrixa; nawet współczesna fizyka kwantowa i teoria chaosu; więc wszystkie wymienione powyżej persony i teorie oraz Ci niektórzy pominięci twierdzą jak jeden mąż lub jak jedna żona, jak jedna familia − dajmy na to − więc twierdzą, że namacalny świat, który widzimy z jego doczesnymi wartościami typu sława, pieniądze, władza i popularność, to wszystko są pozory wobec prawdziwej rzeczywistości „ukrytej” w tajemnicy i tam, dopiero tam, zaprawdę powiadam Wam, poznacie prawdziwe znaczenia zdarzeń, myśli, uczynków i zaniedbań, modlitwy i skupienia, koncentracji-medytacji, lecz niestety to „TAM” bywa już nieco za późno, bo czas prawdziwego działania jest „TU i TERAZ”, gdzie nawet maluczki może mieć zasadniczy wpływ, zgodnie ze starą systemową zasadą, że machnięcie skrzydłami przez motyla w Brazylii może wywołać tornado w Teksasie, więc nie ma czasu na zbędną konsumpcję, na pierdoły niepotrzebne, bo jest czas na mądre i świadome działanie, a cokolwiek uczynicie jednemu z braci lub sióstr najmniejszych i tych średnich, i zupełnie dużych w rozmiarach XXL, cierpiących i maltretowanych, zostanie Wam zapamiętane i w odpowiednim momencie zdecyduje o Waszym losie, więc rozejrzyj się, Człowieku, dookoła, a zobaczysz prawdziwe pola pełne dusz cierpiących w zaciszu i samotności, pozbawionych wiary, nadziei i miłości.
Siemandero!!! Szacuneczek, panie magistrze. Noo… interesująca koncepcja, nieco tandetna jednakowoż, taka dezyderata dla ubogich. Poleciałeś Pan od razu z grubej rury… no nie wiem… bez intra? Niektórzy mogą się nie zorientować, że chodzi o bitki-kobitki. Nadmienię również, że Pani Kryszna, to Pan jest, a nie Pani. Poza tym nic mnie nie przekonało. Jakieś konkrety? Tylko bez intelektualnego lamerstwa. Łzy mi ciekną. Ha ha… żartowałem.
Niedawno prawa i lewa strona sceny politycznej okładały się wzajemnie wynikami badań dotyczących skali przemocy wobec kobiet w Polsce. Starły się ze sobą w morderczej walce, przytaczane przez polityczną konserwę, wyniki Agencji Praw Podstawowych Unii Europejskiej oraz, promowane przez zwolenników nowego wspaniałego świata, rezultaty badań przeprowadzonych przez Fundację Ster.
Zgodnie z tą drugą, niemal 9 na 10 Polek doświadczyło w swoim życiu przemocy seksualnej, więc wyciągnięto ochoczo wniosek, że jest to zjawisko masowe, że w Polsce panuje tzw. „kultura gwałtu”. Wyniki APP lokują z kolei Polskę na mapie Europy jako jedno z najbezpieczniejszych miejsc dla kobiet, o najniższym w Europie procentowym wskaźniku przemocy, w tym o charakterze seksualnym.
Abstrahując od wątpliwej metodologii opracowanej przez naukowczynie i badaczki z Fundacji Ster (feministyczne podejście do badań, dobór kwotowy grupy badanej, niereprezentatywność grupy, subiektywność wyboru osób badanych przez ankieterki), w jednym białogłowy te mogły mieć rację. Są kraje i społeczeństwa, gdzie kobietom jest mówić o przemocy łatwiej i są takie, gdzie stanowi to temat tabu. Procesy te mogą wpływać na wyniki badań. Ale czy tłumaczy to aż tak wielką różnicę?
Niezależnie od tego, gdzie leży prawda (zapewne gdzieś pomiędzy), oba badania pokazują poważną skalę problemu. Prof. Beata Gruszczyńska z Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości przeprowadziła inne badania, z których wynika, że każdego roku przemocy fizycznej lub seksualnej doświadcza od 700 tys. do miliona Polek, a 10 procent kobiet w Polsce zostaje ofiarami gwałtu lub usiłowania gwałtu. Co roku w Polsce zostaje zgwałconych około 30 tys. kobiet. Do tego każdego roku ginie w Polsce około 150 kobiet, które są ofiarami przemocy domowej.
Że que? Gdzie leży prawda? Jaka prawda? Ein fuhrer, ein truth, ein fakt? W żadnym, że tak powiem, wypadku. W postrzeczywistości mamy perspektywy wykluczonych, a nie prawdę. Jak naukowczynie i badaczki dojdą do wniosku, że wszystkie kobiety są ofiarami, to morda w kubeł. Taki mamy klimat metodologiczny. Lepszy szowinizm niż feminizm. Żenua… Perspektywa lewatywa. Prowizorka z rozporka. Stek z angusa fallusa. Poza tym same cyfry niewiele mówią duszy i sercu. Dorzuć Pan coś jeszcze z deka.
