Pokojowy Patrol to wolontariusze, którzy przyjeżdżają na Festiwal Przystanek Woodstock i styczniowy Finał WOŚP, by pomagać przy organizacji tego pozytywnego zamieszania. Aby zostać członkiem Pokojowego Patrolu, wystarczy mieć ukończone 18 lat i przejście trzydniowego szkolenia. Podstawą tego szkolenie są zajęcia z pierwszej pomocy, ale także szereg zadań survivalowo-integracyjnych oraz kurs, po którym otrzymuje się uprawnienia służby informacyjnej na imprezach masowych. Odbycie tych szkoleń dokumentowane jest stosownymi certyfikatami.
Podstawowym warunkiem uczestnictwa w szkoleniach jest późniejszy przyjazd na Festiwal Przystanek Woodstock i praca w Pokojowym Patrolu w charakterze wolontariusza Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Dzięki temu Przystanek jest (w ocenie zawodowych służb) najbardziej profesjonalnie przygotowaną i najbezpieczniejszą imprezą masową w Polsce, ale wciąż zachowuje swój niepowtarzalny charakter, oparty na hasłach: „Miłość! Przyjaźń! Muzyka! Rock&Roll! Stop przemocy! Stop narkotykom!”.
Wszystko zaczęło się na Przystanku Woodstock. Pomysł tego festiwalu zainspirowany został amerykańskim Woodstock 1969, jednak impulsem do organizacji koncertu był słynny Woodstock 1994, zorganizowany z okazji 25. rocznicy tamtego wydarzenia. Tam właśnie opiekę nad gośćmi roztaczała armia ludzi w koszulkach z napisem „Peace Patrol”. Okazało się to pomysłem wartym przeniesienia do Polski. Kiedy Fundacja organizowała pierwszy Przystanek w Czymanowie, ogłoszono nabór do Pokojowego Patrolu.
Apel skierowano do ludzi młodych, zaangażowanych w pracę Fundacji i w działalność Jurka Owsiaka. Zastrzeżono jedno – praca w Patrolu to całkowity wolontariat, Fundacja nie będzie za nią płacić. Podczas koncertu Patrolowcy mają zapewnione miejsce na namioty oraz michę – jedzenie serwowane przez kuchnię polową. Nic poza tym. Od tego czasu Pokojowy Patrol stał się podstawą zabezpieczenia wszystkich kolejnych Przystanków.
Zgłaszający się na szkolenia wolontariusze to zazwyczaj osoby, które zdecydowały się zmierzyć ze słabościami. Muszą pokonać strach przed tym, że jadą sami, że spotkają tam zupełnie obcych ludzi. Już po chwili, w przypadkowo stworzonych grupach, zaczynają tworzyć zespół. Po pierwszym dniu zajęć zaczynają siebie uważać za sobie bliskich. Pod koniec szkolenia śmiało mogą powiedzieć: „Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego!” Wracają do domu z certyfikatem kursu pierwszej pomocy oraz kursu służb informacyjnych na imprezach masowych.
Stanisław Głowacki – jest patrolowcem mieszkającym na co dzień w Dębowcu . To mąż, ojciec ale przede wszystkim człowiek o wielkim sercu. Zaangażowany jest od zawsze w pomoc innym, zaczynając od harcerstwa już jako mały chłopiec.
Jak to się stało, że zdecydowałeś się zostać Patrolowcem?
– Tak naprawdę to było czystym przypadkiem ale na pewno zasługą córki Wiktorii. Oznajmiła mi, mając 16 lat, że chce pojechać na Przystanek Woodstock. Powiedziałem, że pojedzie jak ja dostane się do Pokojowego Patrolu. Słowo się rzekło. Wypełniłem zgłoszenie i tak dostałem termin szkolenia. Zgłosiłem się tam pełen obaw ale jak się okazało bezpodstawnych. To co uderzyło mnie najbardziej od samego początku, to naprawdę dobra atmosfera. Całe szkolenie choć momentami trudne miało na celu przede wszystkim zjednoczyć grupę i nauczyć nas zespołowego działania. Później będąc już na Woodstocku zrozumiałem jak bardzo jest to ważne. Do domu wróciłem z certyfikatem ukończenia kursu. Tak więc nie mając już wytłumaczenia pojechałem z córką na festiwal.
Co z tego szkolenia wynosi się cennego, oprócz pracy zespołowej i dobrej atmosfery?
– Najważniejsze czego się nauczyłem, to nie bać się udzielać pierwszej pomocy. Niby każdy z nas zna teoretycznie jak wykonać resuscytację ale trzeba pamiętać, że rzeczywistość jest znacznie trudniejsza. Może to kwestia przełamania strachu. W razie potrzeby udzielenia komuś pomocy dochodzi stres, czas, przechodnie którzy często niepotrzebnie odwracają uwagę. Ten kurs dodał mi pewności siebie. Potrafię maksymalnie skupić się na tym co robię ale przede wszystkim nauczył, że walka o życie drugiego człowieka jest najważniejsza.
Zachęciłbyś innych do takiej formy wolontariatu?
– Tak! To bardzo dobry sposób na zrobienie w życiu czegoś sensownego. Jest to dobry sposób na oderwanie się od wirtualnej rzeczywistości w której egzystujemy bez względu na wiek. Dzięki temu poznajemy nowych ludzi. Zawiązują się trwałe przyjaźnie. Ale przede wszystkim mamy poczucie, że robimy cos ważnego i potrzebnego. Pomoc w organizacji Woodstcku to tylko jeden z elementów. Pracujemy jako wolontariusze przy Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy, ale zgłaszamy się do pomocy przy okazji innych imprez masowych tj. maratony, czy inne sportowe imprezy. Zasady takie wolontariatu są jasne. Nikt za to nie dostaje wynagrodzenia. Organizatorzy zapewniają nam tylko posiłki i nocleg. Nie są to królewskie warunki ale nam zupełnie na tym nie zależy. Jestem dumny mogąc brać udział w takich przedsięwzięciach. Jest to również lekcja dla moich dzieci. Przykład zawsze idzie z góry.
Wokół Jurka Owsiaka, jego fundacji i działalności ciągle krążą sprzeczne opinie i informacje. Polacy są dość mocno podzieleni. Jak poradzić sobie z tym dylematem?
– Tak, w mediach i na różnych forach pojawiają się ciągle jakieś oskarżenia. Nie czytam tego. Nie chcę. Dla mnie ważne jest moje własne zdanie. Liczy się to, że dzięki WOŚP ale przede wszystkim dzięki nam wszystkim szpitale wyposażone są w sprzęt medyczny. To dzięki każdej wrzuconej do puszki złotówce ratuje się na co dzień ludzkie życie. Od lat pomagam przy organizacji WOŚP, tym razem będę wolontariuszem z ramienia Pokojowego Patrolu i jestem z tego dumny. Narzekają tylko Ci co sami nic nie robią. Zachęcam każdego do uczestnictwa w tej zbiórce. To ważne dla nas wszystkich.