Reklama zewnętrzna w naszym mieście, podobnie jak w wielu miastach i to nie tylko polskich, stała się toksyczna, zamieniła się w „wizualny smog”.
Percepcja atmosfery przestrzeni miejskiej dokonuje się nie tylko poprzez zmysły naszego ciała, czyli ten podstawowy analizator przestrzeni. Jeszcze większą rolę w postrzeganiu otaczającego nas świata odgrywa nasza głowa, nasze serce… Świat jest taki, jaki myślimy, że jest.
Różnice pomiędzy faktem obiektywnym, a iluzją, między rzeczywistym, a wymyślonym (wirtualnym) zatracają się. Dla wielu podziw dla piękna otaczającego nas świata jest kategorią śmieszną i nieaktualną. Wszystko ulega wieloznacznej interpretacji, dynamiczny jest również rytm naszej percepcji. Pomimo wszystko ważne jest nasze osobiste odczucie, bez względu na to, czy jest przekazywalne, czy nie. „Działanie” obserwatora jest w tym wypadku tak samo ważne jako obecność obrazu przestrzeni. Tworząc obraz tego, czego doświadczam mogę wybrać i wziąć z kształtu tyle, ile chcę.
Takie rozważania z zakresu teorii percepcji towarzyszą mi całe życie, pomagają mi zrozumieć obojętność mieszkańców na poziom toksyczności atmosfery miejskiej, kulturowego charakteru miejsca, jego otoczenia, kontekstu.
Stresogenność reklamy
Poziom wizualny przestrzeni publicznej ma zasadniczy wpływ na psychikę mieszkańców, wpływa na ich komfort estetyczny i wreszcie tworzy „image” miasta.
Reklama zabiera nam historyczną spuściznę. Okazało się, że już nie mieszkamy wśród domów, mieszkamy wśród płacht i ekranów reklamowych. Na dodatek cała reklama zewnętrzna, która nas otacza jest chaotyczna, niszcząca, bałaganiarska, byle jaka.
W większości wypadków nie przynosi żadnych pozytywnych, estetycznych wartości.
Wśród przyczyn ekspansji różnorodnych form reklamy wymienia się niedoskonałe prawo oraz niską skuteczność jego egzekucji.
W rzeczywistości sytuacja ta odzwierciedla grę sprzecznych interesów. Z jednej strony reklama zewnętrzna jest formą działalności gospodarczej, z drugiej instrumentem wizualnej agresji. Stresogenność reklamy jest konsekwencją przeciążenia sensorycznego, a także negatywnego wpływu niektórych sposobów jej eksponowania na ludzkie zdrowie oraz bezpieczeństwo ruchu w przestrzeni publicznej miasta.
Została zatracona równowaga pomiędzy interesami reklamodawców i mieszkańców miast. Nic nie chroni naszego prawa do względnie uporządkowanego, przynajmniej neutralnego otoczenia, które jest przecież tłem naszego życia.
Nie trudno o przykłady obecności reklam na obszarach objętych ochroną konserwatorską, na elewacjach budynków zabytkowych, znanych, współczesnych ikon architektonicznych, czy w krajobrazie otwartych terenów zielonych i rekreacyjnych.
Świadczy to o upadku kultury wizualnej i ogólnej wrażliwości estetycznej korzystających z wspólnego dobra, jakim jest przestrzeń publiczna
Wolnostojące, przypadkowo rozmieszczone nośniki reklamowe ograniczają płynność ruchu pieszego oraz stanowią przeszkodę utrudniającą osobom niewidomym i niedowidzącym bezpieczne poruszanie się chodnikami. Beneficjent funduszu RPO nie daje dobrego przykładu…
Ustawa krajobrazowa
Jest ogólnie wiadomym fakt, iż prawo do przygotowania gminom uchwał reklamowych dała ustawa krajobrazowa, obowiązująca od 11 września 2015 r. Reguluje ona kwestię obecności reklam w przestrzeni publicznej.
Na jej podstawie rady gmin mogą (nie muszą) określić w formie uchwał, gdzie i jakie reklamy można umieszczać, jakie mają mieć gabaryty, a także, z jakich materiałów budowlanych mogą być wykonywane.
Podejmowane uchwały mają mieć charakter prawa miejscowego. Na terenie objętym uchwałą gminy będą mogły pobierać opłatę za wiszące reklamy (stawki ustalą same, ale nie mogą one przekroczyć tych maksymalnych z ustawy). Co istotne, ustawa wprowadza wysokie grzywny za umieszczanie reklam niezgodnych z uchwałą rady gminy. Mają one wynieść 40-krotność opłaty reklamowej. Karę pieniężną może nałożyć burmistrz, i w ten sposób zasilić budżet miasta…
Więc w czym jest problem?
Stosunek władz samorządowych do problemu nie jest jednoznaczny. Intencje walki z reklamami zderzają się często z potrzebą maksymalizacji przychodów pochodzących z opłat legalizujących reklamy. Obawa ich utraty powstrzymuje przed rozwiązaniami radykalnymi. W ten sposób reklama ma bardzo wpływowych, skutecznych i potężnych obrońców.
Możemy skorzystać z doświadczeń wielu miast europejskich, które tą radykalną drogą rozwiązały problem reklamy zewnętrznej. Spadek liczby nośników i powierzchni reklamowych może być bowiem zrekompensowany wzrostem kosztów eksponowania reklam w przestrzeni i na nieruchomościach będących w gminnym zarządzie. Zgoda na ustawienie reklamy, czy wykorzystanie powierzchni reklamowych może być znacznie bardziej kosztowna.
Niektóre z firm outdoorowych deklarują poparcie dla tego typu działań, inne uważają je za formę ograniczenia swobody działalności gospodarczej i wolnej konkurencji.
Bezradność i brak skuteczności w zmierzeniu się z chaosem reklamowym bierze się poczęści z rozproszenia odpowiedzialności za ład przestrzenny i wizualny w mieście. Inną przyczyną jest na ogół słaba pozycja Architekta Miasta lub Miejskiego Plastyka w wewnętrznej strukturze władz samorządowych. Wyrazem braku zaufania w kompetencje ww. urzędników odpowiedzialnych za ład przestrzenny i wizualny w miastach są ograniczone ich uprawnienia decyzyjne.
W tej sytuacji naszym obywatelskim obowiązkiem jest powiedzieć, że już tego nie chcemy, że to jest część naszej egzystencji, naszej wolności i prawa do oddychania czystym powietrzem. Nie chcemy żyć w przestrzeni skażonej smogiem wizualnym!