Stalownicy na alpejskim szlaku

0
1006
fot. KEYSTONE-SDA
- reklama -

Legendarny, jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny, klimatyczny, wyjątkowe święto hokeja – tak najczęściej opisują Spengler Cup jego uczestnicy oraz obserwatorzy. Odbywający się od ponad 90 lat turniej w szwajcarskim Davos jest chyba najsłynniejszą tego typu imprezą na świecie. Po raz pierwszy w historii zawodów wzięli w nich udział Stalownicy Trzyniec.

Turniej w szwajcarskim kurorcie należy do elitarnego grona historycznych turniejów, znanych kibicom na całym świecie. Wielu z nich marzy, aby przynajmniej raz w życiu zobaczyć zmagania zawodników na legendarnym lodowisku w najwyżej położonym mieście w Europie. – Podobnie jak wielu innych kibiców w Republice Czeskiej tym turniejem pasjonowałem się od dawna. Kolekcjonowałem krążki hokejowe i dokładnie pamiętam, że jeden z najcenniejszych w całym zbiorze był ten pochodzący ze Spengler Cup, jeszcze z lat 70. Po latach ziściła się moja dziecięca mrzonka, aby uczestniczyć w tym niezwykłym wydarzeniu, chłonąć atmosferę, oglądać mecze i spotykać ludzi – przyznaje Martin Stebel, dziennikarz i komentator sportowy, szef strony klubowej HC Oceláři Trzyniec.
O turnieju w Davos marzą zresztą nie tylko kibice i obserwatorzy. Aron Chmielewski, napastnik Stalowników przyznaje: – Czułem się wyróżniony mogąc tam zagrać. Od dziecka oglądałem Spengler Cup, a na mecze cieszyłem się już w samolocie. Już na miejscu poczuliśmy kolejne emocje. Davos nie jest zbyt duże, więc ludzi zafascynowanych hokejem widać przez cały czas, bo są właściwie wszędzie, paradując z szalikami, bluzami czy czapkami hokejowymi. To stwarza wyjątkową otoczkę wokół naszej dyscypliny i takie święto hokeja, trwające przez tydzień jest czymś naprawdę wyjątkowym.

Wyjątkowość tego turnieju to również jego historia. Jak dotąd odbyły się 92 edycje imprezy, a turniej, z nielicznymi przerwami, jest rozgrywany od 1923 roku. Wśród jego triumfatorów odnajdziemy zespoły m.in. ze Szwajcarii, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Włoch, Francji, Rosji, Kanady, Stanów Zjednoczonych, Słowacji, Szwecji, Białorusi oraz Czech. Niestety Stalownicy nie powiększyli zwycięskiego dorobku Republiki Czeskiej. Na turnieju rozegrali dwa spotkania w grupie – z Metalurgiem Magnitogorsk oraz KalPa Kupio oraz w fazie pucharowej z gospodarzami turnieju – HC Davos, przegrywając niestety wszystkie z nich. – Spośród rozegranych spotkań najbardziej żal przegranego meczu z Kuopio. Mieliśmy ten mecz wygrać, ponieważ więcej od rywala strzelaliśmy, mieliśmy więcej klarownych sytuacji, jednak nie potrafiliśmy przełożyć ich na gole. I ostatecznie polegliśmy w rzutach karnych – tłumaczy Aron Chmielewski.

I choć zespół spod Jaworowego nie osiągnął w zawodach oszałamiającego wyniku, pozostawił po sobie bardzo dobre wrażenie. Po ostatniej syrenie w meczu, który kończył udział Oceláři w turnieju, szwajcarscy kibice zgotowali zawodnikom śląskiej drużyny owację na stojąco. – Dla nas była to wyjątkowa sytuacja, graliśmy przecież z gospodarzami turnieju. Nieczęsto się zdarza, że kibice drużyny przeciwnej potrafią w taki sposób podziękować rywalowi – dodaje polski napastnik.

