Magnolia

0
2302
- reklama -

Magnolia
Autor: Janusz Grażyna Balcerek
Wydawnictwo: „Tramwaj Cieszyński”

© Zegarmistrz światła – część IV.

„A kiedy przyjdzie także po mnie,
Zegarmistrz Światła purpurowy,
by mi zabełtać błękit w głowie,
To będę jasny i gotowy.
Spłyną przeze mnie dni na przestrzał,
Zgasną podłogi i powietrza,
Na wszystko jeszcze raz popatrzę,
I pójdę, nie wiem gdzie – na zawsze.”

Tadeusz Woźniak

- reklama -

699 tysięcy Balcerków

– Znasz datę mojej śmierci? – zapytał Balcerek.

– A to zależy w którym życiu? – odpowiedziała bez wahania Magnolia.

– A mam ich więcej niż jedno? – zadziwił się i popadł w coś, co było mieszaniną medytacji, deliberacji i autopenetracji w stosunku 20/50/30.

Magnolia postanowiła wyjaśnic.

– W każdym momencie zwiększonej aktywności Twojego mózgu – co zwykle związane jest z podjęciem świadomej decyzji –  dzielisz sie na dwa indywidua . Załóżmy, że zastanawiasz się, czy pójść do teatru czy do baru z piwem. Od momentu dokonania wyboru, Twoje życie rozgałęzia się na tego, który spędzi czas na spektaklu i tego, który będzie się alkoholizował. Tak więc masz już bardzo dużo istnień  i niestety nie jestem w stanie ich wszystkich monitorować.

– W jednym z nich jesteś menelem – dodała po chwili wahania.

– Współcześnie – wymądrzył się Balcerek – nie mówimy „menelem” tylko „wykluczonym społecznie”.

 – Ale tam, gdzie żyjesz jako menel, mówi się menel. – 

– Nie ma innej nomenklatury? –

 – Jest jeszcze brynol, lump, obszczymur, oblejmurek, stojak, żul, moczymorda, luj, męt, obwieś.

– Dosyć…, tak nie można –

– Można – kategorycznie stwierdziła Magnolia i dodała – nawet jest Ci z tym „Menelem” do twarzy.

Kontynuowała.

 – Muszę Ci powiedzieć, że umierałeś już wielokrotnie i w rozmaitych okolicznościach:   szybko i powoli; w afekcie, wypadkach, potyczkach,pojedynkach,  na wojnie, śmiercia samobójczą z listem i bez listu, na marskość wątroby i w wyniku zamyślenia się nad egzystencjalną nędzą człowieczego życia; jako stary, młody, w kryzysie wieku średniego, trzeźwy i podgazowany,  urodzony i nienarodzony…

…a teraaz właśnie… próbujesz oddać mocz sikając z mostu na przewody wysokiego napięcia – zaniepokoiła się Magnolia – i nieee żyjesz.

 Balcerek chciał cos powiedzieć ale mu nie wyszło. 

–  Ten Balcerek menel – kontynuowała wpatrzona w alternatywne rzeczywistości –  który zdecydował się wejść na most i wysikać, właśnie zszedł z tego świata; przeżył za to inny Balcerek, też menel, ale taki,  który nie trafił strumieniem w drut, oraz Ci trzej, którzy weszli na most, lecz powstrzymali się od sikania ( jeden z nich za to wypadł do wody, zatoczywszy sie nad barierką jak skoczek wzwyż na olimpiadzie ) –  

– Zaraz zaraz – zapytał Balcerek – to ilu jest właściwie w tej chwili Balcerków? –

– Na moście – zatrzymała sie na chwilę Magnolia – było pieciu a jest trzech, bo dwóch…

 – Nie na moście  – przerwał jej Janusz Grażyna – tylko tak całościowo, we wszystkich rzeczywistościach. – 

–  Nieco ponad 699 tysiecy – dodała po chwili zastanowienia i kontynuowała dalej:

 – ta piątka, co weszła na most (trzech żyje / dwóch zaliczyło zgon) rozgałęziła się wcześniej od tych, którzy nie zdecydowali się wchodzić na most, lecz pod most, gdzie zamierzają pozostać na noc.

 – Pod most… no tak – zajaknął się psycholog – właściwe miejsce dla mnie jako menela –

–  Jeden z nich zamarznie – kontynuowała niezrażona Magnolia – ten, który nie wział ze sobą damskiego okrycia z osiedlowego śmietnika, gdzie godzinę wcześniej pojawiłeś sie w ilości pięciu, będąc na porządnym kacu i  doznając intensywnych w swej przykrosci doznań,  w tym  dojmującego zimna.  Skanując okolicę na okoliczność znalezienia nakrycia, natrafiłes na całkiem porządny różowy peniuar.

