Walka zawsze o NAJWYŻSZE CELE

0
1125
- reklama -

Chciałbym zostać jak najdłużej w Trzyńcu. Ten sezon, mam nadzieję, potrwa dla nas aż do samego finału, a ja będę mieć jeszcze niejednokrotnie okazję, by pokazać swoją przydatność dla zespołu – mówi Aron Chmielewski, napastnik HC Oceláři Trzyniec i reprezentacji Polski. 

Trwający wciąż sezon 2017/18 jest bez wątpienia Twoim najlepszym, odkąd występujesz w barwach trzynieckiego zespołu…

W tym czwartym sezonie dostaję najwięcej szans od trenerów, a ciężka praca na treningach przynosi efekty. Moja gra na pewno też jest lepsza – doświadczenie zdobyte przez ostatnie lata zaczyna procentować. Jednak nigdy nie można mieć pewności miejsca w składzie drużyny, w zespole jest duża rywalizacja, dołączą też wkrótce zawodnicy z farmerskiego klubu z Frydka-Mistka. Wystarczy, że zagrasz jeden mecz słabiej i już w następnym pojedynku możesz nie być brany pod uwagę. Cały czas trzeba walczyć, być zdrowym. 

Dobrą grę w czeskiej Ekstralidze łączyłeś w tym sezonie z dobrymi występami w Lidze Mistrzów… 

- reklama -

Spośród wszystkich czterech edycji Champions Hockey League graliśmy po raz 3. Ta liga dopiero się rozwija, i nie ma takiej renomy, jak jej piłkarski odpowiednik. My jednak graliśmy dla klubu, dla jego prestiżu, dla naszych kibiców. Postawiliśmy sobie takie zadanie, aby jak najdalej w tych rozgrywkach zawędrować. I byliśmy bardzo blisko finału. Nie ma dla mnie znaczenia, czy gram w czeskiej Ekstralidze czy w Lidze Mistrzów – zawsze chcę grać jak najlepiej, jednak w tym roczniku LM udało się mi rzeczywiście być produktywnym zawodnikiem.

Które spotkania z tego sezonu zapamiętałeś najlepiej?

Oczywiście najlepiej pamięta się te mecze, w których się punktuje i zdobywa zwycięskie bramki. Dlatego dla mnie takie szczególne znaczenie w tym sezonie miały mecze z Litwinowem, Kometą Brno oraz Hradcem Kralove. Z kolei z rozgrywek Ligi Mistrzów zapamiętałem dobrze mecz w szwedzkim Malmö  i zwycięstwo na tamtejszym lodzie, na którym nikomu przed nami nie udało się wygrać w LM za 3 punkty. 

Jakie nastroje przed fazą play-off w rozgrywkach Ekstraligi? Zawsze deklarujesz walkę o najwyższe cele, czy w tym sezonie jest podobnie?

Bardzo chcielibyśmy zdobyć tytuł mistrzowski w nowej Werk Arenie, bo przez 4 kolejne lata się to nie udawało. Mamy za sobą dobry, równy i stabilny sezon zasadniczy, właściwie tylko z niewielkimi potknięciami. Wygrywaliśmy z tymi zespołami, które chcą walczyć o tytuł – z Pilznem czy Hradcem Kralove, i mamy dobry bilans wzajemnych spotkań. W tym kontekście myślę, że mamy pewną psychiczną przewagę. Aby jednak rywalizować o najwyższe cele, najpierw trzeba uporać się z drużynami z niższych rejonów tabeli. Czuję, że to będzie ciężkie zadanie, aby rozpocząć play-offy od pewnych zwycięstw z teoretycznie słabszymi drużynami, bo w tym sezonie mieliśmy z tym problem.

Masz zespoły, na które nie chciałbyś trafić w play-offach?

Bez wątpienia to Zlin i Ołomuniec. Myślę, że w czeskiej Ekstralidze nie ma klubu, który chciałby z nimi w fazie pucharowej rywalizować. Grają odpowiedzialnie w obronie i są nieprzyjemni w kontratakach. To coś, co je charakteryzuje. Dlatego ciężko się z nimi gra – my chcemy grać po prostu w hokej, a oni czekają na nasze błędy. Zresztą podobnie my graliśmy ze skandynawskimi zespołami w Lidze Mistrzów – Szwedzi chcieli grać widowiskowo, a my cierpliwie czekaliśmy na ich błędy i je bezwględnie wykorzystywaliśmy. 

W ostatnich kilku tygodniach całą sportową Republikę Czeską zelektryzowała wiadomość o powrocie do kraju legendy światowego hokeja – Jaromira Jagra, i jego deklaracji chęci występów w zespole z Trzyńca. Czy dla Ciebie występy z legendą w jednym zespole miałoby dodatkowe znaczenie?

