Aneksję Zaolzia przedstawiano jako „wyprzedzenie” Niemców. Gorąco odżegny-
wano się od posądzeń o współpracę z Hitlerem, powtarzając bajki o walkach z Niemcami o Bogumin. Niestety mimo wielkich słów, odwołań do honoru, sprawiedliwości dziejowej i że to „palec Boży pokazuje taką drogę” itp., antyczeska polityka ministra Józefa Becka w 1938 r. była (najdelikatniej rzecz ujmując) bardzo kontrowersyjna.
Po 1925 r. relacje polsko-czechosłowackie zostały poprawnie uregulowane. Jednak po obu stronach nie było wspólnej woli dla zacieśnienia współpracy. „Z wzajemnością” uważano państwo sąsiada za nietrwałe i będące pierwszym i głównym celem rewizjonistycznej polityki niemieckiej. Na wzajemne stosunki cieniem rzucała się rywalizacja o rolę lidera w polityce środkowoeuropejskiej i sytuacja polskiej mniejszości na Zaolziu. Na nic się zdały wielokrotnie podejmowane przez Francję próby zbliżenia swoich sojuszników.
Antyczeski zwrot w polskiej polityce, który nastąpił po 1934 r., postanowił wykorzystać Adolf Hitler.
5 listopada 1937 r., przekazał polskiemu ambasadorowi w Berlinie Józefowi Lipskiemu, że chciałby, aby Polska była kluczowym współpracownikiem w realizacji jego planów m.in. dot. Czechosłowacji. Oferta ta została przyjęta w czasie wzajemnych spotkań ministra Józefa Becka i Hermana Göringa w styczniu i lutym 1938 r. W odpowiedzi Göring zapewniał, że interesy Polski „w rejonie Morawskiej Ostrawy nie będą dotknięte”, a strona polska będzie uprzedzona o niemieckich antyczeskich działaniach.
Wiara w szczere intencje Hitlera
Kiedy latem 1938 r. w czasie narastającego napięcia czechosłowacko-niemieckiego, Francja wystąpiła do rządu polskiego z prośbą o deklarację, że w przypadku konfliktu, Polska nie zaatakuje Czechosłowacji i wypełni zobowiązania sojusznicze wobec Francji. Minister Beck uznał tę notę „za niewłaściwą” i podkreślił, że los Czechosłowacji jest Polsce obojętny. Nie był jednak szczery, bo w tym samym czasie zacieśniał antyczechosłowacką współpracę z Niemcami. 24 sierpnia 1938 r. ambasador Lipski poinformował Göringa, że Polska odrzuciła zabiegi mające ją wciągnąć do „kombinacji antyniemieckich”. Dodał także, że Polska nie wierzy w propagandę międzynarodową przedstawiającą politykę niemiecką jako wysuwającą ciągle nowe żądania wywołujące konflikty. Sam Beck 8 września 1938 r. stwierdził, że zajęcie przez Niemcy całej Czechosłowacji uznaje za niemożliwe.
Im bardziej narastał kryzys sudecki tym bardziej konkretna stawała się polsko-niemiecka współpraca.
16 września 1938 r., w okólniku dla ambasadorów polskich w Europie nakazywano im poparcie dla niemieckich postulatów wobec Czechosłowacji. Jednocześnie rozpoczęto już prace nad przygotowaniem administracji, dla terenów, które miały być zajęte. Chodziło nie tylko o Zaolzie, ale zaplanowano także obsady komisariatów polskiej policji i sądu w Morawskiej Ostrawie i posterunku w Witkowicach. 20 września 1938 r. na spotkaniu w Berghofie na polecenie mini. Becka, ambasador Lipski poinformował Adolfa Hitlera, że w ciągu ostatnich miesięcy rząd polski czterokrotnie odrzucił propozycję państw zachodnich (w tym swojego sojusznika Francji) przyłączenia się do interwencji międzynarodowych w obronie Czechosłowacji. Ustalono też sprawę polskich roszczeń wobec Zaolzia włącznie z Boguminem, a Hitler zapewniał, że nie udzieli gwarancji granic Czechosłowacji bez dania takich gwarancji przez Polskę, Węgry i Włochy. Jednocześnie zadeklarował, że gdyby doszło do czesko-polskiego konfliktu, to Rzesza stanie po stronie Polski.
