Zmień świat na lepszy

0
2003
Yoko i Jerry, fot. arch. autora
- reklama -

Kto był w schronisku pamięta długo te oczy pełne nadziei wpatrzone w potencjalnego właściciela i ciche skomlenie, lub wręcz odwrotnie, smutnego psa w kącie boksu ze zwieszoną głową, który nie liczy już na radość i szczęście z posiadania własnego domu, rodziny i miłości. Wybór nie jest łatwy, w schroniskach przebywa po 200-300 psów i kotów i każdy chce zostać WYBRANY. Bądźmy więc wrażliwi na cierpienie braci mniejszych, którzy są od nas całkowicie zależni, zmieńmy ich świat na lepszy, a odpłacą nam wiernością i bezinteresowną miłością, wartościami deficytowymi w dzisiejszym świecie.

Jestem właścicielką dwójki adoptowanych psów. Chciałam się podzielić swoim doświadczeniem i opowiedzieć jak wyglądała adaptacja w moim domu psiaków po przejściach przysposobionych ze schroniska. Przede wszystkim decyzja nie była trudna…. Kocham psy i dom bez nich nie jest dla mnie domem pełnym. Kiedy odeszły moje ukochane sunie rasy buldog francuski, nie wahając się złożyłam podanie w Fundacji zajmującej się adopcją molosowatych, o przysposobienie buldożka francuskiego. Ludzie kupując szczeniaka na ogół nie zastanawiają się nad potrzebami i problemami związanymi z daną rasą psa. Kiedy zaczynają się kłopoty behawioralne bądź zdrowotne pupil ląduje w schronisku lub co gorsze na ulicy.
Taką właśnie około 6-cio letnią suczkę adoptowałam ze schroniska w Mysłowicach w styczniu 2016 r. Według informacji uzyskanych w schronisku została wyrzucona z samochodu. Przez dłuższy czas podczas spacerów, kiedy zatrzymywał się samochód na ulicy i wysiadali z niego ludzie, sunia była mocno spięta i bacznie ich obserwowała. Do domu przywiozłam ją w fatalnym stanie, była wychudzona, ważyła niecałe 9 kg przy normalnej około 13 kg. Miała problemy skórne i wymagała leczenia weterynaryjnego. Dwa tygodnie kwarantanny w schronisku też musiały bardzo zaważyć na jej psychice. Dostała na imię YOKO. Nas domowników zaakceptowała bezwarunkowo natomiast innych osób nie tolerowała, zwłaszcza mężczyzn. Wykazywała się wobec nich dużą dawką agresji, na spacerach musieliśmy bardzo uważać, by nie gryzła przypadkowych przechodniów. Mimo, że minęły już 3 lata od adopcji, nadal wymaga uwagi na spacerach i kontroli zachowania. Są sąsiedzi lub osoby spotykane na spacerze, z którymi wita się radośnie, pozwala się pogłaskać. Są też takie, którym nie pozwoli do siebie podejść. Nie bardzo też toleruje dzieci i niestety wykazuje się bojowym nastawieniem do innych psów. Spacery z nią, jak z każdym psem są wielka przyjemnością, niemniej musimy uważać, dlatego sunia chodzi zawsze na smyczy. Miejscem, gdzie jest spuszczana to rodzinna posesja, na której może wybiegać się do woli w towarzystwie zaprzyjaźnionych psów córki. Pomijając te problemy związane z jej czasami nieprzewidywanym zachowaniem, jest bardzo przez nas kochana i myślę, że vice versa.
Po roku od adopcji YOKO, okazało się, że trzeba ratować kolejnego buldożka. Oczywiście następny piesek również z adopcji tym razem 3,5 letni samczyk, który z poważnymi problemami zdrowotnymi znalazł się w przytulisku w Oławie. Został odebrany interwencyjnie najprawdopodobniej z pseudo hodowli. Jego historia to trzej kolejni właściciele, którzy z zapałem zabierali się do leczenia psa, ale zapał szybko mijał, bo niestety alergii nie da się wyleczyć. Piesek będzie na lekach i pod stałą opieką weterynaryjną do końca swego życia. Wszedł do naszego domu z pełną ufnością i wyrozumiałością wobec YOKO, która nie bardzo chciała zaakceptować nowego przybysza. Dzisiaj są w dobrych relacjach. JERRY, bo tak ma na imię piesek, jeśli chodzi o charakter, jest odwrotnością YOKO. Bardzo spokojny, grzeczny, chodzi luzem na spacerze, kocha wszystkich bez wyjątku. Bardzo mnie pilnuje i nie lubi zostawać beze mnie w domu, mimo, że jest z Nim YOKO i inni domownicy. Nie wiem, czy mam rację, ale tłumaczę sobie Jego zachowanie tym, że traktowany był jak „puchar przechodni” i boi się kolejnej zmiany.
Z mego własnego doświadczenia z adoptowanymi psiakami wynika jedno, jest to bardzo odpowiedzialna decyzja i należy się liczyć z mogącymi wystąpić problemami. Natomiast właściwe podejście do tych zwierząt, z różnymi doświadczeniami i często przebytą traumą, z należytą uwagą, danie im poczucie bezpieczeństwa, opieki, przede wszystkim miłości powoduje, iż problemy z czasem będą dużo mniejsze. Nigdy nie myślałam, że dorosłe zwierzę może tak szybko zaakceptować nowy dom i nowe otoczenie, zawsze miałam zwierzaki od szczeniaka. Okazuje się, że jak to mówią, „miłość czyni cuda”. Mam wrażenie, że one czują się u nas tak, jakby były tu zawsze.
W moim rodzinnym domu zawsze były zwierzęta. Psy, żółwie, chomiki. Wrażliwość na psią krzywdę przeszła na kolejne pokolenie i u córki znalazła dom suczka w typie husky o pięknych błękitnych oczach znaleziona na parkingu na autostradzie. Miała więcej szczęścia niż YOKO, bo nie musiała przechodzić kwarantanny w schronisku. Córka podpisała zobowiązanie o oddaniu suczki w przypadku zgłoszenia się właściciela w ciągu miesiąca od daty adopcji. Nikt się nie zgłosił i jest już w naszej rodzinie 6 lat.
Ze swej strony apeluję do wszystkich ludzi dobrego serca, nie kupujcie szczeniąt niewiadomego pochodzenia z pseudo hodowli, od hodowców pod płaszczykiem różnych Stowarzyszeń, którzy nawet wydają jakieś metryki, rodowody. Dla tych ludzi liczą się tylko pieniądze. Na przykładzie JERREGO pochodzącego z takiej „hodowli” można stwierdzić, że 50 % jego potomstwa będzie miało potężne problemy zdrowotne. Popyt czyni podaż, wiec od nas zależy ukrócenie tego typu działalności. Adoptujmy, kochajmy, pomagajmy.
Zachęcam więc do adopcji, do której sama się bardzo przekonałam.
Janina Żukowska

- reklama -