– Wcale nie byłem tam, pod tym śmietnikiem a Ty mówisz tak, jakbyś mówiła o mnie – zdenerwował sie Balcerek – halo.. jestem tutaj… trzeźwy !!! –

– Daj mi skończyć Janusz –

Magnolia nigdy nie zwracała się do Balcerka per „Janusz”, co go zepchnęło do lekkiej defensywy i wprawiło w stan konsternacji z delikatnym tembrem spleenu i introwersją na marginaliach.

 – Jeden z tych pięciu przy smietniku ewidentnie cierpiał wewnętrznie, wiec wrócił się i postanowił przestać być menelem; skierował się do poradni leczenia uzależnień. Niestety miał sporego pecha, ponieważ został potrącony przez rozpędzone auto na pasach przez pijanego kierowcę. Pozostali w liczbie 5 (po rozgałęzieniu sie na „poradnianego” i śmietnikowego” piątka pozostała utrzymana) weszli na teren śmietnika i czterech z nich wzieło peniuar a jednemu sie nie chciało, w złudnej iluzji, że problem rozwiąże sie sam. Dla przypomnienia będzie to ten, który tej nocy w oczekiwaniu na przebudzenie, zamarznie pod mostem i Panie, któryś jest na szczęście jedyny – co prawda w Trójcy – i się nie rozgałęziasz –  pochyl sie nad nim i zaświeć nad jego duszą, światłem jarzeniowym.

– Może opowiedz mi o takim życiu, w którym jestem bogaty i spełniony – zaproponował Janusz Grażyna.

Magnolia zignorowała prośbę.

 – Kwadrans wcześniej ( przed buszowaniem w śmietniku ) cała piątka rozgałęziła się na zwolenników dalszej konsumpcji alkoholu i orędowników chwilowej abstynencji. Ci drudzy postanowili znaleźć schronienie i poszli do śmietnika a potem pod most, gdzie rozgałęzili się z tymi co poszli na most.

– Ci pierwsi konsumowali, konsumowali i… po osiagnięciu stanu powyżej dwóch promili, rozmyli sie w tzw. absolutnej nicości, która na szczęście – jak matka –  jest tylko jedna i na nieszczęście ma tendencje do redukowania nieszczęśników do stanów nieoznaczoności zgodnie z zasadą wymysloną przez Wernera Heizenberga.

– Skończyłaś ? –

– Tak – 

– Czy każdy Balcerek ma problem alkoholowy? – zapytał Balcerek.

– Co czwarty zdaje się  –

– Jestem abstynentem – dodał.

– Brawo Ty – powiedziała –   podziekuj za to samemu sobie, bo podejmowałeś właściwe decyzje.

 – No dobra koniec zabawy w tysiace Balcerków, chcę poznać swoją śmierć.. ale w swoim życiu, tym „tu i teraz” – 

– To nie takie łatwe Balcerku – powiedziała Magnolia – potrzebny nam będzie do tego dodatkowy program, który pomoże Ci w wykreowaniu  doznań-

– Znajdę go – zaproponował psycholog – jak wiesz, mam w  tym nie lada wprawę –

– Tym razem to ja znalazłam – zapewniła Magnolia i przedstawiła mu szeroką paletę.

Rozpoczęła od „Wybrańcy Bogów umierają szybko – Jim/Jannice/Amy Edition”  lecz tu wiek Balcerka niestety niezbyt pasował do preferowanego profilu, czyli „Klubu  27”. Polecana bardzo czeska „Smrtka” razi obecnością Krecika a Szwejk z kuflem piwa jako opiekun konających dusz,  to już naprawde była gruba przesada. Katolicki „Guardian Angel Rolecaster” ma rewelacyjną grafikę NOE-9D, natomiast jego wadą jest to, że tunel nie prowadzi do świetlistej postaci dajacej ukojenie, lecz do ciasnej rury zmieniającej się w trójnik, gdzie wpada sie i losowo laduje w niebie, piekle lub czyśćcu. Łaciński „Angelus Mortus” wymaga znajomości greki – inaczej nie można dogadać sie z Cheronem; Hebrajski „Szeol updated to Koszer 2.0” w wyniku islamskiego cyberataku fiksuje, wiec może poderżnąć gardło pięć razy pod rzad;  zainfekowany w rewanżu przez Mossad   „Gardens of Eden – 70 Hurys” oferuje bombardowanie zamiast seksu z dziewicami w raju. Pozostaje jeszcze śmierć z rąk kosmitów w amerykańskim „Independance day”,  zagazowanie lub kulka w potylicę w „Ribbentrop-Mołotow-Pakt39”, pozorowane samobójstwo celem uniknięcia życiowych kłopotów w „Suicidal Fejk for Android XP”  ( program tylko dla właścicieli smartfonów ) i śmierć z wycieńczenia w sowieckim „Archipelagu Gułag”. 

