Siła jest kobietą!!!

0
1238
fot. M. Perz
- reklama -

Fakt, że zjawisko przemocy domowej występuje wszędzie jest bezsprzeczny. Nadal jednak funkcjonują w naszym społeczeństwie stereotypy, które powodują, że przemoc w rodzinie jest nieodpowiednio postrzegana. Istnieje błędne przekonanie, że przemoc domowa to sprawa prywatna każdej rodziny i nikt nie powinien się wtrącać do tego, w jaki sposób małżonkowie rozwiązują swoje problemy. Powszechne jest twierdzenie, że przemoc występuje wyłącznie w rodzinach z marginesu społecznego, a sprawcy działają pod wpływem alkoholu lub są chorzy psychicznie. Niektórzy nawet sądzą, że bite kobiety akceptują przemoc, bo nie starają się uwolnić z toksycznego związku. 

Z badań wynika, że przemoc w rodzinie występuje we wszystkich klasach społecznych, może dotknąć każdego z nas. Sprawcy przemocy pochodzą z różnych grup, zarówno robotniczych, jak i inteligenckich. Wielu sprawców stosujących przemoc robi to na trzeźwo, inni piją po to, by bić. Nie ma także bezpośredniego związku między przemocą w rodzinie a chorobą psychiczną. U podłoża przemocy leży raczej dążenie do przejęcia nad ofiarą kontroli i utrzymania władzy. Twierdzenie, że „ofiara akceptuje przemoc, bo biernie się jej poddaje” – jest bardzo mylne. Istnieje wiele czynników zniewalających, wewnętrznych i zewnętrznych, które powodują, że ofiara nie chce odejść od sprawcy. Czasami jest ona zależna ekonomicznie od partnera lub znajduje się pod presją rodziny, a może po prostu nie ma dokąd odejść. Innymi czynnikami zniewalającymi jest pragnienie zapewnienia dzieciom pełnej rodziny. Wśród czynników wewnętrznych można wymienić: poczucie wstydu przed otoczeniem, strach przed sprawcą, bezradność, lęk przed zmianami, brak racjonalnego myślenia. Walka z istniejącymi stereotypami nie jest łatwa, bo większość polskiego społeczeństwa nie zdaje sobie sprawy, że przemoc w rodzinie to problem wszystkich. 

O tym, że przemoc dotyczy wszystkich grup społecznych można przekonać się czytając książkę „Ambasadorowa”. Jest żywym dowodem, że przemocy wobec kobiety może dopuścić się nawet ambasador.

Idąc na spotkanie z bohaterką książki wiedziałam, że będzie to trudna rozmowa. Bo jak rozmawiać o doświadczonej przemocy?  Byłam pewna, że zobaczę kobietę smutną i przytłoczoną. Na spotkanie przyszła jednak  uśmiechnięta, piękna i bardzo pewna siebie kobieta. Z minuty na minutę podczas rozmowy odkrywałam w niej po prostu kogoś kto wygrał. Kobietę, która po stoczonej walce o siebie i swoich synów może stanąć na podium i odebrać złoty medal od życia. A co ważne pociąga za sobą kobiety, które tak jak ona chcą wygrać. Z pewnością jest inspiracją ale i głosem prawdy w społeczeństwie, który nie jest uwikłany w polityczne rozgrywki. Może dlatego jest tak prawdziwy?

- reklama -

W książce autorka przedstawiając historią ambasadorowej w bardzo słuszny chyba sposób nie opisała do końca emocji bohaterki. Nie ma tam opisów uczuć z którymi mierzyła się każdego dnia. Dlaczego taka forma?

– To celowy zabieg autorki Edyty Włoszek ale i chyba moja sugestia. Chciałyśmy by każdy czytelnik mógł włożyć tam swoje emocje. By łatwiej mu było się z Ewą i jej sytuacją oswoić. Nie chcę zawładnąć do końca uczuciami innych. I myślę, że dzięki temu wiele kobiet w tej historii odnajduje siebie. Wpisuje tam swój problem.

Opisanie i mówienie o swoich przeżyciach nigdy nie należy do łatwych. W sumie można nazwać to formą terapii. W tej historii, żony ambasadora jednak należy się liczyć z opisaniem osoby na wysokim stanowisku, może więc być to  dodatkowym utrudnieniem.

