Łącznik czesko-polski

0
926
Jakub Adamec, artysta audiowizualny, kurator galerii PLATO, w przeszłości był związany m.in. z Galerią Miejską w Trzyńcu oraz Czeckim Centrum w Warszawie. fot. Szymon Wybraniec
- reklama -

Ostrawska galeria PLATO to jedna z najciekawszych przestrzeni artystycznych w Republice Czeskiej. Działająca poza ścisłym centrum artystycznego ruchu, który rzecz jasna mieści się  w stolicy, potrafi skupić uwagę nie tylko śląsko-morawskiej publiczności, otwierając się śmiało na bardzo różnorodne formy twórczości artystycznej. 

PLATO przez 3 lata funkcjonowała na terenie pohutniczego kombinatu w Ostrawie-Witkowicach, od tego roku przeniosła się do centrum miasta, na ulicę Czeskobraterską, gdzie działa pod szyldem Kanceláři pro umění (Biura sztuki). Za kilka miesięcy galeria przeniesie się do nowej lokalizacji – swój przyczółek znajdzie w obiektach byłego marketu budowanego Bauhaus. To jednak nie koniec przeprowadzek – wprawdzie w Bauhausie zagości na kilka najbliższych lat, jednak ostateczną lokacją PLATO mają stać się zrewitalizowane obiekty byłej rzeźni miejskiej. PLATO nigdy jednak nie będzie klasyczną przestrzenią wystawienniczą z obrazami – już wkrótce po przeprowadzce do Bauhausu oczywiście pojawi się przestrzeń dla wystaw, ale także biblioteka, kawiarnia, miejsce dla edukacji. 

Ostrawska galeria jest niezwykle aktywna, i nie ma tygodnia aby nie zapraszała publiczności na wydarzenie artystyczne – wystawę, koncert, warsztaty, happeningi, spotkania. Wśród zaproszonych artystów coraz częściej można spotkać również twórców z Polski. W ostatnich miesiącach PLATO odwiedzili m.in. Sebastian Cichocki (kurator Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie), Adam Mazur (Magazyn „Szum”), formacje muzyczna Mchy i Porosty, Lutto Lento, Siksa, Wojciech Kucharczyk i Bartek Kujawski, kurator Michał Woliński, zaś na niedawno otwartej ekspozycji „Heroic vs. Holistic” są prezentowane prace m.in. Barbara Falender i Grzegorza Kowalskiego. 

To, że w przestrzeniach PLATO tak licznie pojawiają się twórcy z kraju nad Wisłą dużą rolę odgrywa kurator Jakub Adamec. 

- reklama -

Marcin Mońka: Czym jest PLATO?

Jakub Adamec: To galeria, w której stawiamy przede wszystkim na sztuki wizualne, lecz  nie pozwalamy im na wyraźną dominację nad innymi twórczymi aktywnościami. Interesują nas  również inne dziedziny, które potrafią nie tylko łączyć się ze sztukami wizualnymi, ale też twórczo je rozwijać. Prezentujemy więc sztukę współczesną z całą jej różnorodnością i wielością form. Sama nazwa to skrót pochodzący od nazwy Platforma dla sztuki współczesnej. To wyjątkowa inicjatywa, która nie ma odpowiednika w żadnym innym miejscu w Czechach czy na Słowacji. O takie miejsce w Ostrawie ludzie interesujący się sztuką i w ogóle kulturą zabiegali od 20 lat. Bo choć działała w mieście galeria wojewódzka, to jednak w dość konserwatywnym wymiarze. Dlatego pojawienie się Marka Pokornego, dyrektora PLATO i zarazem wybitnego znawcy sztuki najnowszej sprawiło, że plany zaczęły się ziszczać, a sama galeria dziś staje się bardzo ciekawym miejscem na mapie sztuki środkowoeuropejskiej.

Jak do niej trafiłeś?

Jestem w PLATO od marca tego roku. I bardzo się ucieszyłem, gdy pojawiła się propozycja, bym związał się z tym miejscem. Cieszyłem się zresztą podwójnie, bo to zarazem mój powrót do Ostrawy po 10 latach, do miasta, w którym studiowałem. Wróciłem trochę przypadkowo, choć jeśli człowiek wierzy w rozstrzygnięcia losu, to byłbym dobrym przykładem. PLATO zapragnęło rozwijać współpracę z polską stroną, i myślę że trafili na mnie jako człowieka z dość dobrze rozpoznaną przestrzenią polskiej kultury, nie tylko sztuk wizualnych, lecz także muzyki.

Współcześnie sztuka wciąż oddziałuje na ludzi?

