Aby wybrać się w podróż wystarczy tak niewiele, trzeba wytyczyć sobie cel, sprawdzić połączenia autobusowe i kolejowe, spakować plecak lub walizkę, kupić bilet i witaj przygodo.
Czy aby na pewno jest to dla wszystkich takie proste? Wyobraźmy sobie że musimy podczas podróży poruszać się w całkowitych ciemnościach tylko od czasu do czasu korzystając z pomocy drugiego człowieka. Większość z widzących nie jest w stanie nawet sobie takiej sytuacji wyobrazić, a jednak są osoby niewidome, które samodzielnie podróżują. Jedną z nich jest Piotr Zawrzykraj mieszkaniec woj. świętokrzyskiego, który w ramach wykonywanej pracy przemierza nieraz setki kilometrów, a jako trener prowadzący szkolenia z bezwzrokowej obsługi komputera zawitał dwukrotnie do Cieszyna.
Chcąc przybliżyć naszym czytelnikom jak wygląda podróż i pobyt w obcym mieście osoby z niepełnosprawnością wzroku, zadałam Piotrowi kilka pytań, na które chętnie udzielił odpowiedzi.
Piotrze, na ile brak wzroku jest dla ciebie przeszkodą w trakcie podróży, pobytu i pracy w obcym mieście??
Dla mnie podróż i nowe miasto to nie tylko podróż i konkretne miejsce geograficzne na ziemi. Dla mnie jako osoby niewidomej sam wyjazd, jak i nowe miejsce, w którym przebywam wiąże się niestety nieubłaganie z samą logistyką funkcjonowania w np nowym pokoju hotelowym bądź w nowej sali, w której odbywają się zajęcia. Z doświadczenia wiem, że niekiedy samodzielne odkrycie gdzie ktoś odpowiedzialny za instalację elektryczną lub wystrój wnętrza postanowił umieścić gniazdko elektryczne może być problemem.Tak oczywiście wiem, że ktoś może powiedzieć, no jak to gdzie, na ścianie, proste i logiczne prawda?
No tak, spotykałem się z takimi sytuacjami, że akurat to miejsce na ścianie, gdzie umieszczone było gniazdko, tak dla niepoznaki zostało zamaskowane. Zasłonięto je sprytnie czymś do spania i aby się dostać należało mieć rękę sięgającą do kolan, by móc z siedziska np. wersalki dosięgnąć do gniazdka.
Są to drobne rzeczy, jednak jeśli posługujemy się wzrokiem to nie zwracamy na nie uwagi. Lecz w chwili, kiedy dopadnie nas niepełnosprawność sensoryczna, która wyłącza wzrok, wtedy takie właśnie drobiazgi typu gniazdko wieszak lub półka w łazience urastają do rangi problemu.
Na całe szczęście teraz w większości miejsc, w których zatrzymuję się np. na nocleg pracujące tam osoby są na tyle inteligentne i obyte, że bez żadnego proszenia proponują mi, że zapoznają mnie z drogą do pokoju i samym pokojem.
Podobnie jest w przypadku podróży w wariancie kolejowym, często i chętnie korzystam z tzw. asysty kolejowej. Polega to w dużym skrócie na tym, że my jako podróżni mamy dotrzeć do wejścia na dworzec i tam spotykamy się z Panią lub Panem ochroniarzem, który bezpiecznie dostarczy nas do drzwi pociągu, gdzie przejmuję nas ktoś z obsługi pociągu lub jeśli jest taka potrzeba pomoże nam kupić bilet.
Bardzo fajne i uniwersalne rozwiązanie, które zapewnia komfortową podróż bez niepotrzebnego denerwowania się, jak sobie poradzę.
Czy pamiętasz swoją pierwszą samodzielną „bezwzrokową” podróż?
O tak! Będę pamiętał ją długo. Konieczność wyjazdu wyskoczyła jak przysłowiowy diabeł z pudełka, no i nie bardzo był czas na jakieś głębsze przygotowania.
