W brzuchu wieloryba

0
58
- reklama -
 „Urodziłem się w brzuchu wieloryba” to słowa, które rozpoczynają album Smolika i Kev Foxa o tożsamym tytule (ang. „Belly of the Whale”) i od pierwszego dźwięku przenoszą słuchacza w tajemniczą aurę płyty. A ta, wraz z każdym kolejnym brzmieniem zachęca do jej zgłębiania… i trudno się od tego oderwać. To magiczne nagrania, które czarują w każdym akordzie, melodii i wersie, tworząc wyjątkową całość. 
 
     To wszystko za sprawą niepodważalnego kunsztu Andrzeja Smolika – jednego z najbardziej znanych i cenionych polskich producentów muzycznych, który od 2015 występuje głównie z Kev Foxem, walijskim piosenkarzem, stałym bywalcem rodzimej sceny. Nic dziwnego, kompozycje Smolika doskonale współgrają z głębokim i intrygującym głosem Keva, co sprawia, że wspólnie tworzą niezwykle klimatyczne utwory. Album wypełniony jest brzmieniami, które kojarzyć mogą się z brytyjską muzyką lat 80’ i 90’, chociaż horyzont inspiracyjny jest dużo szerszy… Na krążku usłyszymy dużo gitar, dużo pianina, ale również wiele charakterystycznych syntezatorów. Znajdziemy tu przede wszystkim spokojne ballady, nie zabraknie jednak bardziej energicznych utworów. Są skrzypce i brzmienia orkiestrowe, ale słychać także inspiracje electro-popowe, czy alternatywne. Wszystko to zostało ujęte i zmieszane w wirtuozerski sposób, godny największych światowych scen. „Belly of the Whale” to moim zdaniem niekwestionowane najlepsze wydanie ubiegłego, 2023 roku. To także pierwszy album, który w ostatnim czasie przychodzi mi do głowy, gdy mam okazję polecać komuś nową muzykę. 
Takie muzyczne bogactwo zostało zharmonizowane z niebanalną liryką. Teksty Keva są intymne, życiowe, a przy tym uniwersalne, dzięki czemu łatwo się z nimi utożsamić. Co więcej, czytane bez towarzystwa muzyki, tworzą czarujące, poetyckie historie, zaś tytułowy „Brzuch wieloryba” mieści w sobie cały wachlarz emocji, paletę uczuć i przeżyć. Artyści mówią, że tą płytą chcieli przenieść siebie i słuchaczy do czasów dzieciństwa i młodości. Tytułowy brzuch staje się miejscem (być może ulokowanym) w głowie, w którym zgromadzone są wszystkie najważniejsze wydarzenia i wspomnienia.
Płyta dostarcza więc wielowymiarowych przeżyć – to nie tylko muzyczna uczta, ale pomysł na spędzenie wieczoru. Krążek sprzyja indywidualnym rozważaniom i chwilom dla siebie, ale równie dobrze sprawdzi się w chwilach spędzanych w rodzinnym gronie. Jestem pewny, że jej MAGIA uwiedzie każdego…
…A tą można wyczuć już od pierwszych dźwięków. Album rozpoczyna się utworem o tym samym tytule, co płyta. Delikatne dźwięki pianina inaugurujące krążek natychmiast tworzą tajemniczą aurę. Mogą przywoływać skojarzenia z oceanem i rozległą przestrzenią, gdzie zostawieni jesteśmy sami sobie. Kiedy do klawiszy dołączają bas, perkusja, skrzypce i wokal Keva, rozpoczyna się muzyczny „seans”, a słuchacz z perspektywy wyobrażonego oceanu może „przenieść się” do dawnych lat. „Urodziłem się w brzuchu wieloryba, wychowałem się w dolinie wstydu, z bliznami ze szkolnego podwórka” – śpiewa Kev. Dalej wspomina – być może – swoją niespełnioną miłość z młodzieńczych lat – „ale ona biegła i musiała uciec, a potem odeszła, odeszła, odeszła, z powrotem w swoją alejkę”. Kolejną piosenką na płycie jest singlowe „Move Honey”, które kontynuuje tematyczną linię poprzedniego utworu, tyle że w zupełnie innym nastroju. Jest bardziej energetyczne i nowoczesne, a słowa refrenu „Oh what’s your move honey” dzięki swej melodyjności bez trudu utrwalają się w pamięci.
Podczas koncertu w Pszczynie, w lipcu 2023 roku, Kev skierował do zgromadzonych pod sceną słuchaczy gorącą prośbę – aby na chwilę zamknęli oczy i przenieśli się myślami do ulubionego miejsca z młodości, takiego jak klub, pub, bar czy dyskoteka. Tam, gdzie po raz pierwszy słuchali ulubionych piosenek, tańczyli do nich, przeżywali młodzieńcze zakochania i próbowali pierwszych kroków z alkoholem. Bez wątpienia ten utwór sprzyja tego rodzaju sentymentalnym podróżom do przeszłości, otwierając kolejne drzwi do wspomnień, zapraszając do introspekcji, eksplorując niuanse zdobytych doświadczeń.
Poza pięknymi, poruszającymi obrazami, które artyści pragną wywołać w umysłach słuchaczy, ukazują także te mniej optymistyczne, zgodnie z życiowym „brzuchem wieloryba”, który łączy w sobie pełno różnorodnych emocji. Jednym z moich ulubionych kawałków z albumu jest „Smoke and Mirrors”, który wnikliwie opowiada o młodzieńczych zmaganiach, iluzjach, a w konsekwencji o problemach ze snem oraz o lęku przed przyszłością. Kev opisuje tutaj dziewczynę, którą widuje wieczorami i porównuje ją do ducha, który go nawiedza. Tekst pozostawia jednak szeroką przestrzeń do interpretacji i zapewne nie ma jednej właściwej odpowiedzi, kim jest opisywana postać. Możliwe, że mara nawiedzająca wokalistę to osoba z przeszłości, która kiedyś odgrywała ważną rolę w życiu, a dziś z różnych przyczyn już jej nie ma… A być może, to wątek niespełnionej młodzieńczej miłości, który ponownie się tutaj pojawia… Autor zwraca się do tej tajemniczej osoby słowami: „siostro, jesteś gwiazdą, spędziłem większość życia, czekając na ciebie”. Wizje tej enigmatycznej dziewczyny splatają się z refrenem: 
 
