CIESZYŃSKA GRA W KLASY

0
1292
- reklama -

2017
Autobus zatrzymuje się pod Zamkiem w miejscu, gdzie uprawialiśmy (a także inni mieszkańcy browaru) ogródek, gdzie zbierałem ogórki, pomidory, kapustę, a nawet kopałem ziemniaki. Obok były kurniki.

1968
Obok kurnika, przed budynkiem mieszczącym umywalnię, siedzą na ławeczce pani Ch. i pan K. Patrzą na tory kolejowe wzdłuż ulicy Dojazdowej, przed chwilą przejechała tamtędy czerwona drezyna: samochód osobowy „Warszawa” przystosowany do jazdy po torach kolejowych…

1944
… jakby po cichu, bez towarzyszącego zwykle przejazdowi przez rogatki gwizdowi parowozu przetacza się towarowy pociąg, a w każdym wagonie malutkie okienko zasłonięte drutem kolczastym i za tym drutem twarze stłoczonych i łapiących powietrze ludzi: „powinni ich wieźć przez Oderberg i Seibersdorf , a nie tędy przez Teschen – Ost”, słyszę jak koło mnie ktoś do siebie mruczy, odwracam się, przecież nie ma nikogo

1968
na wolnym torze stoi biały towarowy wagon z napisem piwo, pewno będą go zaraz napełniać albo opróżniać pani Ch, do pana K.:
-Kupujecie w tym roku babucia na święta?

- reklama -

1913
pan Ch. odpowiada pani K.
– Mam trzysta koron w kapsie, cały dziwoki, jadę do Ostrawy kupować cycoki”

2017
Pasażer z kolejnego autobusu:
– Proszę pana, którędy do Czeskiego Cieszyna?
– Prosto, potem w prawo, trochę w górę ulicą Zamkową i już będzie most graniczny. Zresztą pójdę kawałek z panią/panem.
Towarzyszący mi pasażer śpieszy się, odchodzi, przemienia się w psa, ja zaś w barze na rogu Bednarskiej
i Zamkowej zjadam bogracz, dobre, następnym razem zaryzykuję płucka na kwaśno, jedząc wpatruję się
w nieistniejący już kwartał XVI – wiecznych budynków,
z zajazdem „Pod Modrą Gwiazdą” i warsztatem szewskim Nikla, który to kwartał jakieś dwadzieścia parę lat temu rozpadł się ze starości.

2017
Idę ulicą Zamkową lekko pod górę, mijam zakład fryzjerski z napisem „Uczes modny” i zatrzymuję się pod tablicą z klepsydrami. To taki cieszyński zwyczaj – iść pod taką tablicę (jest ich kilka w Cieszynie), żeby zobaczyć kto umarł. Miasto małe, ludzie się znają.

0000
Nie ma klepsydr, jest za to afisz w czarnej obwódce z napisem „Spis wszystkich umarłych mieszkańców Cieszyna od wiaropodobnego założenia miasta w roku 810 do chwili obecnej”. Litery zaczynają się poruszać, zmieniać swoje miejsce w szeregu, w szyku zdania, przemieniają się w malutkie czarne postaci, a potem postaci przemieniają się w cyfry i znów w litery, aż w końcu układają się w napis „Księga adresowa miasta Cieszyna. Miasto Cieszyn liczyło z dniem 31./10./1930 16.884 mieszkańców”:
Znów litery przemieniają się w ludzi, potem ludzie
w cyfry. Jak żona Lota oglądam się za siebie, tylko nie przemieniam się w słup soli, ale opieram się o mur oporowy cieszyńskiego zamku, odwracam się, tablicy już nie ma, tylko ktoś napisał kredą na murze: KUP SE TRUPA U SKUDRZYKA.

Kramarczyk Rudolf
Mehofer Anna
Leinkram Naftali
Slezak Marja i König Olga 
Buchta Rudolf i Antonja
Pipersberg Jakób
Waldner Adolf
Żarłok Jerzy
Penkala Helena i Halthof Anna
Szefczyk Jan
Braunfeld Emil i Klapholz Dawid i Berta
Walarus Marja
Lukas Władysława Marja
Kantor Terezja
Czarniecki Jan i Marja
Prochaska Olga
Huppert Jakób i Charlota
Fuchsbrunner Abraham, Samuel i Mindle recte Tauber
Oleks Adela
Struhal Joanna
Góralik Franciszek
Dusil Marja i Walter
Hr. Larisch – Mönnich Henryk
Kernkraut Eliasz i Berta
Koczeńda Jan i Anna 
Rozhrój Karol i Agn.
Obraczay Gustaw
Hlawajczyk Wincenty i Józefa
Quis Rudolf, Joanna, Józef i Marja
Dr. Hulek Leonard i Wilhelmina
Kiszka Gustaw
Lichtwitz Olga
Nadlar Armin
Pukalski Marja
Kłapsia Andrzej i Anna 
Polok Zuzanna 
Gabzdil Joanna
Pomerantz Babeta

