Kota w worku poproszę

0
310
Rys. Pablo Picasso. Źródło Pinterest
- reklama -

17 lutego przypada, m.in. w Polsce, Dzień Kota. Z tej okazji chcę przedstawić swój punkt widzenia na te stworzenia. I od razu zaznaczam – mogę być nieobiektywna.

Żeby nie było – mam psa, jest naprawdę kochany. I słodki, kiedy tak bardzo się cieszy z rzucanych patyków albo chrapie i we śnie powarkuje, przebierając łapami, bo śni mu się zapewne, że ucieka mu kotlet. Ale to koty darzę admiracją. Są dwa sposoby ucieczki od nieszczęść tego życia – muzyka i koty. Osobiście dorzuciłabym do tego jeszcze np. Rai Radio 1, ale ogólnie podpisuję się pod słowami Alberta Schweitzera. Te dwa byty – koci i psi – nie czują do siebie wrodzonej sympatii. Chyba dlatego, że to dwa światy. Z jednej strony mamy słynne psie oddanie, aż do syndromu sztokholmskiego włącznie, z drugiej – niezależność bez względu na oczekiwania innych. Nie ma sensu nawet pytać, gdzie kot ma to, co o nim myślisz, gdy właśnie usiadł na klawiaturze twojego laptopa i skasował bezpowrotnie ważny plik. Wiadomo. Wyrwany pazurem przycisk z literą x na moim laptopie jest dowodem na to, że niełatwo zmienić podjętą przez kota decyzję. Całe szczęście, że to wyjątkowo rzadko używana litera w polskim alfabecie.
Jednych cieszy, gdy wyświadczą psu łaskawość, głaskając go, innych cieszy, gdy kot wyświadczy łaskawość im i pozwoli się pogłaskać. To dwie zupełnie różne filozofie, dwie odmienne postawy wobec świata. Pies utwierdza nas w naszej własnej wspaniałości, kot uczy nas pokory. Halo, nie jesteś pępkiem świata – mówi egoistyczny kot egoistycznemu człowiekowi. I nie wszystkim się to podoba. Dość powiedzieć, że swego czasu był okrutnie karany za niestawianie swojego „pana i władcy” na pierwszym miejscu – wspólnie z wymykającymi się patriarchalnej kontroli kobietami. Co jeszcze różni kota od psa? Ernest Hemingway powiedział, że kotom bez trudu udaje się to, co nie jest dane człowiekowi: iść przez życie, nie czyniąc hałasu. Dotyczy to oczywiście także „najlepszego przyjaciela” człowieka – psa. Zdumiewające dla mnie, że im więcej ktoś czyni hałasu wokół siebie, tym bardziej jest z tego (i z siebie) zadowolony. Ale! Nie do końca Hemingway miał rację. Koty bez najmniejszego zażenowania potrafią głośno i dobitnie żądać ulubionego musu o 3:30 rano i nie przestaną się wydzierać, dopóki go nie dostaną. Inne różnice? Proszę bardzo. Sorry, ale pies nie jest wyzwaniem. Do obsługi psa nie potrzeba ciągle rozwijać swoich kompetencji twardych i miękkich. Instrukcja jest dziecinnie prosta. Wiadomo, jakiego przycisku użyć, żeby wywołać pożądaną reakcję. Koty reagują zawsze tak samo właściwie tylko w jednej sytuacji – na kliknięcie puszki lub rozdzieranie saszety z jedzeniem. Cała reszta kota jest jedną wielką zagadką. Zatem jeśli perspektywa bycia otwieraczem do puszek jest dla ciebie zbyt trudna do zaakceptowania, nawet nie próbuj zostać właścicielem kota. Zaraz, zaraz, jakim tam właścicielem? Dobre sobie. Muszę wreszcie zdobyć się na odwagę i powiedzieć mojemu kotu, że to on mieszka u mnie, a nie ja u niego. Cytat z memu – nic dodać, nic ująć.