Wodzu prowadź … na Ostrawę i Witkowice
Następnego dnia tj. 21 września 1938 r. rząd polski oficjalną notą wypowiedział Czechosłowacji część umowy wzajemnej z 1925 r. dot. ochrony mniejszości narodowych i zażądał od Pragi zgody na zmianę granicy. Jednocześnie na granicy rozpoczęto koncentrację oddziałów specjalnie powołanej Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Śląsk” (SGO „Śląsk”). Do działań na Zaolziu skierowano też grupy dywersyjne, których zbrojne ataki, miały przekonać opinię międzynarodową o rzekomym wybuchu powstania mniejszości polskiej w Czechosłowacji. Powołano ochotniczy Legion Zaolziański, a przy granicy rozpoczęła także nadawanie radiostacja wzywająca (na szczęście bezskutecznie) Polaków na Zaolziu do wystąpienia zbrojnego. W całym kraju rozpętano akcję propagandową na niespotykaną dotąd skalę. Zaangażowano w nią wszystkie środki przekazu oraz służby i administrację państwową. Na terenie całej Polski organizowano wielkie manifestacje antyczeskie i popierające politykę rządu. m.in. w Warszawie zorganizowano największą manifestacje w historii II Rzeczypospolitej, na której zgromadziło się około 250 tysięcy ludzi. Robotnicy i urzędnicy w czasie godzin pracy, byli bezpłatnie przewożeni specjalnymi pociągami do większych miast na te zgromadzenia. W czasie manifestacji wzywano do walki z „czeskim imperializmem” i „Czechokomuną”.
O tych działaniach na bieżąco informowano stronę niemiecką, m.in. 24 września ambasador Lipski powiadomił Ribbentropa o zablokowaniu przez Polskę komunikacji z Czechosłowacją. Z kolei niemiecki ambasador w Warszawie Hans Adolf von Moltke, 26 września depeszował do Berlina: „Nieprawdą jest też, iż p. Beck odrzucił myśl współdziałania (…), przeciwnie, podczas rozmowy całkiem nie pytany dał mi bardzo poufną informację o koncentracji polskich oddziałów”.
28 września ambasador Lipski i urzędnicy hitlerowskiego MSZ (Auswärtiges Amt) z Ernstem von Weizsäckerem na czele, wspólnie ustalili szczegółowy plan „rozgraniczenia interesów polskich i niemieckich”, m.in. przebieg nowej granicy w rejonie Bogumina.
Z 3 wariantów przygotowanych na polecenie mini. Becka, dwa przewidywały zajęcie również Morawskiej Ostrawy i Witkowic. Wiele miało zależeć od tego jak się rozwinie sytuacja; jaka będzie reakcja mocarstw i czy Czesi będą się bronić zbrojnie.
Zanim rozpoczęła się konferencja monachijska (29-30 września 1938 r.), minister Beck zdążył jeszcze zerwać połączenia kolejowe, lotnicze i telefoniczne z Czechosłowacją oraz odrzucić kompromisową propozycję Czechów popartą przez Francję i Anglię.
Po Monachium
Mimo nieskrywanych chęci do wzięcia udziału w konferencji monachijskiej, min. Beck nie został zaproszony. Postanowił więc działać i 30 września najpierw zwrócił się do hitlerowskich Niemiec z pytaniem, czy w razie wybuchu wojny polsko-czechosłowackiej III Rzesza zajmie życzliwe wobec Polski stanowisko, na co minister Ribbentrop odpowiedział pozytywnie. Tego samego dnia około godz. 23.45 w Pradze złożono polskie ultimatum z żądaniem niezwłocznego przekazania Zaolzia. Termin odpowiedzi określono na 12 godzin, a jej brak lub odmowa groziły interwencją zbrojną. Osamotniona i „sprzedana” w Monachium Czechosłowacja przyjęła ultimatum.
