Kolonia Borek

0
268
- reklama -

Historii miast jest tyle, ile ich samych albo nawet więcej. Część miejscowości poszczycić się może wielowiekową tradycją. Powstawały na traktach handlowych czy w szczególnie ważnych miejscach strategicznych. Inne lata świetności mają za sobą, skarłowaciały lub nawet całkowicie zniknęły z map i przestrzeni. Są też takie miejsca, które od zawsze po prostu były, a jedno wydarzenie potrafiło wywołać eksplozję miastotwórczą. W takich przypadkach ciężko mówić o charakterystycznym układzie urbanistycznym determinowanym prawami jak na przykład magdeburskie, lubeckie, itp. Takie miasta najczęściej pozbawione są starówki z dominującym rynkiem. Nie było na to czasu. Z lotu ptaka najczęściej widać gęstą siatkę dróg, ułożonych jakby ktoś przyłożył linijkę i wytyczył ich przebieg. Takim miastem jest w naszej okolicy Trzyniec, gdzie tym razem postanowiliśmy wyruszyć na nasz kolejny trip.

Przykład Trzyńca może nie jest modelowy, jeśli chodzi o miasto zbudowane na planie siatki, bo jednak pod względem urbanistycznym można tu dostrzec pewną różnorodność. Wynika ona z jego historii, sięgającej XIV wieku. Lecz przez pierwsze 400 lat miejsce to pełniło głównie funkcję „dostarczyciela” pastwisk i pól uprawnych. My jednak udaliśmy się do specyficznej dzielnicy o nazwie Borek. Druga połowa lat 30. 
XIX wieku dla tej miejscowości oznaczała wielkie bum.
Oczywiście nie chodzi o żaden wybuch, a o impuls do rozwoju. W miejscu, gdzie do tej pory można było znaleźć pojedyncze chałupy i pola uprawne, książę Albert postanowił wznieść hutę (zakład rozpoczął działalność w 1839 roku). Oznaczało to, że do Trzyńca zaczną zjeżdżać się ludzie do pracy, a co za tym idzie, trzeba będzie zapewnić im miejsca do życia. Nie budowano wtedy jeszcze bloków mieszkalnych, które zaczęły powstawać po II wojnie światowej, stając się dominantą krajobrazową wielu miejskich ośrodków. W XIX i początku XX wieku powstawały tzw. kolonie robotnicze. Tworzyły je  najczęściej wielorodzinne domy z małym ogródkiem i komórką czy chlewikiem. Takie domostwa przeznaczone były dla robotników, natomiast dla wykwalifikowanej kadry budowano domki szeregowe, czyli bliźniaki albo czworaki, które miały większy ogródek i dawały namiastkę poczucia mieszkania w osobnym domu. Oba typy budynków powstawały szybko i najczęściej według jednego projektu. W ten sposób kolonie robotnicze wyglądają tak, jakby w dzisiejszych czasach grafik komputerowy zrobił zdjęcie jednego budynku, a później użył magicznych skrótów klawiszowych CTRL + C, CTRL + V, czyli kopiuj – wklej. 
Kolonia robotnicza Borek powstała około 1872 roku w sąsiedztwie huty, z przeznaczeniem dla robotników tutaj pracujących. Aktualnie dzielnica ta nie należy do najbardziej reprezentacyjnych części miasta, które samo w sobie nie jest raczej uznawane za szczególnie atrakcyjne. Dawną kolonię można podzielić na dwa rejony. Swoją podróż zaczęliśmy od części położonej zaraz obok ogromnych zbiorników gazowych. W oczy rzucają się drewniane budynki, wyglądające niczym stare wiejskie chałupy. Aktualnie zabudowania te przechodzą remont, co napawa optymizmem. Niestety budynki ceglane, przypominające górnośląskie familoki, nie mają tyle szczęścia. Zamurowane okna oraz ogólny rozgardiasz nie pozostawiają wątpliwości, że miejsce to zostało opuszczone przez mieszkańców. Widok nieco postapokaliptyczny potęgowała pogoda – szare, ciężkie, deszczowe niebo jakby wpisywało się w industrialny charakter tego miejsca. Choć zbiorniki z gazem nie pochodzą z początków istnienia huty, to i tak XIX-wieczni mieszkańcy kolonii z okien domów widzieli przede wszystkim swój zakład pracy, jako dominujący krajobraz. Dopiero po oswojeniu się z tym, co widać na pierwszym planie, można też dostrzec niedaleki kościół oraz górujący szczyt Jaworowy. 
By w kolonii Borek żyło się dobrze, poza dachem nad głową, przydawały się miejsca z szeroko pojętą rozrywką. W końcu robotnicy poza tym, że z okien widzieli hutę, tak by nawet w wolną niedzielę nie zapominali o szczęściu jakim była praca, potrzebowali gdzieś spędzić czas wolny i wydać zarobione pieniądze. Oczywiście nie mogło zabraknąć gospody. Jedna jest tutaj do dziś i nosi wdzięczną nazwę „Johanowa Buda”. Nas jednak bardziej zaciekawiła historia innego obiektu… a okazał się nim stadion. Wybudowany w 1938 roku, pomieścić mógł około osiem tysięcy kibiców. Niegdyś wyposażony był też w bieżnie, jednak od początku pełnił funkcję domu dla drużyny piłkarskiej. Pierwsi gospodarze SK Třinec nie pograli jednak w tym miejscu zbyt długo, bowiem otwarcie nastąpiło 28 sierpnia 1938 roku, a w październiku tego samego roku  miasto  przeszło pod władzę polską. Wtedy to na murawę wybiegali piłkarze Siły Trzyniec. Oczywiście zwrot akcji nastąpił po II wojnie światowej, kiedy to – po różnych zawirowaniach – powstał klub TŽ Třinec. Aktualnie mecze rozgrywa tutaj zespół rezerw drugoligowego FK Třinec. Druga część kolonii Borek znajduje się przy torze kartingowym Steel Ring. Tutaj sytuacja wygląda nieco inaczej – to miejsce jest już całkowicie zaprojektowane jakby użyto wspomnianych wcześniej skrótów klawiszowych kopiuj-wklej. Siedem rzędów takich samych budynków typu bliźniak, dziś nieco poprzerabianych, stwarza wrażenie życia w Matrixie. Wąskie uliczki, identyczne domy – wyobraźnia nam podpowiada, że nie raz tutejsi mieszkańcy, wracając po ciężkim dniu pracy w hucie, zawitali do sąsiadów, a jeśli wcześniej zajrzeli do gospody to odnalezienie własnego domu mogło być wyzwaniem. 
Kolonie robotnicze raczej nie należą do obiektów pierwszego wyboru turystów, choć mają grono swoich fanów. Bo jest w tych miejscach coś, co przyciąga i intryguje. W swoich czasach były elementem nowoczesności, symbolem przemian – dzisiaj zazwyczaj o tym nie pamiętamy. Tym bardziej, że budynki w takich dzielnicach zazwyczaj trudno uznać za perły architektury, ale naszym zdaniem mają swój osobliwy urok. Dzielnice powstałe z myślą o robotniczych rodzinach zazwyczaj kojarzymy z Górnym Śląskiem, ale nasz trip udowadnia, że również w naszej bliższej okolicy – Księstwie Cieszyńskim – znajdziemy takie obiekty i z pewnością warto je odwiedzić. 
 
- reklama -