Czczone w starożytnym Egipcie, później palone na stosach Europy wraz z wybuchem masowej, doprowadzonej do absurdu mizoginii i horror feminae, powoli acz konsekwentnie odzyskują utraconą pozycję w świecie ludzi. Oczywiście stan obecny ich nie zadowala – biada nam, bo końcowym celem tych fałszywych, leniwych obżartuchów jest całkowite podporządkowane sobie homo sapiens, czyli zdetronizowanie nas jako władców świata. Słodkie miny na filmikach i zdjęciach to ich podstępna i niezwykle skuteczna broń. Całkiem niedawno odkryto, a raczej wreszcie udowodniono naukowo, że głaskanie i słuchanie mruczącego kota redukuje stres, i wymyślono felinoterapię – to nowe przeznaczenie kota, po łapaniu myszy w domowych spiżarniach i towarzyszeniu czarownicom. Kto przyłożył kiedyś ucho do mruczącego kota, ten wie, o co chodzi. Najlepsza pora jest wieczorem, kiedy czytasz książkę, przychodzi kot, rozkłada się na książce i już wiesz, że to koniec czytania na dziś. Gasisz lampkę i przykładasz ucho do mruczącego kota. Tak trwasz w bezruchu, czas też się zatrzymuje, w ciszy i ciemności rozlega się tylko miarowe kocie pomrukiwanie w duecie z wibracjami… Dopóki kotu się nie znudzi. Ale to byłoby zbyt piękne, gdyby zawsze było tak cudownie. Głaskasz Toto, głaskasz, niby jest zadowolone, a tu nagle, zupełnie znienacka, wbija ci zęby lub pazur w skórę – dokładnie tam, gdzie czuć puls. Zastosowanie kota do redukcji stresu może cię zatem drogo kosztować. Kategoria „przydawania się do czegoś” jest zresztą kluczowa w kontaktach ludzi ze zwierzętami. O najbardziej oczywistych zastosowaniach zwierząt hodowanych przez nas nawet nie wspomnę (właśnie wspominam), ale weźmy chociażby psa i jego węchowy obraz świata, z którego od wieków czerpiemy korzyści. Lecz oto coraz częściej można zauważyć bardzo niebezpieczną z punktu widzenia ludzkiego panowania nad światem postawę w traktowaniu kota, pt.: Nie pytaj, co twój kot może zrobić dla ciebie, zapytaj, co ty możesz zrobić dla twojego kota. Empatia wobec kota jako element większego trendu uwzględniającego dobro przyrody, a nie indywidualna praktyka jakiejś przewrażliwionej pańci, to novum w historii ludzkości. Chyba po raz pierwszy zaczęła się szersza dyskusja wokół zasady czyńcie sobie Ziemię poddaną. Przejawem jest choćby właśnie obchodzenie w wielu krajach na świecie Dnia Kota – chodzi głównie o zwrócenie uwagi na przejawy przemocy wobec tych zwierząt oraz zachęcanie do spojrzenia na kocie pojmowanie świata i jego zachowanie bez nadmiernego antropomorfizmu. 
