Niedawno znowu spadł orzełek Xięstwa Cieszyńskiego z wieży cieszyńskiego ratusza. Już drugi raz za kadencji obecnej rady miejskiej. Ten orzełek rozwijał swoje skrzydełka na ratuszowej iglicy, do której przymocowana była także metalowa chorągiewka z kunsztownie wyciętą przez ślusarza datą – 1984. Albowiem to właśnie w tym sławetnym, orwellowskim roku, kiedy w PRL-u dogorywał stan wojenny, a cieszyński komitet PZPR mieścił się w tym budynku, gdzie obecnie ma siedzibę Powiatowy Urząd Pracy, ukończono wreszcie długo odkładany remont szacownej wieży nad cieszyńskim ratuszem.
Wyremontowana w orwellowskim 1984 roku iglica cieszyńskiej wieży ratuszowej wytrzymała bez szwanku bez mała trzydzieści dwa lata. W drugiej dekadzie XXI wieku zaczęły się jednak zbierać nad cieszyńskim ratuszem coraz ciemniejsze chmury i przelatywać zaczęły nad nim coraz groźniejsze wiatry spowodowane narastającym globalnym ociepleniem. Najpierw w lutym 2016 roku iglicę z orzełkiem złamała wichura i długo nie dało się jej zainstalować na ratuszowej wieży na nowo. Udało się to wreszcie po trzynastu miesiącach – w marcu 2017 roku. Jednak kilka miesięcy później – w pierwszej połowie sierpnia – nadciągnęła nad Cieszyn kolejna wichura i zrzuciła iglicę z chorągiewką, orzełkiem i blaszaną banią na bruk pod ratuszem. W tej kulistej bani umieszczano ważne dla cieszyńskiej społeczności dokumenty i symbole, przesłanie dla przyszłych pokoleń cieszynioków. Po jej zdjęciu przed remontem wieży w 1984 roku wewnątrz znaleziono tubę z rękopisem kroniki Cieszyna napisanej w 1825 roku po niemiecku przez burmistrza Alojzego Kaufmanna umieszczoną tam w 1845 roku. Wygląda na to, że od tamtego czasu wieża cieszyńskiego ratusza nie była remontowana, a nawet jeśli podlegała jakimś naprawom i remontom, to nie dotyczyło to iglicy. Iglica z chorągiewką i orzełkiem Xięstwa Cieszyńskiego na ratuszu widnieje bardzo wyraźnie na starych obrazach przedstawiających cieszyński rynek, na przykład na obrazie czeskiego malarza Jana Chambreza z 1802 roku. To właśnie ten orzełek Xięstwa Cieszyńskiego pod furkoczącą książęcą flagą sprawia, że bryła ratusza wydaje się lekka, jakby tuż przed odlotem w przestworza. Teraz już od paru miesięcy tej iglicy na wieży cieszyńskiego ratusza znowu nie ma. Wieża bez chorągiewki, orzełka i bani jest pusta, obca, tępa, niezdolna do uniesień, bezradna i smętna. Ostatni upadek ratuszowej iglicy, choć doszło do niego w okolicznościach nocnego, pogodowego horroru, na szczęście ( również dla miejskich urzędników) nie spowodował żadnych ofiar w ludziach. Wobec ponownego zdarzenia skutkującego uszkodzeniem wieży magistratu – oświadczyła w iście orwellowskiej nowomowie pewna urzędniczka z ratusza – przystąpimy do gruntownej analizy dotyczącej możliwości bardziej kompleksowego remontu cieszyńskiego ratusza. Jak się okazuje, owa urzędniczka wie, że ma nad sobą jakąś problematyczną, podatną na uszkodzenia wieżę, ale dla niej jest to wieża magistratu, a nie wieża ratuszowa. Tak czy inaczej, obie wieże wymagają gruntownej rekonstrukcji.
