Zmiany, zmiany, zmiany – jak w filmie Barei, tak i w Podbeskidziu. Poprzedni sezon obfitował w wiele roszad, a największe tąpnięcie nastąpiło jeszcze przed jego rozpoczęciem. 19 czerwca 2018 r. prezes Tomasz Mikołajko podał się do dymisji, odsuwając tym samym na bok problemy stricte sportowe. Dymisja Mikołajki wzmogła dywagacje na mniej przyjemny temat – zaległości finansowych.
Tymczasowym prezesem mianowano mniejszościowego akcjonariusza Podbeskidzia – Edwarda Łukosza. Jak się później miało okazać, zastał on klub tonący w milionowych długach. Oprócz sporych zaległości wobec piłkarzy, a także nieopłacalnych umów sponsorskich problemem były m.in. opłaty za obóz przygotowawczy na Słowacji. Mało tego, ekipie spod Klimczoka groziło nawet bankructwo. Nowy sternik Podbeskidzia pokrył część długów z własnej kiesy, a do spłaty zadłużenia przyczyniły się również władze Bielska-Białej. Pożar udało się ugasić.
W takich okolicznościach drużyna przystępowała do rozgrywek Fortuna I ligi w sezonie 2018/19 pod wodzą Krzysztofa Brede, który zastąpił na stanowisku trenera Adama Noconia. Tym razem obyło się bez buńczucznych zapowiedzi awansu do ekstraklasy, tak bardzo doniosłych w poprzednich latach. Promocji do najwyższej klasy rozgrywkowej nie należało zresztą oczekiwać. Runda jesienna w wykonaniu piłkarzy Podbeskidzia wyglądała przyzwoicie, aczkolwiek nie rewelacyjnie. Na pewno dostrzegalna była poprawa jakości meczów. Za kadencji Adama Noconia, delikatnie mówiąc, gracze nie grali zbyt atrakcyjnie. Zyskała ofensywa, ucierpiała za to mocniej organizacja gry w defensywie, co skutkowało dużą liczbą bramek, także tych straconych. Niemniej jednak pojawiały się spektakularne zwycięstwa (4:1 z Wartą Poznań czy 5:0 z Wigrami Suwałki), które pozwalały spojrzeć na przyszłość przychylnym okiem.
Miniony rok „Górale” zakończyli na 5. miejscu w tabeli i z nowym człowiekiem na stanowisku prezesa – Bogdanem Kłysem. Niektórzy kibice marzyli o ekstraklasie, ale ich marzenia zostały dość szybko storpedowane. Początek rundy wiosennej obnażył braki zespołu, który nie był gotowy do walki o najwyższe cele. Irytować mogły w szczególności gole tracone w końcówkach spotkań. Nowy prezes zdecydował się zakończyć współpracę z dyrektorem sportowym – Andrzejem Rybarskim. Trener natomiast wobec utraty szans na awans zaczął odważniej stawiać na młodzież, dzięki czemu klub zajął trzecią pozycję w klasyfikacji Pro Junior System i zarobił dodatkowe 1,1 mln zł. Przy okazji kibice mogli się przekonać na własne oczy, że poza Kacprem Kostorzem są w Podbeskidziu inne „młode wilczki” z dużym potencjałem: Kacper Gach czy Damian Hilbrycht. Warto odnotować również uzyskanie korony króla strzelców Fortuna I ligi przez napastnika Bielszczan – Valerijsa Sabalę, do której wystarczyło mu 12 bramek.
Po wielu gruntownych zmianach drużyna pragnie uzyskać pewną stabilizację. Krzysztof Brede otrzymał od prezesa kredyt zaufania i pozostaje najdłużej pracującym trenerem Podbeskidzia od czasów Leszka Ojrzyńskiego. Kapitan – Łukasz Sierpina, przedłużył kontrakt do końca czerwca 2021 r. Trudną sytuację finansową także udało się uspokoić. Widać promyk nadziei, więc być może jeszcze zaświeci słońce nad „Góralami”.