Wbrew pozorom, wcale nie mam na myśli rzeczy materialnych. Choć tak, zdecydowanie uważam, że zbyt szybko pozbywamy się przedmiotów, które można jeszcze naprawić lub wykorzystać w inny sposób – oj, jak bardzo moglibyśmy ograniczyć ten bezmyślny konsumpcjonizm! Myślę, że będziemy jako społeczeństwo dorastać coraz bardziej do idei Zero Waste, ale dziś nie o tym.
Niedawno odbyłam długą rozmowę z bardzo świadomą kobietą i – jak to zwykle się nam zdarza – zeszłyśmy też na tematy rozwojowe. Nie po raz pierwszy w rozmowie z nią uderzyło mnie coś, co po głębszym zastanowieniu uznałam za bardzo ważne w życiu każdego z nas. Mianowicie patrzenie za swoje cechy, jak na zasoby jakimi dysponujemy. Wiem, na razie brzmi enigmatycznie, ale w sumie jest w teorii zaskakująco proste. Jak myślisz, czy dla większości osób łatwiejsze jest wymienienie swoich wad, czy zalet? Tego, co chciałyby w sobie zmienić, czy tego, co w sobie lubią? Z mojego doświadczenia wynika, że dosyć szybko potrafimy powiedzieć nad czym musimy popracować,
a mówić o sobie dobrze, jest nam trudno. Wiele osób musi się tego długo uczyć, nie wszystkim się udaje. Co z tego wynika? Chyba nie trzeba tłumaczyć. Obraz siebie jako kogoś wybrakowanego, niepełnowartościowego, gorszego od innych (szczególnie od tych, którzy tak pięknie wyglądają w mediach społecznościowych i takie wspaniałe sukcesy odnoszą… ech, można tylko pomyśleć „nigdy mu/jej nie dorównam”, prawda?).
A gdyby tak wziąć pod lupę każdą swoją cechę, zaczynając od tej najmniej lubianej, i – zamiast myśleć jak się jej pozbyć – zastanowić się, co z niej wynika dobrego? Tak przewrotnie i z uporem, postarać się zobaczyć, jakim zasobem dysponujemy?
Przykład: jesteś osobą, która musi mieć wszystko pod kontrolą i bardzo skrupulatnie planuje swoją pracę i czas. Lubisz mieć pewność, że wszystko co ma być zrealizowane – na pewno będzie. To dla Ciebie ważne. W konsekwencji denerwuje Cię każda nagła zmiana planów, generuje olbrzymi stres. To z pewnością także uciążliwe, gdy masz poczucie, że zbyt często na Twoich barkach spoczywa ciężar realizacji wielu zadań, bo łatwo w pracy dać kolejny projekt komuś, kto stanie na głowie, by go zrealizować, prawda? Świetnie byłoby czasem móc powiedzieć, że to nie Twoja sprawa, nie chcesz się wciąż przejmować? Dobra strona jest taka, że jesteś postrzegany jako osoba solidna i godna zaufania. To pozytywne cechy. Patrząc z tej perspektywy, dużo łatwiej jest z nieco większą elastycznością podejść do tego w taki sposób: „Jestem solidny, konsekwentny i godny zaufania. Potrafię dotrzymać danego słowa. Ale mam prawo odmówić, gdy coś realnie przerasta moje siły. Mam prawo do bycia asertywnym, ale moja konsekwencja i umiejętność kontroli sytuacji jest zaletą, nie wadą!”
Wiem, łatwo mówić, trudniej zrobić. Czasem trzeba włożyć sporo pracy w to, by w cechach, które od wielu lat nam ciążą, zobaczyć coś pozytywnego. Ale… mam wrażenie, że z punktu, w którym to się udaje, dużo łatwiej spojrzeć bardziej optymistyczne na możliwość wprowadzenia zmian. Jeśli coś wydaje się zupełnie do niczego – zniechęca do pracy. Jeśli widzimy jakiś pozytyw – mamy w sobie więcej nadziei i chęci do działania. Widzimy, co można wykorzystać i kiedy, a co naprawdę wymaga zmiany. I czasem okazuje się, że problem nie leżał wcale tam, gdzie go pierwotnie widzieliśmy. Warto sprawdzić, nie sądzisz?
Spróbujesz? Czego w sobie, w swoim zachowaniu nie lubisz? Przypomnij sobie lub wyobraź sytuację, gdy okazuje się, że w czymś Ci to bardzo pomaga. „Przytul” to i powiedz: „dziękuję, pomagasz mi, tylko muszę bardziej świadomie z ciebie korzystać”.