W szatni są już przygotowane miejsca dla Jaromira Jagra, lecz nie mieliśmy jeszcze możliwości, by się z nim spotkać, ponieważ wciąż występuje dla klubu z Kladna. Do nas może trafić w sytuacji, gdy zespół z jego rodzinnego miasta odpadnie z rywalizacji o awans do Ekstraligi. Dla wielu zawodników i chyba kibiców w Czechach to niezwykła postać. A z mojej perspektywy – fajnie byłoby zagrać obok takiego zawodnika.

Jak wygląda Twoja klubowa przyszłość?

Chciałbym zostać jak najdłużej w Trzyńcu. Ten sezon, mam nadzieję, potrwa dla nas aż do samego finału, a ja będę mieć jeszcze niejednokrotnie okazję, by pokazać swoją przydatność dla zespołu. Bo choć kontrakt kończy mi się wraz z zakończeniem sezonu, to jednak sercem jestem mocno związany z tym miejscem i chciałbym dalej rozwijać swoją karierę w zespole Stalowników. 

Po zakończeniu sezonu zorganizujesz w Trzyńcu obóz sportowy. Czym będzie Camp Chmielewskiego?

Pomysł powstał z myślą o młodych hokeistach, którzy rozpoczęli już swoją przygodę z tym sportem, czyli o zawodnikach pomiędzy 10 a 15 rokiem życia, w dwóch grupach wiekowych. Będą to obozy trzydniowe – rozmawiałem z trenerami i stwierdziliśmy, że dla dzieci to najlepszy czas trwania takich przedsięwzięć. Tydzień to zdecydowanie za dużo. 

Wraz z trenerami chcielibyśmy przekazać wskazówki dotyczące gry w hokej, aby później mogli wykorzystywać te elementy w czasie swoich treningów, czy to w klubie czy też w czasie zajęć indywidualnych. Chciałbym, aby uczestnicy wynieśli jak najlepsze doświadczenie, aby obóz był dobrą lekcją hokeja.

Camp organizuję na przełomie czerwca i lipca, a także sierpnia. Wszytskie terminy będę jednak znane dopiero w kwietniu. I wówczas zaczną się zgłaszać do nas uczestnicy. 

Sądząc po ruchach, chociażby w mediach społecznościowych, Twój pomysł cieszy się dużym zainteresowaniem…

Campem interesują się zawodnicy i ich rodzice z Polski, ponieważ jestem hokeistą kojarzonym głównie w Polsce. Pytają przede wszystkim rodzice – jak obóz będzie wyglądać itd. Jest zainteresowanie, i zrobię wiele, aby nie zawieść oczekiwań dzieci, które przyjadą tutaj i będą chciały się uczyć, w dodatku w jednej z najlepszych, o ile nie najlepszej bazie i zapleczu treningowym w Europie. I przygotowuję camp tak, aby mieli szansę pracować z ludźmi, którzy wychowali wielu świetnych hokeistów, grających w najlepszych ligach na całym świecie.  

W kwietniu reprezentację Polski czekają kolejne mistrzostwa świata na zapleczu elity. Tym razem pod dowództwem kanadyjskiego trenera Teda Nolana. Na co Twoim zdaniem stać polską reprezentację na turnieju w Budapeszcie?

Każdy z zawodników jadących na mistrzostwa świata chce awansować do grona najlepszych zespołów. Jednak w każdym kolejnym roku jest to ciężkie zadanie, choć zawsze jesteśmy blisko wymarzonego awansu. I z podobnym celem wyruszymy w tym roku na Węgry.

Jeśli chodzi o mnie – nie mam pewności czy zagram. Zmienił się trener, nie wiemy jaką ma wizję drużyny, byłem jak dotąd na jednym treningu i trzydniowym turnieju. Trener ma za sobą swoją wielką historię – zarówno sportową jak i trenerską. Jestem pewien, że ma wypracowany sposób na prowadzenie kadry, a zawodnicy zrobią wszystko, by plany wprowadzać w życie. Czasu niestety nie ma za dużo, a Ted Nolan będzie chciał grać coś zupełnie innego niż to, co graliśmy do tej pory. 

Termin mistrzostw świata pokrywa się z terminami meczów finałowych w rozgrywkach Ekstraligi. Co w sytuacji, gdy Trzyniec awansuje do finału, a Ty będziesz potrzebny drużynie?

Zostaję w takiej sytuacji w Trzyńcu, ponieważ to jest moja praca. Nie wiem, jakie są dokładnie przepisy, ale to klub decyduje, czy mogę gdzieś jechać czy też nie. W każdym razie na pewno zostałbym w klubie, aby pomagać drużynie. Oczywiście, że najfajniejszy scenariusz jest taki, gdy mistrzostwo Ekstraligi zdobywa się w pięciu meczach, a następnie jedzie na mistrzostwa świata. Ale nigdy takiego scenariusza nie jesteśmy w stanie zaplanować. 

Tekst: Marcin Mońka, zdjęcia: Robert Kania