Krocząc za wujkiem Adamem

0
1293
- reklama -

Sezon 2018/19 w skokach narciarskich możemy uznać za rozpoczęty. Inauguracja Pucharu Świata nastąpiła w Wiśle – mekce polskiego narciarstwa. To stąd pochodzą najpopularniejsi polscy skoczkowie z Adamem Małyszem i Piotrem Żyłą na czele. Kto wie, czy do wspomnianego panteonu gwiazd nie dołączy kiedyś kolejny Wiślanin – Tomasz Pilch.

Młody skoczek reprezentuje lokalny klub WSS Wisła. Niedawno dopiero co świętował osiemnaste urodziny. Nie zaczynał swej kariery równie spektakularnie jak Klemens Murańka, który debiutował w Pucharze Świata w wieku 14 lat, lecz mozolnie stara się budować swoją pozycję. Najpierw zbierał doświadczenie w niewiele znaczących rozgrywkach FIS Cup, aby w 2016 r. móc wystartować w nieco bardziej prestiżowym Pucharze Kontynentalnym. Wiadomo, Puchar Kontynentalny to nie Puchar Świata, który zostaje świetnie opakowany przez media, ale dla młodych skoczków to ważne rozgrywki, stanowiące poligon doświadczalny. Regularne wygrywanie zawodów tej rangi nie umyka przecież uwadze trenerów, poszukujących nowych twarzy. Pilch natomiast dwoił się i troił, by zostać dostrzeżonym. W poprzednim sezonie robił w Pucharze Kontynentalnym prawdziwą furorę. Swoje dziewicze punkty zdobył już w pierwszym konkursie w Whistler. Jakby tego było mało, on wygrał od razu cały konkurs! Później przez długi czas podtrzymywał dobrą dyspozycję i uzyskał zaufanie Stefana Horngachera, dzięki czemu zadebiutował w najbardziej prestiżowych rozgrywkach Pucharu Świata w ramach Turnieju Czterech Skoczni. Ściślej rzecz ujmując, 4 stycznia 2018 r. w Innsbrucku. Konkurs ten ukończył na 42. miejscu. Co ciekawe, dokładnie 23 lata wcześniej – tego samego dnia i w tym samym miejscu debiutował… Adam Małysz, czyli wujek Tomasza Pilcha. Trzeba przyznać, że lepszego krewnego dla skoczka narciarskiego trudno sobie wymarzyć.
Jedyny punkt w poprzednim sezonie Pucharu Świata Pilch zdobył przed polską publicznością w Zakopanem. Poza tym osiągnął on niezwykle pechową czwartą lokatę w konkursie indywidualnym na tegorocznych mistrzostwach świata juniorów w narciarstwie klasycznym. Do brązowego medalu brakło mu zaledwie 0,2 pkt. W męskim konkursie drużynowym tak blisko medalu już nie był, albowiem Polska zajęła dopiero 5. miejsce.
Po zakończeniu sezonu 2017/18 skoczek nadal pozostawał w centrum zainteresowania sportowych mediów. Przyczyniła się do tego podpisana umowa z koncernem Red Bull, który zobowiązał się sponsorować sportsmena. Red Bull zawsze słynął z inwestowania w najlepszych sportowców (w tym Adama Małysza), wobec czego należy wnioskować, iż Pilch posiada jeszcze spory zasób możliwości. Bez względu na to, czy w jakikolwiek sposób pomogły mu koneksje rodzinne, musiał przekonać do siebie przecież firmę, która przeciętniaka sponsorować by nie zechciała.
W najbliższym czasie Tomasz Pilch powinien występować głównie w Pucharze Kontynentalnym. Na częstsze występy w Pucharze Świata zapewne przyjdzie jeszcze czas. Pamiętajmy, że ani Adam Małysz, ani Piotr Żyła nie od razu osiągali wyżyny swoich możliwości. Na razie Tomasz Pilch to melodia przyszłości. Bez wątpienia dysponuje ogromnym talentem. Sam talent jednak nic nie znaczy, jeśli nie zostaje podparty ciężką pracą. Taką, którą wykonywał niegdyś wujek Adam.

- reklama -