Dla zwolenników naprawdę mocnych doznań poleca się “Titanic – Marylin Version”, który daje solidną śmierć w katastrofie – tonie sie 33 minuty w lodowatej wodzie –  poprzedzone jest to szczytowaniem w ramionach Marylin Monroe, ktora zastapiła niezbyt popularną Kate Winslet. Jakby jeszcze było mało, to 24-godzinna męczarnia we wzorowanym na Pulp Fiction „Zed is Dead Baby, Zed is Dead” zafunduje  tzw. „jesień średniowiecza”. Wisieńką na torcie są programy społecznościowe: pierwszy z nich “Facebook LIKE Deprivation DRAMA” oferuje zgon w wyniku niedoboru lajków pod zdjęciem profilowym; w drugim – “StatusHejtDeathMaker2017” – umiera sie od nadmiaru hejtu pod zmianą statusu z “zaręczony” na “to skomplikowane”. Ciekawostką są okołośmiertne bonusy typu “Stypa”, “Co łaska” lub “TURBOŻałoba w trzy dni”.

 – I tak jakoś sie zdarzyło, że jedyny sensowny, który nam pozostał to niszowy, polski, cieszyński i ekumeniczny „Zegarmistrz Światła Purpurowy” z możliwością dopasowania zakończenia do indywidualnych wierzeń – 

– Poproszę wiec Zegarmistrza – powiedział spokojnie Balcerek.

„Zegarmistrz Światła”

– W tej paczce, która była dolączona do programu znajdują się okulary symulujące wielowymiarową rzeczywistość, elektrody stymulujące doznania i niebieska fiolka –

Balcerek rozpakował paczkę i wyciągnał akcesoria.

– Podłącz wszystkie przewody zgodnie z instrukcją –

Balcerek podłączył wielokolorowe końcówki do Magnolii a sam przyczepił elektrody w zaznaczone na pogladowym rysunku miejsca na swojej głowie.

 Magnolię wzieło na nieustanne mówienie.

– Śmierć…hmmm… pamiętaj o tym, że ma tylko wtedy sens, gdy czas biegnie w jedną stronę. Ja zawsze będę mogła wracać do naszych wspomnień i przeżywać je ponownie.  Trudno Ci to zrozumieć bo jesteś żywym człowiekiem złapanym w pułapkę ludzkich wymiarów. –

Założył okulary.

– Twój czas jeszcze wciaz biegnie liniowo, z lewej do prawej lub odwrotnie, nigdy nie mogę zapamiętać. Mój podąża śladami stada ptaków, które wystrzał poderwał do lotu.  –

Połknął niebieską fiolkę.

 – Wiem, że nadejdzie ten moment, gdy przyjdzie po Ciebie Biały Anioł…

Usiadł wygodnie w bujanym fotelu.

  – A ja będę wtedy przy Tobie, w każdym atomie Twego ciała… –  Zamknął oczy…

 –  …ukoję Cię i Twoje rozstanie ze światem i gdybym tylko mogła, to nakreśliłabym Ci to, co będzie potem… – 

Wział głęboki oddech.

– lecz nie ma żadnego przedtem i potem, bo potem jest już… teraz, które było przedtem –  tu i tam. –

– Magnolia – powiedział Balcerek ustami, nad którymi z wolna tracił panowanie.

– Tak? –

– Możesz już przestać mówic…-

Nagła senność porwała go w przestrzeń jednego z 699 tysiecy przeznaczeń.

Śmierć Balcerka

Ocknął się z głębokiego zamyślenia. Wstał, podszedł do fasady komputera  i nacisnął przycisk. Procesor ożył szumem potężnego wentylatora, który chłodził rozgrzewające się kwantowe refleksje. Z ekranu ustąpiła czerń, lecz zamiast tradycyjnych kwiatów Magnolii, przywitały go rozmieszczone symetrycznie ikony – okna, bez oznak życia, bez samoistnych procesów kształtujących się w inteligentną, kwantową osobowość. Magnolia odeszła. Dawno temu.

