W swoim czwartym meczu na mistrzostwach świata w hokeju reprezentacja Polski doznała czwartej porażki. W środowy wieczór lepsi od biało-czerwonych okazali się Słowacy. Dziś Polacy mają dzień przerwy.
Gdy w pierwszym środowym spotkaniu na lodowisku w Ostrawie reprezentanci Nieniec rozgromili Łotwę 8:1 mieliśmy głębokie obawy, że tego dnia wyżej notowane drużyny chcą sobie zorganizować festiwal w zdobywaniu bramek. W końcu mistrzostwa wkraczają w decydującą fazę grupową, każda z drużyn mierząca w fazę play-off nie tylko pragnie zająć dobrą pozycję wyjściową, ale również puścić do rywali sygnał, że łatwo z nami nie będzie. Niemcy, którzy na tym turnieju grają w kratkę, a świetne mecze, jak choćby zwycięstwo 6:4 ze Słowacją, przeplatają zdecydowanymi porażkami (po 1:6 ze Szwecją i Stanami Zjednoczonymi), właściwie po tej wygranej zapewnili sobie udział w ćwierćfinałach.
Miejsce w fazie play-off mają właściwie zapewnione i Słowacy. Opromienieni poniedziałkową wygraną z Amerykanami byli zdecydowanymi faworytami pojedynku z Polską. Do meczu przystępowali jednak w dramatycznych okolicznościach, bo wiele rozmów w ostrawskiej hali zdominował temat zamachu na premiera Słowacji Roberta Fico, który w chwili rozpoczęcia meczu wciąż był operowany. Gdy jednak zabrzmiał sygnał rozpoczynający mecz, zarówno na lodzie, jak i na trybunach wiodącymi emocjami stały się te związane wyłącznie z hokejem.
Mecz już od pierwszych minut ułożył się po myśli Słowaków, a Polacy po raz kolejny dość szybko stracili dwie bramki. Dokładnie taki scenariusz wydarzył się w meczu ze Szwecją oraz Francją. Po pierwszej fazie meczu mogło się wydawać, że Słowacy będą chcieli dogonić Niemców w ilości zdobytych goli, na szczęście reprezentanci Polski dwoili się i troili w defensywie, by nie dopuścić do utraty kolejnych goli. Najlepszą tercją w wykonaniu biało-czerwonych okazała się druga odsłona, gdy mecz się wyrównał, a Polacy przy odrobinie szczęścia mogli pokusić się o bramkę kontaktową.
W trzeciej tercji wciąż tliły się polskie nadzieje, jednak stalowa tego dnia słowacka defensywa na niewiele pozwalała Polakom. Z kolei coraz częściej kotłowało się pod bramką biało-czerwonych, do której dostępu bronił fenomenalnie Tomáš Fučík. Niestety w 52 min spotkania doznał kontuzji i został zmieniony przez Davida Zabolotnego, który choć również znakomicie wszedł w mecz i wybronił w trudnych sytuacjach, to jednak nie uchronił nas przed utratą dwóch kolejnych goli. Ostatecznie Słowacy wygrali ten 4:0.
Dziś reprezentacja Polski ma dzień przerwy, kolejny mecz rozegra w piątek ze Stanami Zjednoczonymi. Polacy wciąż mogą uratować miejsce w światowej elicie – najprawdopodobniej o wszystkim będzie decydować ostatni, poniedziałkowy mecz z Kazachstanem.