Skrzyczne wyprawa śladami zbójników beskidzkich…

0
977
- reklama -

Szybko zapadający zmierzch oraz długie zimowe wieczory nie sprzyjają górskim wędrówkom. W taki czas lepiej planować oraz wspominać i oczywiście czytać! Kilka lat temu byłem na premierze książki pt. „Beskidnicy” autorstwa Stanisława Naworyta. 

Impulsem do napisania tej powieści zbójnickiej, było zetknięcie się autora z siedemnastowiecznym rękopisem: „Acta spraw Złoczyńców wszelakich, Dekreta skazańców Exequciei ostateczney…”.  Książka chwilami tchnie grozą, szczególnie przy autentycznych opisach tortur. Jednak z tego okrucieństwa wyłaniają się obrazy zapełnione postaciami pasterzy, kramarzy, kupców, kapłanów, zbójników i mieszczan żywieckich. Po przeczytaniu tej niezwykłej lektury popartej faktami, postanowiliśmy z moim wiernym psim towarzyszem Ozzim, chociaż na chwilę przenieść się do świata XVII wiecznych bohaterów naszej ziemi – beskidników. Naszym celem było Skrzyczne (1257 m.n.p.m), najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego, skąd najpiękniej widać Kotlinę Żywiecką.

Majestatyczny szczyt Skrzyczne, wznosi się w północno-wschodniej części Beskidu Śląskiego, w bocznym ramieniu pasma Baraniej Góry, odgałęziającym się od głównego pnia pasma w Malinowskiej Skale. Ramię to, które właściwie tworzy masyw Skrzycznego i Małego Skrzycznego, oddziela dolinę górnego toku Żylicy od Kotliny Żywieckiej.

Według rozpowszechnionego podania, przytoczonego w XVIII wieku w „Dziejopisie Żywieckim”, przez ówczesnego wójta żywieckiego, Andrzeja Komonieckiego, nazwa góry (Skrzyczne lub Skrzecznia) ma pochodzić od skrzeczenia żab. W wielkiej ilości zamieszkiwały one staw, kiedyś istniejący podobno w kotle (rzekomo polodowcowym) między Skrzycznem a Małym Skrzycznem.

- reklama -

Naszą wyprawę zaczynamy na Przełęczy Salmopolskiej (934 m.n.p.m). Na parkingu przy ośrodku narciarskim zostawiamy bezpiecznie auto. Pamiętajmy, że w styczniu w górach panują zimowe warunki. Nietrudno o wypadek! W tych okolicznościach najlepiej sprawdzają się raki turystyczne, które zakładamy na buty oraz kije trekingowe. Wybieramy czerwony szlak pieszy, a naszym pierwszym celem będzie Malinowska Skała. Zaczynamy ostrym podejściem, pośród buków oraz rosłych świerków. 

Po kilkuset metrach krajobraz się zmienia, za sprawą wysokości. Śniegu przybywa, wiatr się nasila. Wchodzimy na pierwszy szczyt – Malinów (1114 m.n.p.m.). Nieopodal znajduje się słynna jaskinia Malinowska. Otwór wejściowy znajduje się na wysokości 1080 m n.p.m. Jaskinia jest znana od bardzo dawna. Jak przekazują nie potwierdzone podania ludowe, miała służyć już w XV w. husytom (jako kryjówka i miejsce nabożeństw), a w XVI i XVII wieku ewangelikom (wówczas prześladowanym na Śląsku). Na początku XVIII wieku miała być jedną z kryjówek zbójników Ondraszka, a jeszcze w XIX wieku mieli się w niej chronić jacyś rozbójnicy. Zejście do jaskini dość trudne, raczej dla zaawansowanych turystów. Ruszamy dalej, trzymając się czerwonego szlaku. Po wymagającym podejściu osiągamy nasz pierwszy cel – Malinowską Skałę (1152 m.n.p.m.). Kilkadziesiąt metrów na północ od szczytu, tuż przy szlaku turystycznym, znajduje się zlepieniec – spora wychodnia skalna w kształcie rozczłonkowanej ambony długości 13 m, szerokości 5 m i wysokości ok. 5 m. Na ścianach wychodni widać interesujące formy wietrzenia, m.in. dość głęboką niszę. Wychodnia na Malinowskiej Skale jest co najmniej od połowy XX w. jednym z najlepiej rozpoznawalnych symboli Beskidu Śląskiego. Jej fotografie znajdują się praktycznie we wszystkich publikacjach krajoznawczych opisujących te góry, jest też przedstawiana na niezliczonych wzorach kart pocztowych. Od 1977 r. wychodnia ta jest objęta ochroną jako pomnik przyrody nieożywionej. Po chwili ruszamy dalej, tym razem szlakiem zielonym. Przy dobrej pogodzie widoki zapierają dech w piersiach. Za naszymi plecami góruje Barania Góra (1220 m.n.p.m), po prawej wyłania się imponująca Kotlina Żywiecka. Po lewej obserwujemy szeroką panoramę Beskidu Śląskiego. Przed nami charakterystyczny szczyt z nadajnikiem RTV. Przez Kopę Skrzyczeńską (1189 m.n.p.m), Małe Skrzyczne (1211 m.n.p.m.) po 1,5 godzinnym marszu docieramy na szczyt. Przepiękne widoki rekompensują wysiłek. Mamy szczęście, widać Babią Górę (1725 m.n.p.m.) oraz Tatry Zachodnie. Pod szczytem znajduje się schronisko PTTK. Dzieje tego miejsca sięgają lat międzywojennych, kiedy to Rudolf Urbanke zakupił od mieszkańców Lipowej parcelę na szczytowej polanie Skrzycznego i w 1933 r. wybudował na niej drewniane schronisko. Obecnie schronisko dysponuje 29 miejscami noclegowymi, trzema salami jadalnymi oraz bufetem na tarasie widokowym (tylko w sezonie letnim). Po odpoczynku i posiłku wracamy dokładnie tą samą drogą, którą tu przyszliśmy. Trasę kończymy na Przełęczy Salmopolskiej. Całość zajęła nam około 6 godzin. Zbójników już nie spotkaliśmy. Lecz tajemniczy las i niezwykłe widoki oraz miejsca sprawiły, że oczyma wyobraźni chociaż na chwilę przenieśliśmy się do świata XVII wiecznych beskidników. Chyba po powrocie do domu, przeczytam książkę Stanisława Noworyta raz jeszcze… Wszak mamy długie zimowe wieczory. 

Do zobaczenia na szlaku!