Bez zbędnych sentymentów zasiadłem do komputera i odbyłem konsultację z „wujkiem Google” oraz telefonicznie z moją siostrą zweryfikowałem informację od „wujka”. Zorientowawszy się jak powinna wyglądać moja marszruta z Dworca Centralnego w Warszawie postanowiłem zorganizować sobie wcześniej wspomnianą asystę kolejową.
Po zorganizowaniu asysty kolejowej spokojnie zająłem się planowaniem w głowie każdego etapu podróży, ponieważ z tego miasteczka gdzie mieszkam nie mam możliwości bezpośredniego dojazdu do Warszawy. I tutaj już na wstępie wyłonił się pierwszy i to dość duży problem, a mianowicie asystę od drzwi dworca miałem, ale pozostało jeszcze wykoncypować jak dotrzeć do owych drzwi, po chwili namysłu wiedziałem już jak to zrobię.
Następnego dnia o godzinie 07.50 zająłem miejsce w busie który miał mnie zawieźć na start mojej kolejowej podróży, celowo strategicznie usiadłem sobie na początku busa i spokojnie kiwając się z resztą pasażerów pojechałem w kierunku Skarżyska Kamiennej. W chwili kiedy dojeżdżaliśmy do ostatniego przystanku zebrałem się wewnętrznie, wyczekałem aż kierowca zatrzyma bus na zatoczce po czym wstałem odwróciłem się twarzą do pasażerów i grzecznie zapytałem „czy ktoś z Państwa idzie może w kierunku dworca PKP, ponieważ jeśli tak, to byłbym wdzięczny za pomoc w dotarciu tam” i hm zaległa taka trochę niezręczna cisza, niczym w jednej z animowanych bajek, której bohater był zielony i przyjaźnił się z osłem.
Powtórzyłem zatem moją wcześniejszą formułę i usłyszałem, że gdzieś z tyłu pojazdu odzywa się jakiś nieśmiały głosik i mówi, że idzie tam gdzie mnie to interesuje. Elegancko podziękowawszy Pani wypuściłem resztę pasażerów z busa i z przewodnikiem z „łapanki” poszedłem na dworzec.
Od drzwi dworca w Skarżysku do samej Warszawy wszystko poszło bardzo sprawnie, do tego nawet stopnia, że Panowie z ochrony warszawskiego dworca odstawili mnie nawet do autobusu komunikacji miejskiej, który odjeżdża z przystanku usytuowanego przy dworcu Centralnym. Trochę mniej zabawnie zrobiło się, gdy po wyjściu z autobusu okazało się, że wysiadłem nie tam gdzie trzeba (bazowałem na komunikatach z samego autobusu, jak pokazało życie nie wierzmy do końca tym rozwiązaniom). Na całe szczęście udało się zorganizować przewodnika z „łapanki”, którym okazał się inny niepełnosprawny poruszający się na wózku. Po dostarczeniu mnie na właściwy przystanek tym razem wspólnie zorganizowaliśmy kolejnego przewodnika i dzięki temu dotarłem tam gdzie trzeba.
I tak to wyglądała moja pierwsza samodzielna podróż. Tak naprawdę to nie wiem, czy w przypadku osób niewidomych można mówić o takim samodzielnym podróżowaniu. Ok w jakieś miejsca gdzie jeździ taka osoba z jakąś powtarzalną częstotliwością mam na myśli pracę, szkołę, basen, wtedy jak najbardziej ta podróż jest najbardziej zbliżona do samodzielnej podróży przynajmniej w moim przekonaniu.
Zdaję sobie sprawę z tego, że gdyby moje słowa przeczytało nazwijmy to „środowisko” to z całą pewnością podniosły by się głosy że no jak to przecież niewidomi tak doskonale podróżują sami! Tak do końca sami? – chciałoby się zapytać. Tak jak wspominałem wcześniej w przypadku osoby niewidomej wykluczona jest samodzielna podróż w takim aspekcie jak podróżuje osoba widząca.
