Wznosząc pomnik legendy

0
1469
fot. Pomnik Edwarda Szymkowiaka w Bytomiu. Źródło Wikipedia
- reklama -

20 października 1957 r. Stadion Śląski w Chorzowie. Reprezentacja Polski rozgrywa mecz z kadrą ZSRR naszpikowaną gwiazdami światowego formatu. Faworyta nie trudno wskazać. Mimo to spotkanie wzbudza ogromne zainteresowanie. Na trybunach zjawia się około 100 tysięcy widzów łaknących zwycięstwa. Dla wielu z nich to coś więcej niż zwykły mecz. Dla nich to konfrontacja z okupantem. Ku zdumieniu wszystkich Polacy sensacyjnie ogrywają mistrzów olimpijskich 2:1. Największą uwagę kibiców skupia na sobie strzelec dwóch goli – Gerard Cieślik. Wśród noszonych przez nich na rękach piłkarzy znajduje się jeszcze inny bohater. Nazywa się Edward Szymkowiak.

„Szymek” przyszedł na świat 13 marca 1932 r. w Dąbrówce Małej. Po aneksji Zaolzia jego ojciec Michał (z zawodu policjant) dostał przeniesienie do Bogumina, gdzie zamieszkał wraz ze swą rodziną. W trakcie II wojny światowej jednak zaginął. Nic pewnego nie można powiedzieć, według najbardziej prawdopodobnej wersji został wraz z grupą policjantów spalony w stodole przez Sowietów. Śmierć ojca była ciosem dla rodziny, która po wojnie wróciła do Dąbrówki Małej. Młody Edward rozpoczął karierę bramkarza w lokalnym klubie i bardzo szybko zapracował na uznanie kolegów. Gry w piłkę uczył się już nieco wcześniej, właśnie w Bogucicach, gdzie reprezentował Turn und Sportverein. W 1949 r. został zauważony  przez włodarzy Unii Chorzów (dzisiejszy Ruch), którzy sprowadzili młokosa do siebie. Początkowo Szymkowiak znajdował się dość nisko w hierarchii bramkarzy, ale z czasem został najważniejszym golkiperem w drużynie i rozkochał w sobie kibiców. Dostępu do swej bramki bronił tak zażarcie, że nieraz miewał poobijaną głowę przez przeciwników albo… słupek. Poprzez wiele skutecznych interwencji przyczynił się do zdobycia przez Unię dwóch tytułów mistrza Polski. Zapewne święciłby dalej triumfy z chorzowskim teamem, gdyby nie obowiązkowa służba wojskowa, którą musiał odbyć w Cieszynie.

Służba wojskowa nie mogła jednak sprawić, by bramkarz zapomniał o swoim fachu. Ogromny talent Szymkowiaka nie został przeoczony, dzięki czemu trafił on do najbliższego klubu wojskowego – GWKS Bielsko. Stamtąd przeniósł się do warszawskiej Legii, z którą świętował dwukrotnie mistrzostwo Polski. Mimo zainteresowania ze strony FC Schalke 04 Gelsenkirchen pozostał w Polsce. W 1957 r. po odbyciu służby wojskowej wrócił na Górny Śląsk. Jego nowym klubem została Polonia Bytom. Tamże zakotwiczył do końca kariery. Z klubem z Bytomia zdobył nie tylko mistrzostwo Polski (już tradycyjnie), ale również Puchar Rappana oraz Puchar… Ameryki. Po „zawieszeniu butów na kołku” Szymkowiak wziął się za trenowanie bytomskiej młodzieży. Zmarł 28 stycznia 1990 r. jako legenda Polonii Bytom. Stadion w Bytomiu oczywiście nosi dziś jego imię. 

„Szymek” doświadczał wielu momentów chwały, nie tylko w klubach, ale także w reprezentacji Polski, z którą miał okazję występować na igrzyskach w Helsinkach oraz Rzymie. Czasami jednak najważniejsze w życiu nie okazują się rozegrane turnieje, a jeden konkretny mecz. Dlatego zakładam, że za taką chwilę, dla której warto poświęcić hektolitry potu, uznałby na pierwszym miejscu tę, kiedy był noszony na rękach przez tabuny fanów po meczu z ZSRR. Bo właśnie tak przechodzi się do historii.

- reklama -