Hucznie, uroczyście i politycznie

0
1110
fot. arch. Spot
- reklama -

Czyli o tym, co działo się w cieniu obchodów 100 rocznicy Odzyskania Niepodległości.

Niepodległość nie jest Polakom dana raz na zawsze. Niepodległość jest dobrem nie tylko cennym, ale i kosztownym.” Marszałek Józef Piłsudski

Cieszyn z wielkim rozmachem upamiętnił 100 rocznicę odzyskania niepodległości. Główne uroczystości trwały od 19-21 października. W piątkowy wieczór 19 października w teatrze im. A Mickiewicza, z okazji rocznicy powołania Rady Narodowej odbyła się premiera filmu „Pierwsi Niepodlegli” oraz koncert Reprezentacyjnego Zespołu Artystycznego Wojska Polskiego. Wręczone zostały także nagrody Miasta Cieszyna w dziedzinie kultury.
Wiec zorganizowany 20 października na wzór manifestacji sprzed stu lat, na której kilka tysięcy mieszkańców Śląska Cieszyńskiego proklamowało przynależność do Polski, było kulminacją obchodów 100 rocznicy odzyskania niepodległości.

Podczas wiecu wykonana została pamiątkowa fotografia uczestników. To również było nawiązanie do manifestacji sprzed stu lat. Na zdjęciu wykonanym 27 października 1918 r. widać rynek wypełniony po brzegi mieszkańcami regionu. Sobotnią uroczystość zwieńczyło multimedialne widowisko artystyczne „Sztandary niepodległości”, którego autorem i reżyserem jest Roman Kołakowski.

- reklama -

W tym dniu również na murze miejscowej szkoły muzycznej odsłonięta została tablica upamiętniająca Radę Narodową Księstwa Cieszyńskiego, a także pobyt w mieście w 1938 r. prezydenta RP Ignacego Mościckiego.
Ostatni dzień cieszyńskiego świętowania wypełniły występy zespołów artystycznych z całego Śląska Cieszyńskiego oraz Zaolzia.

Czy uroczystość można nazwać sukcesem?

Na konferencji prasowej, która odbyła się 26 października, podsumowano obchody jako wielki sukces. Z pewnością była wielkim wydarzeniem, które kosztowało podatników 500 tyś. zł. O takim wydatku zdecydowała Rada Miasta i burmistrz Ryszard Macura. Należy również podkreślić, że 100 tyś. zł. do puli dołożyła Rada Powiatu. Nie wiem, na którym etapie organizacji popełniono błąd, ale niestety mieszkańców ta uroczystość bardzo podzieliła. Osiągnęliśmy więc odwrotny skutek i może nawet powód do organizacji obchodów niż nasi przodkowie. Trudno tu mówić o podobnych celach, bo wtedy chodziło o manifestację przynależności do Polski. Dzisiaj już manifestacji takiej nie potrzebujemy. Przypuszczam, że 100 lat temu ani nie była obarczona takimi wydatkami, ani takiej promocji wydarzenia nikt nie oczekiwał. Mieszkańcy przybyli tłumnie z całego powiatu, bo chcieli wspólnie świętować tak ważne wydarzenie. Dzisiaj niepodległość jest tak oczywista, że pozostawiamy ją tylko jako jeden z tematów szkolnej historii lub wykorzystujemy „z okazji” rocznic. Niefortunnie obchody zbiegły się z wyborami samorządowymi, co sprowokowało wielu do ataków, czy wykorzystania pozycji do promowania się tuż przed skreśleniem krzyżyka na karcie do głosowania. Być może, bezpieczniej było wybrać inną datę i mieszkańcy nie musieliby teraz kłócić się na internetowych forach. Być może, teraz miasto nie byłoby tak mocno podzielone. Jest to z pewnością tylko „być może”. Jedni pękają z dumy, że było tak pięknie, inni czują się zawiedzeni i rozgoryczeni. Niewątpliwie wielu miało słuszne powody, by tak się poczuć. Zacznijmy więc od zaproszeń. Pominięto wiele organizacji pozarządowych, zasłużonych sportowców a nawet przedstawicieli Kościoła Ewangelickiego. Ten ostatni ma z pewnością słuszny żal. Ewangelicy bowiem są nieoderwalną częścią Śląska, ważnym elementem społeczności i historią tego miejsca. Dlaczego więc, w tak ważnej chwili, nie byli z nami ramię w ramię?

Kolejnym powodem do niezadowolenia mieszkańców był podział na lepszą i gorszą część społeczeństwa. Strefa „vip” oddzielona barierkami była niezbyt dobrze przemyślaną propozycją. I chyba nawet zaproszeni goście nie czuli się w niej dobrze, bo opuszczali ją w pośpiechu i dominowały puste krzesełka. Sporo kontrowersji wzbudził również piątkowy koncert w miejscowym teatrze. W wydarzeniu wziąć udział mogli tylko zaproszeni goście, a bilety były niedostępne. Dlaczego skierowana więc była tylko do wybranych ?
Jednak mieszkańcy te zarzuty traktują jako niedopatrzenie, a nawet zwykły ludzki błąd. W świetle wylewanych innych pretensji jest to faktycznie tylko zwykłe uchybienie.
Organizacja tak dużej imprezy w trakcie trwania ciszy wyborczej niesie za sobą bardzo duże ryzyko agitacji i promocji, omijając narzucone nakazy i zakazy.