Współcześnie raczej niewielu ludzi interesuje się sztuką i tym, co robimy. Ja jednak wciąż deklaruję, że wszystko czym się zajmujemy, czynimy z myślą o ludziach, jesteśmy na nich otwarci, chcielibyśmy wciąż poszerzać grono odbiorców, bo jestem przekonany, że to dla wszystkich może być niezwykle ciekawe doświadczenie. Myślę, że kultura i sztuka mogą być ważne dla ludzi. Tak myślałem już wówczas, gdy pracowałem w Galerii w Trzyńcu, czyli małym mieście. Często niestety dzieje się tak, że ludzie nie interesują się dziedzinami artystycznymi, a dzieje się tak dlatego, ponieważ zawiodła edukacja. Cały czas powtarzam, że tak jak w każdej dziedzinie opisującej rzeczywistość również obecność w sztuce może przerodzić się w niezwykłą przygodę dla widza, słuchacza, odbiorcy. Sama sztuka przetrwa, jestem o tym głęboko przekonany – funkcjonowała już przecież w czasach, gdy ludzie mieszkali w jaskiniach.

Pewną rolą na Twojej drodze artystyczno-kuratorskiej odegrał również Cieszyn…

Mój związek z tym miastem datuje się na rok 2007. Kończyłem wówczas studia w Ostrawie i związałem się z dziewczyną z Polski. I zupełnie prywatne sprawy zawiodły mnie do Cieszyna. A plan miałem inny – kończąc studia zakładałem, że zostanę w Ostrawie, bo już wtedy czułem, że Ostrawa ma bardzo duży potencjał jeśli chodzi o przestrzeń kultury. Wielu moich znajomych ze studiów wyjechało do większych miast, np. do Pragi. Ja nie miałem takich pokus. I w ogóle nie przeszkadzało mi to, że przeprowadzę się do małego miasta i będę w nim działać. Zatem życie prywatne sprawiło, że bardzo mocno związałem się z Polakami, polską kulturą i sztuką. Cieszę się, że stałem się takim łącznikiem pomiędzy polską i czeską kulturą. Jestem jednak zdziwiony, że w Republice Czeskiej nadal pojawia się mało polskich zespołów czy polskiej sztuki. Czuję jednak,  że jest już lepiej i będzie coraz lepiej. A wracając do Cieszyna – w mniejszych ośrodkach jest o wiele trudniej realizować różne artystyczne przedsięwzięcia. Dlatego bardzo szanuję ludzi, którzy działają w małych miejscowościach i starają się działać aktywnie, często ze świadomością, że pracują dla niewielu ludzi. A mimo to wciąż walczą. 

Co takiego drzemie w polskiej sztuce, co jest ciekawe dla odbiorców czeskich?

Myślę, że Polacy mają o wiele szersze spektrum do zaoferowania. Czesi są zamknięci na różne sprawy, i to objawia się również w sztuce. Nie bardzo zgadzam z tą często spotykaną wśród Polaków opinią, że Czesi nieustannie żyją w „pohodzie”, że są wciąż uśmiechnięci, otwarci itd. Ja tak nie uważam. W moim odczuciu Polacy potrafią wejść głębiej w pewne tematy, nie boją się patosu, który bardzo lubię, bo bywa przecież relatywny. Polscy twórcy potrafią podejść do tematu poważnie i zrobić go dobrze. Nie chcę zbytnio generalizować, ale może działa też zasada, że po prostu Polaków jest więcej i dlatego mają więcej świetnych artystów. I warto artystów z Polski zapraszać i prezentować ich prace właśnie w takich miejscach jak PLATO. W Czechach wszystko jest mocno scentralizowane, właściwie wszystko kumuluje się w Pradze. W Polsce natomiast jest kilka dużych ośrodków, więc scena artystyczna w pewnym sensie rozkłada się na kilka miast. 

Wśród Twoich aktywności ważną rolę odgrywa muzyka…

Muzyka była na pierwszym miejscu, jeszcze przed sztukami wizualnymi. Od dziecka grałem na fortepianie, potem pojawił się pierwszy zespół. Sztukami wizualnymi zacząłem się interesować w szkole średniej.

Lubię się dzielić muzyką z innymi, ale lubię także dawać muzykę sobie, grać dla siebie. Muzyka daje wiele, łączy ludzi, wywołuje emocje, poprawia nastrój, muzyka potrafi łączyć się z ludzkimi historiami. To samo da się zresztą powiedzieć i o filmach czy książkach. 

Nie czuję się jednak stuprocentowym muzykiem, tak jak nie czuję się stuprocentowym kuratorem czy artystą wizualnym. To z jednej strony fajne, z drugiej trochę może trochę denerwować, bo nie mogę powiedzieć, że jestem zawodowcem w tych dziedzinach. Nie jestem historykiem sztuki w sensie kuratorskim. Jednak we wszystkich dziedzinach w których działam, zwykle działam intuicyjnie. 

Czuję się artystą, ale także w tym sensie, że artystą może być człowiek obserwujący świat dookoła. Możesz kreować bardzo różne rzeczy, czasami mocno efemeryczne.