W dwóch poprzednich, wakacyjnych wydaniach „Tramwaju Cieszyńskiego”, skupiłem się na opisie rodzinnych, niewymagających szlaków dla wszystkich. Nadeszła jesień, moim zdaniem, najpiękniejsza pora roku do wędrówek po górach. Nie jest już tak gorąco. Słońce jest niżej, kąt padania światła uwidacznia szczegóły i smaczki. W końcu przyroda zafunduje nam całą paletę barw i kolorów. Nic tylko podziwiać.
Pomyślałem: królowa jest tylko jedna, władczyni Beskidów – Babia Góra (1725 m n.p.m.). Jej majestatyczny, tajemniczy szczyt jakoś wymyka się z postrzegania beskidzkiego krajobrazu. Jest najwyższą górą Beskidów Zachodnich i poza Tatrami najwyższym szczytem w Polsce, drugim co do wybitności (po Śnieżce w Karkonoszach). Wierzchołek jej znacznie góruje nad sąsiednimi pasmami. Ze względu na unikatowe walory przyrodnicze całego masywu górskiego zwanego Babią Górą już w 1954 roku utworzono tu (wraz ze szczytem Diablakiem, czyli Babią Górą) Babiogórski Park Narodowy. W uznaniu owych niezwykłych zalet park został wpisany w 1977 przez UNESCO na listę światowych rezerwatów biosfery. Możemy tu spotkać bardzo rzadkie rośliny. Babia Góra jest także jednym z ostatnich miejsc w Polsce, gdzie na wolności żyją rysie oraz niedźwiedzie.
Nad ciekawym szlakiem na szczyt nie zastanawiałem się długo. Opiszę zatem mój ulubiony. Ze względu za specyfikę miejsca i trudy wędrówki mój pies Ozzi tym razem został w domu. Z Cieszyna pod masyw Babiej Góry (przełęcz Krowiarki) dostaniemy się szybko i wygodnie samochodem, przez Bielsko-Białą do Żywca wiedzie bowiem droga szybkiego ruchu. Z Żywca kierujemy się drogą wojewódzką 946 w stronę Suchej Beskidzkiej. W miejscowości Stryszawa skręcamy w prawo na Zawoję (wieś jest jedną z najdłuższych w Polsce, liczy ok. 18 km długości). Dalej drogą 957 po 120 km trasy docieramy na położoną na wysokości 1012 m n.p.m. przełęcz Krowiarki. Znajduje się tu obszerny parking, na którym zostawiamy auto.
Pamiętajmy, że pogoda w rejonie Babiej Góry oraz na samym szczycie bywa bardzo kapryśna, ważny jest zatem odpowiedni ubiór i wyposażenie. Bilety jednodniowe kosztują 5 zł (normalny) i 2,5 zł (ulgowy). Ruszamy czerwonym szlakiem stromo pod górę, otoczeni pradawnym karpackim lasem.
Po godzinie docieramy do szczytu Sokolica (1367 m n.p.m.). Jest to miejsce niezwykłe ze względu na taras widokowy. Tu po raz pierwszy możemy podziwiać ogrom Diablaka. Jak na dłoni widzimy ścieżkę, którą będziemy podążali na szczyt. Zostawiamy las i otoczeni kosodrzewiną po 45 min. wchodzimy na Kępę (1521 m n.p.m.). Krajobraz się zmienia! Teraz piętrem halnym, zwanym także piętrem alpejskim (obszar występowania łąk wysokogórskich), wśród skał docieramy do szczytu Gówniak (też: Wołowe Skałki; 1657 m n.p.m.). Przy dobrej pogodzie po lewej stronie możemy podziwiać zapierające dech w piersiach widoki na Orawę, Podhale oraz Tatry. Po chwilowym odpoczynku, zachowując najwyższą ostrożność przy poruszaniu się po skałach, „atakujemy” Diablak.
Ze szczytu rozpościera się imponujący widok. Na północnym wschodzie zobaczymy przedmieścia Krakowa, na południu ostre szczyty Tatr. Na wschodzie i zachodzie tylko góry! Karpackie pasma wyrastają jedno po drugim. Podobno na szczycie najpiękniejsze są wschody i zachody słońca! Bardzo ostrożnie schodzimy czerwonym szlakiem w stronę przełęczy Brona (1406 m n.p.m.), gdzie meldujemy się po około godzinnym marszu. Na wprost podziwiamy Małą Babią Górę (1517 m n.p.m.) – mniejszą siostrę Diablaka. Z przełęczy Brona, trzymając się czerwonego szlaku, docieramy do Schroniska PTTK Markowe Szczawiny. Przebudowany i ponowie otwarty w 2009 roku obiekt dysponuje 40 miejscami noclegowymi, posiada jadalnię, kuchnię turystyczną, suszarnię odzieży i przystosowany jest do obsługi osób niepełnosprawnych. W budynku znajduje się ponadto Muzeum Turystyki Górskiej (http://markoweszczawiny.pttk.pl). Po zasłużonym odpoczynku ruszamy w ostatni etap trasy. Tym razem wybieramy szlak niebieski w stronę dobrze nam znanej przełęczy Krowiarki. Pradawnym lasem, poprzecinanym ciekami wodnymi i strumieniami, po dwugodzinnym marszu docieramy na parking, gdzie zostawiliśmy auto.
Kto raz wejdzie na Babią Górę, będzie wracał tu zawsze! Wszak nieprzypadkowo nazywana jest Królową Beskidów, a w jesiennej szacie będzie jeszcze piękniejsza! Do zobaczenia na szlaku.
Fot. Szymon Krupka