„Może to taniec na ulicach, może to żołnierze na plaży, 
Może to już ostatni raz. 
Może to gwiazdy, księżyc, wzgórza. Może to nadzieja, a może po prostu pigułki. 
Może to ostatni raz.” 
 
Refren dodaje warstwy niepewności. Taniec na ulicach może reprezentować radość i beztroskę, żołnierze na plaży zaś walkę z młodzieńczymi trudnościami, a wspomnienie gwiazd, księżyca i wzgórz może odnosić się do chwil pełnych magii i inspiracji. Jednak równocześnie „Może to ostatni raz” sugeruje ulotność tych doświadczeń, podkreślając nietrwałość czasu. Ta wyjątkowa, rockowa kompozycja podkreśla nie tylko bogactwo przeżyć, ale także złożoność ludzkich uczuć, ukazując, że życie, podobnie jak album „Belly of the Whale”, to nieustanny wir różnorodnych emocji. Wraz z kolejnym utworem, nastrój ponownie ulega zmianie. „Promises”, singiel promujący płytę, wyróżnia się przebojowym brzmieniem. To niezwykłe, że hitowy charakter utworu znowu zgrabnie łączy się z głębokimi emocjami oraz poruszającym, intensywnym głosem Kev Foxa. Poza wymienionymi przeze mnie utworami na płycie znajduje się jeszcze 5 innych nagrań. To w większości ballady o pięknych tekstach i melodiach. Wszystko to zestawione razem tworzy niezwykłą całość. 
Mimo płyty genialnej pod każdym względem, w stosunku do innych wydawnictw na naszym rynku, rozgłos duetu, oraz ich osiągnięcia nie są porywające, a sprzedaż nie jest wcale tak duża, na jaką zasługuje to wydanie. Mimo to duet ma zapewnioną silną pozycję na polskiej scenie. W lecie muzycy regularnie goszczą na największych festiwalach. Tak zresztą na dobre zaczęła się moja przygoda z tym duetem. Kilka lat temu, na festiwalu „Męskie Granie”, zobaczyłem ich pierwszy raz na żywo. Uwiedli mnie wówczas koncertowym brzmieniem, którym zdeklasowali pozostałe grające tam zespoły. To zapewne zasługa Smolika, który nieustannie czuwa nad tym, by przekaz muzyki był perfekcyjny. Przyczynia się do tego także Aleksander Orłowski, perkusista występujący z artystami na koncertach, który ochwalić się może doskonałą techniką gry i świetnie brzmiącym instrumentem. 
Płyta „Belly of the Whale” to całe mnóstwo przeżyć i wiem, że w słowach nie jestem w stanie wyrazić, ile piękna niesie za sobą ta muzyka. To nie tylko kolejny album muzyczny, to opowieść o życiu, miłości i wyjątkowych przeżyciach. Zachęcam każdego do osobistego odbywania tej niezwykłej podróży. Jej piękno tkwi w subtelności i w magicznej atmosferze, która otacza cały album. Zapraszam Was w podróż do „Brzuchów wieloryba”, abyście sami mogli odkryć, co w nich ukryte..
- reklama -