Wielki motocykl i jeszcze większe marzenie

0
1239
fot. Maciej Zwierzychowski
- reklama -

Kiedy o czymś bardzo marzymy, nie powinniśmy z tym marzeniem pozostać na zawsze, ale po prostu je spełnić.

Eryka jest kobietą dojrzałą, pewną siebie, ale marzenie o jeździe na motocyklu pozostawało tylko w jej głowie odkładane na kiedyś. Zawsze było coś ważniejszego do zrobienia i zawsze było nie w porę. Kiedy jednak myśl powracała zbyt natarczywie, postanowiła z tym wyzwaniem się zmierzyć. W zupełnej tajemnicy znalazła szkołę jazdy i krok po kroku oswajała się z jednośladem, ucząc się jeździć. Nie zniechęcała się trudnymi początkami i w efekcie uzyskała prawo jazdy kat A. Później kupiła swój własny motocykl, najpierw mniejszy a potem większy i tu zaczyna się tak naprawdę zupełnie nowa historia zapisana na każdym przejechanym kilometrze.

To nie było tak, że od razu wskoczyłam na motocykl i popędziłam w świat. Najpierw musiałam nauczyć się radzić sobie z jego ciężarem, z ruchem na ulicy i ze strachem przed szybkością, która jest odbierana zupełnie inaczej niż przy jeździe samochodem. Mój strach nauczył mnie rozwagi i z pewnością nie można posądzić mnie o brawurę na drodze. Wiem, jak cenne jest życie a mając rodzinę, cenne jest jeszcze bardziej – podkreśla Eryka Zdunek.

Tak naprawdę motocyklowa przygoda dopiero miała się zacząć. Dla Eryki bowiem wyzwaniem nie były polskie drogi, ale Bałkany. Marzenie o tej przygodzie zrealizowała szybko, by się nie rozmyślić, by nie znaleźć stu powodów, żeby tego nie zrobić. Nie chcąc niczego odkładać znalazła organizatora takich wypraw, wpłaciła zaliczkę, chyba nie do końca zdając sobie sprawę z wyzwania jakim będzie spędzenie 10 dni na motocyklu. Wielu odradzało mówiąc, że to trudne, że nie da rady, ale to działało wręcz przeciwnie i powodowało, że jeszcze bardziej chciała. Już same przygotowania i ekwipunek jaki musiała zabrać był sporym wyzwaniem.

- reklama -

W dniu wyjazdu byłam tak zdenerwowana i podekscytowana, że wszystko odbywało się prawie w amoku. Było zimno i padał deszcz. Stojąc w garażu tuż przed wyjazdem, jedyne pytanie jakie cisnęło mi się do głowy to, CO TY KOBIETO ROBISZ?! Obaw miałam wiele, czy dam radę, czy nie zawrócę w połowie drogi, czy zostanę zaakceptowana przez grupę. Jestem motocyklistką bez doświadczenia po jednym sezonie, a grupa miała już sporo przejechanych kilometrów. Nagle okazało się, że ciężar bagażu spowodował, iż z trudem mogłam utrzymać moją CBF 1000. Przed spotkaniem z grupą chciałam jeszcze uciec, jeszcze był czas, by zawrócić, ale z drugiej strony dałabym powód płci przeciwnej do gadania, że motocykle nie są dla kobiet, że jesteśmy za cienkie i w ogóle, że nadajemy się tylko do garów. Uciekając więc przed szowinistycznym podejściem weszłam do restauracji gdzie grupa już czekała. Przy stoliku siedziało pewnych siebie 8 mężczyzn. Czułam się trochę nieswojo, ale przynajmniej jak zepsuje mi się motocykl, będzie miał kto pomócpomyślałam. Z pewnością w takiej grupie można poczuć się bezpiecznie. Dla mnie najważniejsze było to, że żaden z moich nowopoznanych kolegów nie marudził z powodu kobiecej obecności. Teraz już nie było odwrotu, nie mogłam zawrócić ani uciec, w tej sytuacji mogłam zrobić tylko jedno… zmierzyć się tym i spełnić swoje marzenie.