Owszem można do maksimum ograniczyć udział „pomocników z łapanki” lecz wykluczyć ich się nie da.
Znam też osoby niewidome, które mają taki właśnie sposób podróżowania i są świetne w tym co robią, żywię do nich bardzo głęboki szacunek i podziwiam.
W swoim życiu staram się kierować najprostszymi i najskuteczniejszymi metodami, i dlatego tam gdzie mogę organizuję sobie pomoc osób widzących.
Jest to też świetne doświadczenie ponieważ bardzo często spotykam ciekawych ludzi, a zarazem jest to też sprawdzian dla mnie samego, jak radzę sobie w takiej przypadkowej komunikacji interpersonalnej (uśmiech).
Jak postrzegasz odwiedzane przez ciebie miejsca czy w twoim odbiorze różnią się od siebie?
Dla mnie miejsca, które odwiedzam, to przede wszystkim ludzie tworzący cały klimat i nastrój danego miejsca.
To co dla mnie jest inne w każdym miejscu to zestawy dźwięków, które nam towarzyszą. Nowe miejsca to także nowe zapachy, topografia i sam rozkład ulic. Czuję także intensywność i tempo życia w danym miejscu.
Pytasz czy miejsca różnią się od siebie w moim odczuciu? Tak, jak najbardziej. Mimo niepełnosprawności wzrokowej jestem w stanie dostrzec różnice w odwiedzanych miejscach. I tak jak wspominałem wcześniej miejsca to tak naprawdę ludzie, którzy je tworzą i mają wpływ na jego wygląd i funkcjonowanie, a osoby niewidome trochę inaczej odbierają otaczający świat.
Tak naprawdę, to niekiedy „niewidzenie” pomaga, ponieważ nie dajemy się oszukać zmysłowi wzroku, który jak udowodniono naukowo, jesteśmy w stanie bardzo szybko wprowadzić w błąd.
Z własnego doświadczenia wiem, na ile pomocne jest to, co zapamiętałam w danym miejscu z czasów, kiedy jeszcze widziałam. Jak to jest w twoim przypadku?
Podobnie jest także u mnie. To że znam jakieś miejsce jeszcze z czasów kiedy widziałem, jest bardzo pomocne i ułatwia sporo rzeczy.
Dość łatwo i szybko jesteśmy w stanie sobie ewentualnie wyobrazić coś co jest nam opisywane. Jest to komfortowa sytuacja, ponieważ w chwili kiedy przyjdzie nam się poruszać gdzieś w miejscu, które znaliśmy widząc, łatwiej jest funkcjonować.
Czy miałeś okazję kiedyś na własne oczy zobaczyć Cieszyn?
No niestety, nie miałem okazji widzieć Cieszyna, a teraz kiedy poznałem to miejsce i jego mieszkańców żałuję i to bardzo, że nie udało mi się zobaczyć akurat tego miasta.
Czemu żałuję? Jestem ciekaw jak odbierałbym samo miejsce nie jego mieszkańców (uśmiech). Tak naprawdę to teraz już wiem że cieszynianki i cieszynianie są świetni. Wywiozłem z Cieszyna mnóstwo dobrych wspomnień. Miałem też okazję, dzięki autorce tego artykułu po raz pierwszy wziąć udział w spektaklu teatralnym z audio deskrypcją w Teatrze Polskim w Bielsku Białej.Za co jestem bardzo wdzięczny. W tym miejscu chciałbym podziękować Tobie za to, że wspólnie z p Joanną Feikisz, która koordynuję projekt Spektakle Bez Barier z audio deskrypcją dałyście mi taką możliwość.
Super przeżycie i też można powiedzieć podróż. Gorąco polecam wszystkim spektakle teatralne. Niesamowita atmosfera i wyjątkowe przeżycie. Kino nijak ma się do teatru. Ok, miało być o podróżach, a robi się kółko teatralne (uśmiech).
cdn.