Wielki człowiek, małego teatru

0
1142
fot. arch. Teatru
- reklama -

Początki Sceny Polskiej Cieszyńskiego Teatru do łatwych nie należały. Wielu nie wróżyło jej długiej drogi a jednak działa nieprzerwanie od 67 lat. Ponad 56 lat w tym miejscu gra, reżyseruje i tworzy Karol Suszka. Do tej pory wieloletni dyrektor Polskiej i Czeskiej sceny, teraz ustępuje ze stanowiska. Od września teatrem będzie rządzić inny dyrektor wyłoniony drogą konkursu. A jaką drogą pójdzie Scena Polska? Czy uda się zachować fenomen tego miejsca, które i dla Czechów i dla Polaków jest po prostu, nasze?

Karol Suszka   ukończył PWST w Warszawie i choć miał możliwość pozostania w Teatrze Narodowym i grania na scenach najlepszych teatrów w Polsce, wrócił w swoje rodzinne strony. Jako adept aktorstwa rozpoczął swoją pracę w rodzimym teatrze na Zaolziu. Tutaj w sposób istotny przyczynił się do profesjonalizacji ekipy aktorskiej. Na przełomie problematycznych lat 70 i 80, kiedy sytuacja teatru była pod każdym względem niełatwa, już, jako kierownikowi artystycznemu udało się stworzyć taki repertuar, który pomimo wszelkich ograniczeń politycznych i trudności finansowych, zyskał sobie popularność wśród widzów. Jego działalność jednak nie była związana tylko z teatrem w Czeskim Cieszynie, ale także z kreacjami aktorskimi oraz kierownictwem literackim, czy działaniami reżyserskimi w kilku teatrach w Polsce i Czechach. W swoim dorobku artystycznym może pochwalić się reżyserią ponad stu sztuk, oraz kreacjami aktorskimi w ponad dwustu spektaklach Sceny Polskiej.

Jednak poza tymi osiągnięciami jedno jest najcenniejsze, udało się, bowiem Karolowi Suszce stworzyć w teatrze iście domową atmosferę. I tak teatr traktuje od samego początku, jak dom, o który się dba i który się chroni. Tak traktują go również aktorzy i widzowie.

„ Staram się przy każdej okazji odwiedzać Scenę Polską. Doceniam lokalny repertuar, ale i to, że ludzie przychodzą już godzinę przed spektaklem. Odwiedzam różne teatry, bywa tak, że choć są architektoniczną perłą, ludzie przychodzą na pięć minut przed dzwonkiem. Nie słyszy się rozmów podczas antraktu, który trwa zazwyczaj 15 minut. Tutaj w Czeskim Cieszynie dobrze wyposażony i otwarty wystarczająco wcześnie bufet, zaprasza widzów do spotkań. To dobra okazja by móc porozmawiać o sztuce i w atelier obejrzeć wystawę. Takie wyjście do teatru pamiętają nasi dziadkowie. To po prostu jest wydarzenie, na które się czeka, takie małe święto” – mówi Wiesław Hołdys, dyrektor krakowskiego Teatru „Mumerus”. 

- reklama -

Kiedy Karol Suszka obejmował stanowisko dyrektora, teatr był w bardzo kiepskiej kondycji. Scena Czeska traciła abonentów, Polska była w rozsypce a Sceny Lalek jeszcze nie było. Potrzeba było ogromnej wiedzy, pasji i wielkiej miłości do tego teatru, by zebrać go w całość i nadać temu jakiś sens. Zadanie dyrektor wykonał na przysłowiową szóstkę, o czym świadczy obecna sytuacja teatru. Do zespołu dołączyli lalkarze tworząc trzecią scenę „ Bajka”, Scena Czeska przed kilkoma laty odebrała najwyższe czeskie wyróżnienie – „Thálię”, a Scenę Polską już po raz drugi wyróżniono w konkursie „Klasyka Żywa”. Nie brak zaproszeń na festiwale, co świadczy o wysokiej, jakości i profesjonalizmie cieszyńskiego teatru.

Karol Suszka przez te lata z wielką determinacją dążył do tego, by Scena Polska była znana nie tylko na Śląsku Cieszyńskim, ale przede wszystkim w Polsce. Oddał mu całe serce i sporą część życia i chyba, dlatego, jedyne, co udało mi się w jego oczach zauważyć, to smutek i żal.

To kiepskie podziękowanie za całokształt mojej pracy. Zostałem odwołany bez wielkich wyjaśnień. Wiem jednak, że to niezbyt poważne zachowanie kilku aktorów. W Czechach łatwiej zwolnić dyrektora niż pracownika niższego szczebla. Wystarczy donos i to anonimowy, a związki zawodowe i władze od razu reagują odwołaniem. Tu nikt nawet nie sprawdza czy, ów anonim nie jest tylko ludzką złośliwością. Niestety ta niezbyt dobra atmosfera między pracownikami doprowadziła do wewnętrznych podziałów. Ludzie ze sobą nie rozmawiają a Czeska i Polska scena popadła w konflikt. W teatrze pozostaję, co jest dla mnie dużą radością. Będę miał czas reżyserować i nadal oddawać się swojej pasji, szczególnie teraz po sporym sukcesie „May Day”. Powodzenie tego spektaklu daje mi chęć, by pracować nadal i zrobić jeszcze wiele, dobrych spektakli. Będę mógł tylko z boku obserwować jak z obecną sytuacją teatru poradzi sobie nowy dyrektor. Co łatwe nie będzie. Niestety kodeks pracy skonstruowany jest tak, że aktora zwolnić nie można, za to dyrektora bez problemu. Przez wiele lat stałem przed moim zespołem na baczność, starając się stworzyć teatralną rodzinę. Dlatego odbieram tą sytuację, jako policzek od moich kolegów. Wiem jednak, że wielu z nich kocha to miejsce, jak ja i mają naprawdę wielkie serca.  Nowemu dyrektorowi życzę równie wielkiej odwagi i pasji, ale przede wszystkim, miłości do tego miejsca.  Musi być świadomy roli, jaką odgrywa ten teatr – podkreśla pan Karol.

Kiedy po raz pierwszy odwiedziłam ten teatr wiedziałam, że na jednaj wizycie się nie skończy. Otulił mnie on całą swoją atmosferą, magią i wiedziałam, że jest to moje miejsce. Uciekam tu czasem na próby, zostawiając w szatni płaszcz z codziennym zabieganiem, śmieję się, wzruszam i złoszczę. Oddycham jednak spokojnie i wyrównuję tu puls. Mam nadzieję, że będzie tak zawsze i, że zawsze będę mogła tu spotkać dyrektora Suszkę. Dyrektor zaczarował mnie tym, że zawsze miał dla mnie czas (co nie jest tak oczywiste w innych teatrach).  Mogłam wpadać bez zapowiedzi i zadawać nawet te trudne, albo głupie pytania. Zaraził mnie miłością do tego miejsca, jak nieuleczalną chorobą. Dzięki niemu mogłam zobaczyć każdy zakamarek tego teatru i odkryć go, jak po drugiej stronie lustra. Mogłam też obserwować jak reżyseruje „ May Day”. Teraz wiem, że każde spotkanie z panem Karolem, to spotkanie z mistrzem. Dzisiaj wchodzę na ławkę, jak uczniowie w „Stowarzyszeniu umarłych poetów”, i z wielkim ukłonem przed moim mistrzem powtarzam… „O Kapitanie! Mój Kapitanie! Powstań i posłysz te dzwony. Powstań – dla ciebie flaga powiewa…”