Tak już jest, że człowiek ma duży problem z tym, by nie mierzyć zwierząt swoją miarą. Być może ułatwia to nawiązanie relacji, ale redukuje całe bogactwo odmienności, jakie może nieść kontakt z różnym od nas bytem. I człowiek, i zwierzęta na tym tracą – mniej lub bardziej. Nawet, wydawałoby się, korzystne dla psa traktowanie go jako członka rodziny, zwykle o statusie małego dziecka, nie jest jednoznacznie pozytywne. To prawda – pies jako gatunek dzięki przywiązaniu się do ludzi występuje bardzo licznie, co jest ewolucyjnym sukcesem. Ceną jest jednak całkowite uzależnienie się od nas. Psy zostały upupione i już nie potrafią żyć samodzielnie. Zresztą! Niby tak cenimy psy za ich wierność, oddanie, zwiemy „najlepszymi przyjaciółmi”, ale nasz język nie potwierdza tej wdzięczności. Wprost przeciwnie: mamy oto byle jaką pogodę jak pod psem, marne, czyli pieskie życie, kupujemy coś za psie pieniądze, czyli za bezcen. Ktoś może się skundlić, zejść na psy, łżeć jak pies, wieszać na kimś psy. Odszczekaj to mówimy do kogoś, by odwołał swoje kłamstwa, a odszczeknąć komuś znaczy odpowiedzieć nieuprzejmie. Nazwanie kogoś psem, kundlem bynajmniej nie jest komplementem – chodzi o łajdaka, niegodziwca, zresztą często występuje w zestawieniu parszywy czy nędzny pies. Tak samo jest z powiedzeniem pies ci mordę lizał – to złorzeczenie, wyrażające niechętny lub pogardliwy stosunek do kogoś. Dozę samodzielności zachował kot: być może dlatego, że udomowił się  później niż pies, a być może dlatego, że po prostu nie jest stadnym zwierzęciem. Pochodną kociego dystansu wobec człowieka jest niejednoznaczna symbolika, jaką mu przypisujemy, i jej odzwierciedlenie w języku. Z jednej strony łączymy kota z takimi cechami jak spryt, zręczność, wdzięk, mądrość, niezależność, z drugiej strony kot to nadprzyrodzone moce, złośliwość, zdradliwość i okrucieństwo. Mamy więc kocią muzykę, czyli fałszowanie, kakofonię, możemy drzeć z kimś koty, odwracać kota ogonem, bawić się w kotka i myszkę. Ale możemy też mieć cudowną umiejętność spadania jak kot na cztery łapy, czyli poradzenia sobie w każdej sytuacji, a do osoby lubianej, kochanej mówimy: kotku, koteczku. O kimś, kto żyje tak, jak chce, a nie tak, jak chcą inni, mówimy z nutą podziwu i zazdrości, że chodzi jak kot swoimi drogami, ale już o ludziach mieszkających razem bez ślubu mówimy z niejakim lekceważeniem, że żyją na kocią łapę. Nie sposób na koniec nie wspomnieć o emocjach, jakie budzą kocie oczy: ich kształt, ich hipnotyzujące „świecenie” oraz ich legendarna zdolność widzenia w ciemności. Okulary w kształcie kocich oczu są synonimem klasy samej w sobie. Uosabiają nonszalancję i tajemniczość. Wypromowała je Audrey Hepburn w Śniadaniu u Tiffany`ego i do dziś są jednym z najbardziej pożądanych modeli, bo jak żadne opowiadają własną historię i pobudzają wyobraźnię. 
Zatem koty można podsumować jednym słowem: zdaniem ludzi są niezwykłe. A co za tym idzie: i pociągające, i niebezpieczne. Podziwiamy je i jednocześnie trochę się ich boimy. Tymczasem co do empatii wobec tych zwierząt – zalecenia są całkiem przyziemne: suchy, ciepły kąt (w zimie z braku pieca od biedy może być kaloryfer), smaczne jedzenie, czysta kuweta oraz zabawa i ogólnie czuły kontakt z opiekunem to podstawa. Pielęgnowanie w czasie choroby i towarzyszenie w starości – punkt numer dwa. Twój kot nie zawsze będzie uroczą, mięciutką, puchatą kulką, która aż się prosi o filmowanie. Wbrew teoriom spiskowym on ma tylko jedno życie. Drugiej szansy na przekonanie się, ile naprawdę jesteś wart, ci nie da. Nie wyrzucaj go, gdy ci się znudzi, zniedołężnieje, będzie wymagał większej opieki – po latach całkowicie dobrowolnego, niewyuczonego tresurą, dawania ci tego, co w nim najlepsze, tj. swojego mruczenia na twojej książce czy kolanach, po prostu na troskę zasługuje. I praktyczna rada na koniec: przed zamknięciem każdego pomieszczenia na wszelki wypadek sprawdzaj, czy przypadkiem nie ma tam kota! 
 
Ps. Nie wiem, czy psom nie dostało się tu za bardzo, ale osobiście je lubię (głównie te, które już lepiej poznałam) i trochę mi ich żal, że są tak zdane na łaskę człowieka – jak wiadomo, różnie mogą trafić.
- reklama -