Wyobraź sobie, że na przeczytanie tego artykułu potrzebujesz 5 minut. W tym czasie na tej planecie współistnieją w każdej chwili cztery pory roku, wszystkie klimaty, wszystkie godziny dnia i nocy, w tej samej sekundzie słońce wschodzi i zachodzi, króluje na nieboskłonie, bezlitośnie prażąc, i skąpi swych promieni schowane za horyzontem, ustępując nocy. W ciągu pięciu minut urodzi się 1250 nowych obywateli i zejdzie z łez padołu 520; na świecie zgwałconych zostanie 100 kobiet; musiałbyś czytać bardzo wolno lub po przeczytaniu długo się zastanawiać, żeby doczekać się gwałtu w Polsce – zdarza się on co 12 minut. Już w pierwszej minucie czytania ofiarą innego rodzaju agresji padły 2 kobiety, co w skali naszych 5 minut daje ok. 10 osób. Zdaniem niektórych jest jeszcze gorzej − co 4 sekundy zachodzi akt agresji zaliczanej do przemocy domowej. Daje to nam 75 aktów agresji w pięć minut, a jeżeli po tygodniu wrócisz do czytania „Tramwaju”, z rąk sprawców zginą przez ten czas w Polsce trzy kobiety.
Statystyka mnie nie styka. Co to za łzawa technika? Jakiś kołczing dla ubogich? Mam opuścić strefę komfortu i ratować świat. Over my dead body… Tak a propo to mam pytkę: dlaczego one nie odchodzą… znaczy się te kobiety… od tych mężów? Może lubią?
A dlaczego On nie odejdzie? Przecież często w afekcie zazdrości powtarza jej, że jest zwykłą szmatą, która tylko czyha na okazję, żeby go zdradzić, ma wobec niej wiele zarzutów, poniża ją i nieustannie krytykuje. Więc czemu nie odejdzie? Kocha ją? Jest mu wygodnie? Zostaje ze względu na dzieci? Boi się opinii społecznej?
Dlaczego ludzie trwają w relacjach, w których są wykorzystywani (osobistych, zawodowych, społecznych), dlaczego wierni są poglądom, które inni uznali za archaiczne i szkodliwe? Dlaczego nie chcą pozbyć się akcji, które przynoszą stratę? A dlaczego ona nie odchodzi? Odpowiedź na to pytanie zawiera konglomerat świetnie opisanych w psychologii procesów i nie trzeba bynajmniej wyważać otwartych drzwi: wyuczona bezradność, syndrom sztokholmski, pranie mózgów, wiktymizacja i jej wtórna wersja. Co więcej, większość najznakomitszych eksperymentów psychologii społecznej pokazuje, że sprawcą lub ofiarą może się stać każdy, praktycznie każdy obywatel poddany splotowi krócej lub dłużej trwających czynników, takich jak nacisk autorytetu, wpływ innych ludzi, izolacja od sieci wsparcia.
Tako rzecze spychologia. Poważne terminy. Duże słowa. Brawo Ty. A świstak i tak zawija swoje sreberko, myśląc o gnijącej wątrobie. Tak a propo − jak to z nimi jest? Czy przypadkiem nie ma aspektów pozytywnych bicia kobiet?
„Jak się kobiety nie bije, to jej wątroba gnije” − zgodnie z tym ludowym, nieco głupawym porzekadłem istnieje związek pomiędzy przemocą, a aspektami zdrowotnymi jednego z popularniejszych organów ludzkich. Ponieważ wątroba sama się w tej kwestii nie wypowie, to ja wypowiem się za nią. I od razu powiem, że generalnie nie o wątrobę tu chodzi – jest ona tylko symbolem cielesności, być może nawet, psychofizycznej jedności.
Porzekadło w tej wersji sugeruje pozytywny wpływ przemocy na psychikę i zachowanie człowieka, co nieco koresponduje z tym, że wiele osób podkreśla, że sami byli wychowywani z użyciem pasa i, że jak to ujmują, nic im się poważnego nie stało, co więcej, wyrośli na porządnych i radzących sobie w życiu obywateli. Bicie więc ma walor zdrowotny, ale i wychowawczy, a Kobiety przecież – istoty z gruntu emocjonalne i irracjonalne – wymagają narzucenia zewnętrznej dyscypliny.
Nawet jeżeli tak jest, że jeden klaps lub nawet porządny łomot mógł kiedyś komuś pomóc w rozwiązaniu jakiegoś problemu wychowawczego, a bitemu ludkowi coś się tam w głowie ułożyło na lepsze, to moim zdaniem stanowi to drogę na skróty i bywa wyrazem bezradności rodzica wobec jego potomstwa. Powszechnie stosowany pokolenie wstecz obecnie stanowi wzorzec passe i jest zastępowany bardziej funkcjonalnymi zachowaniami.
Mądrala. Na wszystko masz odpowiedź? Intelektualny lans. Idzie Grześ przez wieś. Przypał. Pora iść na backstage c’nie? Czytelnik normalny wychodzi; kultowy pozostaje. Dobre sobie. Mowa trawa. Nie czuję problemu. Bywam obok.
– Poczekaj… mam pytanie…
– Dajesz!
– Masz córkę?
– Mam.
– Wyobraź sobie, że…
– Dosyć… wystarczy.
„Człowiek może ogarnąć tak niewiele rzeczy naraz; widzimy tylko to, co dzieje się przed nami, tu i teraz; unaocznienie sobie równoczesnej mnogości procesów, jakkolwiek związanych ze sobą, jakkolwiek się nawet uzupełniających, przekracza jego możliwości. Doświadczamy tego nawet wobec zjawisk względnie prostych. Los jednego człowieka może znaczyć wiele, los kilkuset trudno jest objąć, ale dzieje tysiąca, miliona nie znaczą w gruncie rzeczy nic.”
Stanisław Lem Solaris