Codzienny grafik napędzany jest przez działanie. Na każdym kroku zachęcani jesteśmy do robienia jeszcze więcej, efektywniej. Nawet wmówiono nam, że wielozadaniowość to zaleta, mimo że sama w sobie jest iluzją, bo może i robimy w jednym czasie dużo, ale czy dobrze i w pełni korzystając ze swojej wiedzy i umiejętności, to już jest bardziej wątpliwe. W całej tej karuzeli ważniejsze jest, po co to robimy i jak sami siebie traktujemy.
„Niech ktoś zatrzyma w końcu świat, ja wysiadam…” śpiewa Anna Maria Jopek. I tu się zatrzymajmy. Tak, my. Nikt za nas tego nie zrobi. Znakomita większość szefów poluje na nasze pełne zaangażowanie w pracy, wymaga nawet więcej. Ja w swojej ostatniej, na szczęście byłej, usłyszałam: „200% normy i żadnych wolnych weekendów”. Niestety bez propozycji również podwyżki o 200%. Ale wracając do tematu. Normy i oczekiwania naszych przełożonych to jedno, a to jak sami sobie często potrzebujemy udowodnić, że możemy wziąć na siebie jeszcze więcej, sami sobie podkręcając śrubkę, to jest dzisiejszy temat.
Świat się nie zatrzyma, ale my możemy. I zawsze lepiej zrobić to dobrowolnie i na swoich zasadach. Nie dbając o odpoczynek, o regenerację, o czas tylko dla siebie, zatrzymanie przyjdzie i to w mniej przyjemnych okolicznościach. Zatrzyma nas choroba. I oby to była tylko infekcja, chwilowa gorączka. Gorzej jak naprawdę zdrowotnie się posypiemy, a powrót do formy będzie rozłożony w czasie i zależny od różnych terapii. Nie chciej sprawdzać, że w pracy bez ciebie sobie poradzą, dopiero jak wylądujesz w szpitalu!
To dobry moment, by wrócić do tytułowego pytania. Kim dla siebie jestem? Na którym miejscu siebie stawiam? W której kolejności o siebie dbam? Czy umiem powiedzieć „NIE”, „dość”, „potrzebuję przerwę”? Czy umiem odpoczywać? Czy pozwalam sobie odpuścić, gdy czuję zmęczenie? Czy mniej niż na 100% się nie liczy? W kontekście chorowania, czy sobie na nie pozwalam? W chrześcijaństwie jedno z przykazań miłości mówi: miłuj bliźniego jak siebie samego. Czyli jak? Jak siebie traktujesz? Jak o siebie się troszczysz? W samolocie obowiązuje zasada, że podróżując z dzieckiem, w sytuacji awaryjnej, masz założyć maskę tlenową najpierw sobie. Żeby być dla innych trzeba mieć zasoby. I pozostając w duchu religijnym, biblijne powiedzenie, że z pustego nawet Salomon nie naleje, jest właśnie o tym. Nie mając zasobów, nie mamy z czym iść w świat, spełniać się w pracy, w domu, w relacjach. O te zasoby trzeba dbać.
Na zajęciach jogi, które prowadzę, ważną częścią jest relaks. Na początku to największe wyzwanie dla wielu osób. Zatrzymać się. Nic nie robić. Po prostu być. W rytmie swojego oddechu. Zauważając, jak z każdym wdechem i wydechem ciało się rozluźnia, oddaje napięcia, odpuszcza. Naturalnie szuka wygody. Czy sobie pozwalam za tym iść?
A ty? Kim dla siebie jesteś? Jak odpoczywasz? Potrzebujesz się zatrzymać totalnie? A może wybierasz aktywnie np. wędrując, jeżdżąc na rowerze, realizując się w ogrodzie? Ostatnio trafiłam na ciekawą definicję odpoczynku. To wszystko to, czym nie zajmujemy się na co dzień a sprawia nam przyjemność.
Zapraszam cię do przyjemności. Zacznij od siebie i może dopiero w kolejnym kroku, kogoś (ma znaczenie kogo) zaproś do towarzystwa.