- reklama -

Turniej w Davos dał Stalownikom wiele korzyści. Po odpadnięciu jesienią z rozgrywek Hokejowej Ligi Mistrzów nie mieli szans na mierzenie się z zespołami spoza Republiki Czeskiej, a jak wiadomo takie potyczki niejednokrotnie stają się ważną lekcją. Drużyna otrzymała szansę na „pokazanie się”, ponieważ turniej transmitowały telewizje w wielu krajach. – Zawsze jest dobrze sprawdzić się w nieco innych warunkach, i z przeciwnikami, którzy na co dzień grają w innych ligach. Wiadomo, że już niewiele nowego można w hokeju wymyślić, ale ligi mają różne charakterystyki, gdy graliśmy z zespołem z Magnitogorska było widać, jak ten zespół preferuje hokej ofensywny i jak wiele sytuacji stwarza w czasie meczu. Z kolei Finowie grali bardziej defensywnie, to my byliśmy tym zespołem atakującym. Dobre są takie przetarcia, dobrze jest zobaczyć inne systemy gry, to doskonała odskocznia od zmagań w ekstralidze, którą mamy przecież na co dzień – mówi Aron Chmielewski.

Na inną, pozasportową korzyść zwraca uwagę Martin Stebel. – Bez wątpienia takie wydarzenia pomagają w „team buildingu”. Zawodnicy przez kilka dni spędzają czas wspólnie, mają szansę spotkać się, zrobić wspólnie coś więcej niż tylko trening czy mecz. Na co dzień rytm hokejowego życia wygląda nieco inaczej, więc takie turnieje to element silnie integrujący, a poza tym zawodnicy mogli zabrać ze sobą rodziny, by również w ich towarzystwie spędzać świąteczny i okołoświąteczny czas.

Turniej w Davos rozpoczął się w święta Bożego Narodzenia, a zakończył w Sylwestra 2018. Wystąpiło w nim 6 zespołów, niespodziewanie w finałowym spotkaniu ekipa KalPa Kupio pokonała Team Canada, zapewniając pierwsze turniejowe zwycięstwo zespołowi z Finlandii i przerywając serię trzech zwycięstw z rzędu zespołowi z Kraju Klonowego Liścia.
Poziom Spengler Cup 2018 był bardzo wyrównany, jak twierdzą obserwatorzy najlepsze wrażenie pozostawiała po sobie ekipa Team Canada, choć ostatecznie uległa w finale drużynie z Finlandii. – W moim odczuciu to był turniej pięciu zespołów oraz Kanady – kwituje Martin Stebel.

Takie wydarzenia jak Spengler Cup udowadniają, że sport wciąż może dawać radość. Na każdym spotkaniu do ostatniego miejsca wypełniała się Vaillant Arena, której pojemność wynosi 7 tys. miejsc na widowni. A po meczach publiczność mogła bawić się w całym miasteczku, wielu fanów wybierało się do specjalnej strefy kibica m.in. z kulinarnymi przysmakami z całego świata albo udawała się pojeździć na łyżwach na największym naturalnym lodowisku w Szwajcarii, znajdującym się nieopodal hali.

Już po zakończeniu turnieju w Szwajcarii Stalownicy powrócili do zmagań czeskiej Ekstraligi. Okazało się, że udział w Spengler Cup miał jeszcze jedną zaletę. – Gra na tej wysokości w Alpach sprawiło, że mamy lepszą wydolność oraz potrafimy w ciągu czterech dni rozegrać dobre spotkania. To bez wątpienia efekt wizyty w Szwajcarii – przyznawał po kolejnym zwycieskim ligowym meczu Vladimír Svačina, napastnik Stalowników.

Stalownicy chcieliby zagrać na Spengler Cup również w tym roku, w przeszłości zdarzało się, że zespoły z czeskiej ligi gościły tam kilkakrotnie. Podobno jest na to szansa, ponieważ w dobrych relacjach z organizatorami turnieju pozostaje obecny trener Stalowników – Václav Varaďa, którzy 12 lat temu reprezentował barwy HC Davos jako gracz. – Gdy rzeczywiście mielibyśmy zagrać na tym turnieju na jego kolejnej edycji to musimy zrobić wszystko, aby zapisać się w pamięci nie tylko dobrą grą ale także dobrymi wynikami sportowymi – zapewnia Aron Chmielewski.