Zacząć powinniśmy od prowadzącej uroczystość Katarzyny Raszki – Sodzawiczny kandydatki do Sejmiku Wojewódzkiego. W trakcie ciszy wyborczej taka promocja jest traktowana jak nieoficjalna agitacja, a przecież konferansjerem mógł być jeden z aktorów Sceny Polskiej Cieszyńskiego Teatru. Wisienka na torcie zarzutów dopiero jednak przed nami. Przez cały weekend mieszkańcy spierali się o sposób promocji kandydującego kolejny raz burmistrza Cieszyna.

Wszyscy uczestnicy sobotnich obchodów otrzymali pakiet pamiątkowy. Przyglądając się uważniej mogliśmy przeczytać, że Jolanta i Ryszard Macura są srebrnymi sponsorami miejskiego wydarzenia. Co to oznacza? Tylko tyle, że państwo Macurowie wsparli organizację wydarzenia kwotą 10 tyś. zł. W ciszy wyborczej rozdano 5 tysięcy pakietów z informacją o srebrnym mecenacie. Czy była więc potrzebna jeszcze dodatkowa kwota skoro miasto wydało już 0,5 mln zł? Wszystko odbyło się w zgodzie z przepisami, ale pozostawiło duży niesmak. Mieszkańcom nie umknął jeszcze jeden ważny szczegół, choć bezpośrednio nie ma wiele wspólnego z uroczystościami. Pracownicy UM otrzymali słusznie należące im się nagrody pieniężne, jednak dlaczego wypłacone na trzy dni przed wyborami? Czy i w tym przypadku nie została wykorzystana pozycja i możliwości? Takie posunięcie nie zostało, mimo nawet dobrych intencji, przyjęte dobrze. Jedno jest pewne, bez względu na to kto zostanie burmistrzem to urynkowienie zarobków będzie podstawowym wyzwaniem przyszłej kadencji. Do tego system awansu jest archaiczny i krzywdzi osoby dłużej pracujące w Urzędzie Miejskim.

Burmistrz szedł do poprzednich wyborów z hasłem stawiam na jakość. Wyszło z tego tylko „jakoś” to będzie. Warunkiem przegłosowania 0,5 mln zł. na to wydarzenie była transmisja w telewizji. W innym przypadku impreza oczywiście by się odbyła z dużo mniejszym rozmachem. Pan burmistrz obiecał, że taka transmisja będzie. Słowa dotrzymał, będzie 31 października, niestety w kiepskim czasie antenowym o 23.25 w TVP1. Powtórkę jednak można obejrzeć w TVP Polonia 3 listopada o 18:50. Wielka scena polityczna również pominęła fakt wydarzeń, które miały miejsce sto lat temu w Cieszynie. W kuluarach cieszyńskiego magistratu ale i na konferencji prasowej mówiło się o tym, że tak ważne wydarzenie będzie powodem do wizyty w naszym mieście prezydenta Andrzeja Dudy. Jak się okazało nie było jednak tak ważne i wysłano do nas Wiceministra Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej Stanisława Szweda.

Kto jest bardziej winny tej sytuacji?

Czy o takich kosztach niepodległości mówił Józef Piłsudzki? Chyba trochę w tej wolności się pogubiliśmy wszyscy. Każdy ciągnie w swoją stronę i każdy mówi o tym, że zależy mu na dobru wspólnym. Szastamy naszym „patriotyzmem”, jak zbędną miedzianą jednogroszówką.

Z pewnością miało to być ważne wydarzenie dla mieszkańców regionu, jednak pozostał wielki niesmak i wszystko przysłoniła walka o władzę. Wyszło kiepsko a echa skandali będą snuły się jeszcze długo po cieszyńskich uliczkach. Winni tu są chyba wszyscy po trochu. Rada Miasta mogła nie zgodzić się na takie obciążenie budżetu, który i tak jest w kiepskiej kondycji. Ze względu na wybory można było przenieść całą uroczystość na lepszy czas i inny termin, nie dając możliwości do wykorzystania i pozyskania głosów. Pan burmistrz do sprawy mógł podejść bardziej profesjonalnie i przewidzieć konsekwencje, jak i uchronić się teraz przed atakami. Mleko jednak się rozlało, a my możemy tylko „gdybać”. To powinna być wielka lekcja patriotyzmu, a stała się lekcją o tym, jak nie łączyć polityki z oficjalnymi uroczystościami. My nie doczekamy kolejnych obchodów za sto lat. Pozostaje nam wierzyć, że ktoś lepiej odrobi lekcje historii.