 2017
Kieruę się w stronę oranżerii, gdzie leją znakomite piwo i robią piękne czopki piwne i tam daję sobie piwo z cieszyńskiego browaru, co należy mi się jako strudzonemu wędrowcy. Piwo popijam kawą ze śmietanką. Pijąc wpatruję się w pomnik legionisty (albo – jak mówią
w Cieszynie – Ślązaczki), wściekłej Furii z mieczem skierowanym w stronę Republiki Czeskiej. Teraz, co najwyżej, ten miecz wskazuje drogę do czeskiej hospody.

2020
Na moście granicznym stoi zamaskowany żołnierz Wojska Polskiego z długą bronią maszynową gotową do strzału.

1913
Spoglądam na fontannę stojącą przed zamkiem myśliwskim Habsburgów, ale nadjeżdża tramwaj w stronę Rynku, więc wsiadam. Kupuję bilet za 12 halerzy i wspinam się wraz z tramwajem w górę ulicą Arcyksiężnej Stefanii. Nad ulicą unosi się balon, stojący w jego koszu panowie, unosząc cylindry pozdrawiają tłumy na ulicy. W tramwaju sympatyczny, ale kompletnie przemoczony deszczem i trochę pijany jegomość w kapeluszu i pod wąsem krzyczy: „Die schönsten Mädchen in ganzen land findet man am Olsastrand, nicht war?”

2017
Mijam na Głębokiej sklep „wszystko za ileś tam (ale mało) złotych”. Kupuję wystrzeliwaczkę i łapaczkę do malutkich piłeczek.

1913
Wysiadam z tramwaju na przystanku Alter Markt, schodzę ulicą Arcyksiężny Stefanii w dół, mijam Pierwszy Cieszyński Salon Mody Damskiej „Zur Wiederin”
i oto już jestem w restauracji hotelu „Austria”, siadam na drewnianym krześle przy czteroosobowym stoliku, chłopiec podaje mi na drewnianym kiju najświeższy numer „Gwiazdki Cieszyńskiej”, oberst przyjmuje zamówienie. Nie trzeba nic mówić, porozumiewamy się tylko skinieniem głowy i drobnymi gestami. Upijam łyk młodego, białego, lekko musującego wina i już mam zabrać się za zamówiony tafelspitz, przedtem wyssawszy szpik z kości pływającej w rosole, właściwie to ten szpik trzeba rozsmarować na ciemnym chlebie…

2019
…ale zamiast talerza na stole jest czerwony koszyk z napisem „Rossman”, a w nim paczka chusteczek higienicznych i płyn do płukania ust.
Wychodzę, idę w górę Głęboką, mijam strefę ducha czyli księgarnię, po drugiej stronie lauby, sklep mięsny oflizowany berlińskim kafelkami z początku ubiegłego stulecia, kaplica, krzyż, nieistniejące już Diabelskie Podcienia.

2020
Zaraz, zaraz, jak się ta pusta ulica nazywa: Głęboka? Armii Czerwonej? Polska? Tiefe Gasse? Legionów? Polnische Gasse? Kronprinzessin Stephaniestraße ? Erzherzog Karl Franz Josefstraße? W każdym razie ta ulica kończy się i jestem na środku placu, z wyschniętą fontanną i figurą św. Floriana pośrodku. Ostre słońce południowej godziny sprawia, że domy, budynek banku, ratusz, hotel, poczta – wszystko rzuca cień. Tylko ja nie rzucam cienia, poza tym na Rynku nikogo, poza mną, nie ma.
Widzę, że pod pocztą, pod czerwoną skrzynką, uformował się stosik niewrzuconych listów i kartek pocztowych. Zbliżam się, oglądam, na żadnej z nich nie ma pełnego adresu – to znaczy albo jest tylko nazwa ulicy, a nie ma nazwy miejscowości, albo jest imię i nazwisko odbiorcy, a nie ma żadnego adresu, albo jest tylko nazwa miejscowości i nic więcej. Ponieważ jestem kolekcjonerem pocztówek i widokówek, zbieram je. Na jednej z nich jest napis: „Pozdrowienia
z Cieszyna spod dobrej daty”.
W końcu ktoś przykleja mi na czole znaczek, przybija stempel i wrzuca do skrzynki na listy.
30.04. 2020