–  Napisanie tej książki to chyba nie tylko chęć podzielenia się tym, co przeżyłam ale wiedziałam, że w ten sposób mogę pomóc innym. I nie mam na myśli tylko kobiet. Mężczyźni również doświadczają przemocy a są przez swoją pozycję w jeszcze trudniejszym położeniu. Przez wieki utarło się przekonanie, że to kobieta płeć słabsza może doświadczać przemocy. Ale bywa i tak, że właśnie ta „płeć słabsza” staje się katem wobec swojego partnera, dzieci czy nawet rodziców. Książka jest dla wszystkich przykładem, że warto walczyć i, że można swoje życie zmienić. Ale pomimo mojej zakończonej terapii ta książka jest jej najlepszą formą. Spotykając się z czytelnikami widzę jej realny oddźwięk. Ale faktem jest, że wydanie tej książki nie należało do łatwych. Jedno z wydawnictw nawet chciało wydać moją książkę ale wycofali się w ostatniej chwili. Wiedziałam, że jest to decyzja polityczna. Wtedy trafiłam do wydawnictwa „Dla czemu”. Tam nie miałyśmy już żadnych problemów.

W Polsce wreszcie zaczyna się zmieniać świadomość problemu przemocy. Przestajemy tą przemoc wrzucać w środowiska de faworyzowane. Kobiety z różnym statusem społecznym, ż różnym wykształceniem  mówią głośno o dotykającym  je problemie. Czy po ukazaniu się książki w Pani środowisku stosunek rodziny, znajomych zmienił się? Czy zmieniło to relacje z ludźmi?

– Kilka osób rzeczywiście zmieniło do mnie stosunek. Są i tacy, którzy zerwali ze mną kontakt ale to oznacza, że nie były to kontakty warte ich utrzymania. Takie sytuacje weryfikują nasze myślenie o innych. Jesteśmy ludźmi wolnymi. Pozostawiam wybór każdemu. Kiedyś dbałam o to, by wszyscy mnie lubili i by nikt w stosunku do mnie nie miał złych emocji. Ale skutkowało to ciągłym dopasowaniem się do innych. Sprawianie by, ktoś był zadowolony nie koniecznie było przyjemne dla mnie. Spełniałam oczekiwania mojej mamy, męża i znajomych rezygnując ciągle z tego czego sama chciałam. Dzisiaj nie mam już takiego celu w życiu, nie zależy mi na tym by wszyscy mnie lubili. Na początku, gdy zaczynałam głośno o tym mówić bardzo się tego wstydziłam. Obnażanie się z tych trudnych spraw nie należy do łatwych. Ale z czasem zobaczyłam, że wokół mnie jest sporo ludzi z podobnym problemem. Nie czułam się w tym osamotniona a wręcz dodało mi to odwagi. Bo mówiąc o sobie mogę pomóc innym. Moim celem nie jest rozwiedzenie wszystkich małżeństw w Polsce. Można będąc razem walczyć o zmianę. Jest sporo miejsc, w których przechodzi się wspólną terapię. Ważne by przeciwstawić się przemocy i się jej nie poddawać.

Trudna była praca nad książką?

– Nie. Ta praca nie była trudna, bo ja tą książkę po prostu opowiedziałam. Edyta Włoszek zrobiła ze mną szereg wywiadów. Zebrała je i tak powstała książka. Chciałam przekazać kobietom i nie tylko, że należy kochać siebie , dbać o swoje szczęście i szczęście naszych dzieci. To co w moim życiu było najtrudniejsze to podjęcie decyzji o zmianie swojego życia. To krok do przodu z ciężkim oddechem  wielkiego strachu. Zdawałam sobie sprawę, że moje dzieci żyją w komforcie i dobrobycie. Moi synowie chodzili do prywatnych szkół, obracali się w dobrym towarzystwie. Wiedziałam, że moja decyzja o odejściu od męża pociągnie za sobą szereg konsekwencji, a przede wszystkim stracą to wszystko. Wiedziałam, że wywrócę im życie do góry nogami i nie będę w stanie dać im tego do czego byli przyzwyczajeni. A przede wszystkim wiedziałam, że jest to podróż w jedną stronę, że nie będzie odwrotu. Dzisiaj, po dziesięciu latach od rozwodu patrzę na to zupełnie inaczej. Wiem, że była to bardzo dobra decyzja i nigdy jej nie żałowałam. Myślę, że strach paraliżuje i  podsuwa nam wyobrażenia inne niż, te z którymi  spotykamy się w rzeczywistości. Dopiero czas może podsumować nasze wybory. Moi synowie wspierają mnie bardzo i są ze mnie dumni, a to najlepsza nagroda. Nigdy nie mieli żalu do mnie z powodu tych zmian. Bardzo cenią sobie spokój. Jeśli jesteśmy przekonani o słuszności naszego wyboru, trzymajmy się tego. A strach można oswoić, bo jest porównywalny do tego  w którym żyjemy  doświadczając przemocy. 

Z bohaterką książki „Ambasadorowa” rozmawiała Urszula Markowska

Księgarnia Piastowska BookBook
Cieszyn, ul. Głęboka 6