HC Oceláři świętuje 90 lat Przypominamy pierwszy trzyniecki finał

0
1256
zdjęcia: Książka „80 let třineckého hokeje”/archiwum HC Oceláři Třinec
- reklama -

Hokejowy klub z Trzyńca przez cały sezon 2019/2020 świętuje swoje 90-lecie. Przed kibicami mnóstwo atrakcji, związanych z jego przeszłością i największymi sportowymi osiągnięciami. W letnim numerze „TC” przypomnieliśmy początki hokeja w Trzyńcu, dziś przyjrzyjmy się pierwszemu dużemu sukcesowi klubu – walce w wielkim finale w 1998 roku.

Stalownicy w czeskiej Ekstralidze zagościli 24 lat temu, i od tego czasu występują w niej nieprzerwanie do dziś. Pierwsze dwa lata wśród najlepszych drużyn w kraju nie były jeszcze efektowne – w debiutanckim sezonie po części zasadniczej zajęli 12. miejsce, i odpadli w pierwszej rundzie play-off. Nieco lepiej wyglądał sezon 1996/97, gdy Stalownicy zajęli czwarte miejsce w pierwszym etapie rozgrywek. Niestety równie szybko jak rok wcześniej pożegnali się z fazą pucharową, ulegając w ćwierćfinale zespołowi z Pardubic.
I wreszcie nastały rozgrywki sezonu 1997/98. Choć przed rozpoczęciem nikt nie stawiał drużynie wielkich celów, można było jednak wyczuć pewne ambicjonalne wzmożenie. Zespół przed inauguracją został wzmocniony – do drużyny, prowadzonej od 3 lat przez Aloisa Hadamczika, późniejszego trenera czeskiej reprezentacji narodowej, dołączyli m.in. napastnicy Ladislav Lubina z Pardubic oraz Jan Peterek z Vitkovic, który w następnych latach zapracuje na status jednej z największych klubowych legend, a dziś pełni w klubie funkcję dyrektora sportowego.
Sezon Stalownicy rozpoczynali, podobnie jak w poprzednich sezonach, od zwycięstwa w Pardubicach (5:1). Nie udał się pierwszy mecz w sezonie przed własną publicznością, gdzie ulegli klubowi z Czeskich Budziejowic. Po pierwszej rundzie sezonu klub z Trzyńca plasował się na 3. miejscu w ligowej tabeli, tracąc do liderujących Witkowic cztery punkty. „Myślę, że przez całą rundę nie graliśmy źle, a w drugiej części powinniśmy być jeszcze skuteczniejsi” – mówił wówczas trener Hadamczik. Jego słowa potwierdziły się, w połowie rozgrywek to Stalownicy zerkali na resztę stawki z pozycji lidera, z jednym punktem przewagi nad rywalem z Ostrawy. W drugiej części sezonu do końca trwała zacięta rywalizacja o zwycięstwo w sezonie zasadniczym, ostatecznie najlepszy okazał się zespół HC Petra Vsetin, który w 52 meczach zgromadził 72 punkty, drugie miejsce przypadło drużynie HC Vitkovice z 69 punktami, taki sam dorobek uzyskała na finiszu ekipa z Trzyńca, trzecia w końcowej tabeli.
Po raz pierwszy w historii swoich ekstraligowych występów Stalownicy przystępowali z większymi nadziejami a zwłaszcza, że z ćwierćfinałowym rywalem – stołeczną Slavią, mieli w części zasadniczej lepszy bilans bezpośrednich spotkań oraz o 13 punktów zdobytych więcej. Jednak pierwszy w historii awans do kolejnej rundy play-off nie przyszedł trzyńczanom łatwo. W rywalizacji do 3 zwycięstw było potrzebnych aż 5 spotkań, by wyłonić uczestnika półfinału. W czterech pierwszych meczach zarówno w Trzyńcu, jak i Pradze, każdy z zespołów odnosił po jednym zwycięstwie przed własną publicznością i jednym sukcesie wyjazdowym. O wszystkim decydowało spotkanie w Trzyńcu, w którym gospodarze nie pozostawili prażanom złudzeń, kto bardziej zasługuje na awans – wynik 7:0 mówił sam za siebie. W półfinale na Stalowników czekał już rywal z Vitkovic, który w ćwierćfinale pokonał drużynę z Litwinowa. W oczach ekspertów to zespół z Ostrawy był faworytem tej rywalizacji, jednak jak często w sporcie bywa, nie zawsze opinie fachowców znajdują potwierdzenie. Bo choć to HC Vitkovice rozpoczęły serię od zwycięstwa, to jednak Stalownicy dzielnie w kolejnych spotkaniach dotrzymywali im kroku. Podobnie jak w rywalizacji ze Slavią, także i teraz był potrzebny piąty mecz. Tym razem o wszystkim miał zdecydować mecz na lodowisku rywala. Zadziałał jednak geniusz trenera Hadamczika i po zwycięstwie 4:1 to trzyńczanie zameldowali się w wielkim finale, w którym czekał już na nich zespół HC Vsetin, ówczesny ligowy hegemon, broniący tytułu mistrzowskiego już od sezonu 1994/95. Niestety w przypadku tej rywalizacji potwierdziły się przypuszczenia fachowców, i to zespół z morawskiego miasta okazał się lepszy w zmaganiach finałowych, rozstrzygając losy tytułu już w trzech meczach. Niestety w finale trener Alois Hadamczik nie mógł liczyć na kontuzjowanych w półfinale graczy, którzy przez cały sezon pracowali na sukces – Romana Kaděry, Aleša Zimy i kolejnej klubowej legendy – Richarda Krála. Ten ostatni zawodnik okazał się najproduktywniejszym zawodnikiem play-offów – w 11 meczach zdobył 8 goli, a 12-krotnie asystował kolegom. Z kolei Roman Kaděra miał znakomity sezon zasadniczy – w punktacji kanadyjskiej zdobył 62 punkty (24 gole i 38 asyst) i w tej klasyfikacji wyprzedził go tylko David Moravec z HC Vitkovice, zdobywca 64 punktów. Na kolejny finał, tym razem zwycięski, w Trzyńcu trzeba było czekać aż do roku 2011.
Do dziś jednak finał z roku 1998 jest uznawany za jeden z największych sukcesów trzynieckiego hokeja – przede wszystkim dlatego, że po raz pierwszy w historii zawodnicy poczuli smak walki w finale. Dlatego 8 listopada tego roku zaplanowano retro-mecz z udziałem zawodników występujących w tamtym pamiętnym finale. Jak przyznają klubowi działacze – jest duże prawdopodobieństwo, że zobaczymy jeszcze raz w trzynieckich barwach przynajmniej część zawodników.

- reklama -