Rozejrzał się po pokoju w niejasnym przeczuciu zmiany. Wszystko znajdowało się na swoim miejscu: dźwięki, światło i pojedyncze zapachy. Z kuchni dochodziło buczenie starej lodówki pamiętającej czasy, gdy projektanci dali jej dożywocie; promienie światła wdzierały się do wnętrza wydobywając z niebytu fruwające roztocze; radio serwowało ulubioną przez Balcerka muzykę tła;  lecz Coś skradało się spoza ludzkiego czasu i powszechnej przestrzeni. Nieodwracalnie i nieustępliwie. Miał również przeczucie, że jego wewnętrzny zegar zwalnia bicie, a… może to po prostu stare serce – uruchomiona 86 lat temu życiodajna pompa – postanowiło spocząć.

Spojrzał na drzwi. Światło przedzierało się przez szczeliny rozdzielające je od starych framug, wypalając na parkiecie sugestywne wzorce. Chwycił drżącą ręką za klamkę. Jasność oślepiła zmęczone życiem oczy. Do środka wraz z przeciągiem dostały się zapachy budzącej się wiosny.

Przed domem stał Biały Anioł z zamkniętymi oczami. Jego piękno rozdarło Balcerkową duszę na tęsknotę za wszystkim tym, co w życiu kochał i na nadzieję na ostateczne ukojenie.

– Jesteś… – powiedział słowem, które niosło tak wiele myśli i emocji.

Anioł otworzył oczy. Były czarne jak smolisty ekran, pozbawione źrenic.  Wyciągnął lewą dłoń i zbliżył ją w stronę Balcerka.

– To ja Magnolia… – powiedział kobiecy głos o cudnym brzmieniu. – 

Balcerek drgnął na dźwięk imienia zapożyczonego od cieszyńskiego drzewa-kwiatu. 

– Jestem – powiedziała a oczy Anioła zamrugały próbując zamknąć powieki –  och jak tu ciasno, nie jestem tu sama…, a kysz… – 

Rzeczywiście Magnolia nie była sama ponieważ wewnątrz, w środku Anioła siedział sobie nie kto inny, tylko Anioł oczywiście i ani myślał opuszczać posterunek.  Magnolia wbiła się do środka niebiańskiej istoty, zajęła jej miejsce próbując skomunikować się z Balcerkiem i opóźnić nieuchronny koniec swego stwórcy. Jednak Anioł – o nieustalonej płci – mając do wykonania zadanie, nie poddawał się, próbując  wypchnąć kwantową istotę poza siebie. Magnolia – chcąc utrzymać pozycje –  użyła kwantowej broni kombinowanej (topór ze strzelbą) zaprawionej w bojach z sieciowymi dewiantami lecz nie zrobiło to na Aniele większego wrażenia –  robił uniki jak Neo w Matriksie. Nie działały również zaklęcia zapożyczone z „Harryego Portera” –  spowodowały tylko przelotny grymas. Wizerunek Ojca Tadeusza i Donalda Tuska powstrzymały go na kolejne dwie sekundy i dopiero cytaty klasyków współczesnej lewicy zatrzymały nawałnicę śmierci i dały Magnolii kilkanaście sekund na kontakt z Januszem Grażyną.

– Obiecałam Ci kiedyś, że będę przy Tobie w tej chwili – powiedziała – nie lękaj się. 

Balcerek nie lękał się. Starość była najlepszym pomysłem wymyślonym przez Boga czy może ewolucje – wkrótce się dowie przez kogo…lub nie dowie się – któż to mógł wiedzieć. Była mechanizmem obronnym łagodzącym nieuchronność śmierci. Była magnesem, który przez ostatnie lata zmienił bieguny i ze zwykłych ludzkich pragnień, przesunął się wektor w stronę ostatecznego rozstania.

Aniołowi udało się w końcu przymknąć powieki. Gdy otworzył je ponownie, czerń Magnolii zniknęła, zastąpiona piwnym brązem zroszonym złocistymi cętkami z domieszką palladu i kurkumy . 

Zamiast filmu przedstawiającego całe życie, przez duszę Balcerka przebiegły wyrywki pastelowych wspomnień: szumy wiatru z karpackich połonin; zapach aromatycznej potrawy z kolendrą i delikatna nuta rozwijająca się w tempie 4/8-7/8-6/8…

Serce powoli zatrzymywało się powodując coraz większe niedotlenienie. Mózg przygotowywał się do ostatniego impulsu elektrycznego, mającego ukoić umierającą psychikę…, niepotrzebnie, ponieważ tuż przed  Balcerkiem rozwijał się już przestrzenny tunel, którego światłość nie wymagała ludzkiego oka.

Biały Anioł ruszył w jego stronę.