Mimo niezadowolenia miejscowych Niemców i części niemieckiej administracji niższego szczebla, zgodnie z ustaleniami z Hitlerem armia niemiecka nie zajęła Bogumina. Choć Wehrmacht zaczął przejmować przyznane w Monachium tereny już 1 października i mógł wejść do granicznego Bogumina w ciągu godziny (witany przez lokalnych Niemców) cierpliwie czekał aż do 9 października 1938 r. na przybycie wojska polskiego. Na nowej polsko-niemieckiej granicy 10 października doszło do oficjalnego, przebiegającego w koleżeńskiej atmosferze spotkania oficerów polskich i niemieckich. Jak dobrze przygotowano tę współpracę, pokazuje fakt, że w czasie całej operacji zajęcia Zaolzia nie doszło do żadnego, nawet najmniejszego incydentu z Niemcami…
Mimo oddania Zaolzia, antyczechosłowacka polityka min. Becka jeszcze się nasiliła. Już 7 października 1938 r., w czasie kiedy wojsko polskie jeszcze zajmowało Zaolzie, nakazał on rozpoczęcie przygotowań do największej w historii II RP akcji dywersyjno-terrorystycznej „Łom”. Od 22 października do końca listopada 1938 r. liczące ponad 600 ludzi, nieumundurowane oddziały dywersyjno-terrorystyczne (również oddelegowani oficerowie i żołnierze Wojska Polskiego oraz duża grupa Zaolziaków) kilkadziesiąt razy atakowały terytorium czechosłowackiej Rusi Podkarpackiej. Jednocześnie szef polskiej dyplomacji podjął nieudaną próbę wciągnięcia Rumuni do podziału wschodnich krańców Czechosłowacji.
Kiedy 1 listopada 1938 r. doszło do tzw. arbitrażu wiedeńskiego mającego zaspokoić węgierskie żądania terytorialne, Polska postawiła Pradze kolejne ultimatum, znowu grożąc użyciem siły zbrojnej. Zażądano nowych ustępstw granicznych, tym razem w czadeckim oraz na Orawie i Spiszu. Przy gwałtownych protestach tamtejszej ludności słowackiej wytyczono nową granicę. W czasie jej obsadzania, 25 listopada pod Čadcą i dwa dni później na Zdziarskiej Przełęczy na Spiszu, doszło do krwawych starć z oddziałami armii czechosłowackiej. Po obu stronach byli zabici i ranni. Zniszczyło to wcześniej niezwykle silne propolskie sympatie wśród Słowaków.
Te działania dyplomatyczne i zbrojne (już po aneksji), jasno pokazują, że w antyczechosłowackiej polityce min. Becka, Zaolzie i polska mniejszość w Czechosłowacji nie tyle była podmiotem, co przedmiotem wielkomocarstwowego „zadęcia”, którego celem było rozbicie Czechosłowacji.
Jesienią 1938 r. w Europie Zachodniej, Polska miała opinią państwa będącego de facto sprzymierzeńcem Rzeszy i naśladującego jej metody. O naszym kraju prasa i politycy mówili jako o „szakalu na smyczy Hitlera”. W kraju mimo zmasowanej propagandy również pojawiły się (nieliczne) głosy – wyciszone przez cenzurę autorytarnego państwa – krytykujące podjęcie słusznej sprawy odzyskania Zaolzia w tak złym momencie europejskiego kryzysu i w najgorszym z możliwych towarzystwie – Hitlera.
Zajęcie przez Niemcy 15 marca 1939 r. Czech i Moraw, oraz stworzenie zwasalizowanego wobec Berlina państwa słowackiego, dramatycznie pogorszyło sytuację strategiczną Polski i pokazało kompletne fiasko antyczechosłowackiej polityki ministra Becka.
——————————————————–
Osoby zaskoczone, lub zainteresowane tą tematyką, odsyłamy w pierwszej kolejności do dokumentów źródłowych np. zebranych w publikacji pt. Polskie dokumenty dyplomatyczne 1938, red. Marek Kornat, Warszawa 2007.