Golden Gate Beskidu Śląskiego

0
425
- reklama -

Każdy region geograficzny czy historyczny ma swój znak rozpoznawczy, wyróżnik,
działający na zasadzie: „widzisz i wiesz”. Może nim być zarówno dzieło natury,
jak i obiekt stworzony rękami człowieka.

Cały świat stara się odnaleźć takie wyjątkowe miejsca-symbole, którymi bywają także mosty. Trudno dziś spotkać kogoś, kto nie skojarzy Golden Gate z San Francisco, Tower Bridge z Londynem czy Mostu Karola z Pragą. I właśnie most – a nawet dwa, znajdujące się w Beskidzie Śląskim – powinno wymieniać się jednym tchem z przytoczonymi powyżej przykładami.
Miasto Wisła budzi wiele skojarzeń: od lokalnego rękodzieła i pamiątek sprzedawanych na licznych straganach, przez królową polskich rzek, której źródła biją całkiem niedaleko, po postać Adama Małysza, rozsławiającego beskidzką miejscowość na arenie międzynarodowej.
Czy którykolwiek turysta, spytany o to, co przychodzi mu na myśl po usłyszeniu nazwy Wisła, odpowiedziałby: most kolejowy? Raczej nie. A szkoda. Tym bardziej, że dwa mosty na linii kolejowej nr 191 zasługują na to, by je odwiedzić i podziwiać. Mimo, że odnalezienie ich jest dość proste, niewielu turystów tutaj dociera. Wystarczy opuścić zaludnione zazwyczaj wiślańskie bulwary, wyjść nieco dalej niż centralny plac im. Bogusława Hoffa i udać się w kierunku osiedli zwanych Dziechcinka i Łabajów.
Mosty, które zamierzamy zobaczyć, powstały w latach trzydziestych XX wieku przy rozbudowie linii kolejowej, która miała charakter przemysłowy, ale służyła także licznym letnikom. Bliżej centrum znajduje się obiekt w Dziechcince. Zjeżdżając z głównej drogi – na do niedawna jedynym rondzie w Wiśle – już po chwili zobaczymy jak wyłania się zza drzew. Właściwie jest to obiekt łączący w sobie most, wiadukt i estakadę, ponieważ dzięki niemu pociąg pokonuje zarówno przeszkodę wodną, jak i krzyżuje się bezkolizyjnie z drogą przeznaczoną dla ruchu kołowego. Przeprowadza także trakt ponad obniżeniem terenu, zastępując wysoki nasyp. Obiekt w Dziechcince o długości 68,60 metrów i wysokości 12,5 metra ma trzy przęsła. Nie to jest jednak w nim wyjątkowe. Stojąc przy nim, można poczuć moc i potęgę bijącą z żelbetowych filarów. Aż się chce zaklaskać na cześć inżynierów. Budowla jest wpisana w teren niemal idealnie, spinając przeciwległe stoki porośnięte świerkami tak, że nie sposób sobie wyobrazić tego miejsca bez mostu.
Drugi z obiektów znajduję się niedaleko, w dolinie o nazwie Łabajów. Nieco schowany, wtulony w stoki kolos wyłania się chwilę po tym, gdy zjedziemy z głównej drogi. Na pierwszy rzut oka wydaje się bliźniaczo podobny do obiektu w Dziechcince. Też został zbudowany w pierwszej połowie lat trzydziestych i również został zaprojektowany przez inżynierów Stanisława Saskiego oraz Tadeusza Mejerana. Jednak wystarczy krótka chwila, by zorientować się, że mamy do czynienia z o wiele większym obiektem. Jest on długi na 120 i wysoki na 25 metrów, co czyni go najwyższym wiaduktem kolejowym w Polsce. Składa się także z większej liczby filarów, bo aż z siedmiu. Most górujący nad doliną, podobnie jak ten w Dziechcińce, został wkomponowany w otoczenie w taki sposób, że nie narzuca się i pomimo swoich ogromnych rozmiarów sprawia wrażenie lekkiego, choć z całą pewnością trudno go nie zauważyć. Stojąc pod jednym z przęseł, możemy poczuć jego skalę, szczególnie gdy przekonamy się jak niewielki wydaje się człowiek w takim sąsiedztwie. A jednak to człowiek stworzył ten obiekt, będący efektem pracy ludzi, którzy go zaprojektowali i zbudowali. Nieco dalej znajduje się ostatnia stacja na tym trakcie. I pewnie wiele osób się zastanawia, dlaczego nie zakończono tej linii przed dolinami. Otóż był taki pomysł, by stworzyć jeszcze tunel, a cała inwestycja miała być poprowadzona aż do Istebnej, a nawet dalej – do Zwardonia. Niestety II wojna światowa pokrzyżowała ten, jak i wiele innych planów.
Oba mosty możemy podziwiać współcześnie z perspektywy dróg, biegnących pod nimi lub ze szlaków pieszych, znajdujących się nieopodal. Nie mniejsze wrażenie wywołują, gdy się na nie dostaniemy. Aby tak się jednak stało, musimy do Wisły wybrać się pociągiem. To znakomita alternatywa dla wciąż zatłoczonej drogi wjazdowej, dlatego warto rozważyć transport kolejowy podczas wyprawy na narty czy pieszą wycieczkę. Zwłaszcza, że jadąc do Wisły-Głębce po „Golden Gate” Beskidu Śląskiego nie tylko nie rozjeżdżamy Beskidów, ale też mamy szansę spojrzeć na świat z góry, i to całkiem sporej góry.

Kilka słów o russkietripy.pl

- reklama -

Jesteśmy rodziną, która wyznaje zasadę, że każde wyjście z domu to już trip (czyt. wyprawa). Wystarczy tylko dobrze się rozejrzeć, by odnaleźć niesamowite miejsca wokół siebie. Relacje z takich wypraw przedstawiamy na naszej stronie, gdzie trafiają się też opowieści o naszych wyprawach w bardziej odległe miejsca. Ale to już zupełnie inna historia.