8 września rozpoczęła się wielka podróż w nieznane, a jedynym celem był dojazd do końca trasy i bezpieczny powrót do domu. Każdy dzień był sporym wyzwaniem, pokonywaniem słabości i obaw, że nie sprosta. Trudność tras a często bardzo wąskie drogi nad przepaściami i upał, wynagradzały piękne widoki i dobre towarzystwo kompanów podróży. To, że Eryka poradziła sobie w takich warunkach z pewnością jest zasługą opiekuna wyprawy. Motywacja, wsparcie i pomoc w trudnych sytuacjach jest bezcenna. Przez 10 dni bez większych problemów udało się przejechać Albanię, Czarnogórę, Chorwację, Grecję, Macedonię i Czarnogórę w sumie 11 krajów podziwiając lazurowe morze i piękne zabytki. Wspólne wieczory przy kolacji i długie rozmowy scalały grupę, dając również chwilę wytchnienia i odpoczynku. W takich wyprawach najważniejsza jest wzajemna odpowiedzialność i zaufanie.

Zaufanie to podstawa, szczególnie dla takiego początkującego motocyklisty jak ja. Nauczyłam się, jak jeździ się w takiej dużej grupie, jak ważne jest wsparcie i wzajemna pomoc w trudnych sytuacjach. Nie obyło się również bez otarć, skaleczeń czy nawet niebezpiecznych czasem sytuacji ale nigdy się nie bałam. Każdy dzień rozpoczynałam z uśmiechem i wielką motywacją i z każdym dniem jazda sprawiała mi coraz większą przyjemność. Dopiero teraz, kiedy opadły emocje mogę analizować różne sytuacje, zanurzać się we wspomnieniach widoków i tego uczucia, że realizuję swoje marzenie, które ani na moment mnie nie rozczarowało. Ostatni dzień był najtrudniejszy, gdy trzeba było się pożegnać. Trudne to było chyba dla wszystkich. 10 dni w trasie były początkiem wielkiej przyjaźni, która na pewno nie zakończyła się w momencie przekroczenia polskiej granicy. Jestem z siebie bardzo dumna, że poradziłam sobie z tak dużym wyzwaniem, ale największym zwycięstwem było pozwolenie sobie na realizowanie marzeń. Uczucia, które towarzyszyło mi podczas wjazdu do garażu nie zapomnę nigdy. W momencie gdy zaparkowałam motocykl, przekręciłam kluczyk i zdjęłam kask rozpłakałam się. Opadł cały stres, napięcie i dopiero wtedy poczułam zmęczenie. Byłam naprawdę szczęśliwa a takie chwile nie zdarzają się często i są bardzo ulotne.

10 dni w trasie, 9 motocykli, 9 -ciu wspaniałych ludzi, w tym 1 rodzynek – ja, ponad 5 tysięcy kilometrów, 5 dni po Albanii, w drodze rafting w Czarnogórze i wieczór w chorwackim Dubrowniku i wiele, wiele innych…. za które bardzo dziękuję Arkowi, Dawidowi, Krzysiowi Gilusiowi, Tomkowi Ś, Tomkowi J, Wojtkowi, Robertowi i Maćkowi – organizatorowi wyprawy „MOTOpodróżni.pl”. Moje marzenie się spełniło ale mam nowe. ..Rumunia czeka…. jest jeszcze wiele tras i wypraw przede mną i czekam na chwilę, gdy po raz kolejny wyruszę w nieznane. Czekam na moment, gdy mój interkom ożyje na nowo.
Zachęcam każdego, by nie tylko marzył, ale te marzenia spełniał i nie odkładał wszystkiego na później, bo później może nie nadejść i pozostanie żal, że nie miało się odwagi, by być szczęśliwym – zaznacza Eryka.

p.s.
Patrz w lusterka motocykle są wszędzie.