Adopcja Tolkiena z cieszyńskiego schroniska, cz.1

0
751
- reklama -

“Bądź zmianą, którą pragniesz ujrzeć w świecie” Mahatma Gandhi

Tolka można nazwać wypadkiem przy pracy, choć myślę, że podświadomie do tego dążyłam. Praca nad „psimi“ artykułami obejmowala wizytowanie schronisk
i ich oceny oraz bezpośredni kontakt ze zwierzętami. Do cieszyńskiego schroniska wybrałam się po dokładnym przestudiowaniu strony www i obejrzeniu setki psich portretów. Z przykrością stwierdziłam, że większość psów tkwi w betonowych kojcach od wielu lat.
Zdjęcia bardzo ładne, robione w letni czas ukazywały ładne psy w ładnym otoczeniu. Dwa z nich zwróciły moją uwagę. Tolkien migdałowymi oczami i zawadiackim wyrazem pyska oraz Bobik w którego postawie można było dostrzec dumę i siłę, choć piesek z trudem sięgał mi do kolan. Tolek dostał szanse prawem pierwszeństwa.

Pierwsze spotkanie nie było obiecujące, pokazał wszystkie zęby i zwiastował intruzowi zza siatki śmierć w męczarniach. Wzbudził we mnie dużo czułości tą obronną postawą. Całkowicie go rozumiem, znane zło jest lepsze od zła nieznanego, a schroniskowy kojec był jego domem.

Zaczęliśmy pracę nad naszymi relacjami. Obejmowała ona 5 spacerów przedadopcyjnych wspartych frykasami w postaci pudełka śniadaniowego pełnego kawałków kurczaka. Jadł chętnie z ręki warcząc między kęsami i pilnując dystansu. Za to spacery to po prostu szczyt tolkowego szczęścia. Gdyby mógł, fruwałby nad polami :).
cdn.

- reklama -