Nie ma więc teraz, w grudniu 2017 roku, na wieży cieszyńskiego ratusza iglicy z książęcą chorągwią, orzełkiem Xięstwa i banią, która zawierała dokumenty i symbole ważne dla cieszyńskiej społeczności. Ciekawe, gdzie strącona iglica została zdeponowana i kto podda gruntownej analizie jej przyszły kształt jak również zawartość bani? Kompleksowy remont wieży cieszyńskiego ratusza na pewno nie odbędzie się w 2018 roku, kiedy kończy się kadencja obecnych władz miejskich. Na razie nic konkretniejszego nie wiadomo o magistrackich planach remontu ratusza. Tymczasem po raz kolejny remontowi poddany został Dom Narodowy. Na czas remontu swojej siedziby Cieszyński Ośrodek Kultury wyprowadził stamtąd swoją działalność na przykład do gościnnych piwnic cieszyńskiego browaru, gdzie jego imprezy i imprezki nabrały nowej energii. I byłoby bardzo dobrze, gdyby Cieszyński Ośrodek Kultury już do Domu Narodowego nie wrócił. Byłoby bardzo sensownie, godnie i sprawiedliwie, żeby w końcu w tzw. wolnej Polsce cieszyński Dom Narodowy zaczął pełnić swoją właściwą misję czyli funkcję nowoczesnego muzealnego ośrodka polskości i polskiego ruchu narodowego na Śląsku Cieszyńskim. Nie ma bowiem w Cieszynie takiej specjalnej instytucji czy placówki, która opowiadałaby o tym w ciekawy, rzetelny, wszechstronny i uwzględniający tutejszą specyfikę sposób. A archiwalny i muzealny materiał na ten temat jest ogromny, rozproszony po różnych miejscowych instytucjach, które na własną rękę prowadzą polską, patriotyczną narrację. Sam zaś magistrat nie ma w dziedzinie polityki historycznej jakiejś oryginalnej koncepcji czy interesujących pomysłów, które adekwatnie nawiązywałyby do niezwykłej specyfiki Cieszyna. Z instytucji miejskich działa na tym polu przede wszystkim Książnica Cieszyńska, która koncentruje się na wzmacnianiu polskości i patriotyzmu (do czego właściwie nie jest powołana ) zamiast zajmować się opracowywaniem, badaniem i propagowaniem swoich zabytkowych zbiorów książkowych, unikatowych na europejską skalę. Pod tym względem Książnica jest znacznie bardziej aktywna niż Muzeum Śląska Cieszyńskiego. Ale trudno, żeby cieszyńskie Muzeum, które ma siedzibę w Pałacu Larischa, a jego najświetniejsze i również przebogate zbiory łączą się z miejscowym dziedzictwem głównie c. und k. Austrii i Xięstwa Cieszyńskiego, zajmowało się przede wszystkim kultywowaniem polskości. Zatem aż się prosi, aby w celach muzealnych, badawczych i edukacyjnych powstała odrębna instytucja zajmująca się wielkim, specyficznym dziedzictwem polskiej społeczności Śląska Cieszyńskiego. Najwłaściwszym miejscem jej funkcjonowania byłby właśnie remontowany Dom Narodowy.
Już sama historia powstania Domu Narodowego powinna mieć w tym szacownym budynku wybudowanym dzięki polskiej ofiarności swoją stałą ekspozycję. To właśnie tutaj wielowątkowa opowieść o budzeniu się polskości na Śląsku Cieszyńskim, o niebywałej aktywności społecznej i patriotycznej tutejszych Polaków w drugiej połowie XIX wieku i przed I wojną światową, byłaby najbardziej na miejscu. Może dopiero wtedy dzięki takiej nieskierowanej przeciwko innym nacjom i innym tradycjom wielokulturowego Cieszyna ekspozycji możliwe byłoby lepsze zrozumienie tej niezwykłej cieszyńskiej specyfiki, tej dumnej i sławetnej stelości, która jest nadal niezrozumiała dla Polaków z Polski. Świetną okazją do zainicjowania takiej instytucji w Cieszynie jest jubileusz stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości i częściowego przyłączenia Śląska Cieszyńskiego do II Rzeczypospolitej. To właśnie tutejszy, pluralistyczny, otwarty, nowoczesny model polskości mógł być wzorem patriotyzmu dla Polaków na Śląsku i w całej międzywojennej Polsce. W dużym stopniu ukształtowali go tutejsi ewangelicy tacy jak Paweł Stalmach czy Andrzej Cinciała. Niestety, ten wzorzec otwartej, pluralistycznej polskości nie przyświecał większości Polaków w II Rzeczypospolitej, a dzisiaj nie przyświeca nawet samym cieszyniokom, to znaczy polskim cieszyniokom, bo – jak wiadomo – są też inni cieszyniocy. Chodzi o to, żeby ani tym ani tamtym nie wydawało się, że są od tych innych lepsi tylko dlatego, że mówią innym językiem lub są innego wyznania albo że mają w związku z tymi kulturowymi cechami w jakiejś publicznej dziedzinie większe prawa.
W 2018 roku nie tylko Polacy będą obchodzić stulecie odzyskania swojej niepodległości i budowania opartej na narodowym samostanowieniu państwowości. Podobnie okrągłą, historycznie analogiczną rocznicę narodowej i państwowej niepodległości będą celebrować Czesi i Słowacy. Co więcej, Czesi i Słowacy będą także obchodzić 25-lecie istnienia swoich państw powstałych w wyniku rozpadu Czechosłowacji w 1993 roku. Niestety, w 2018 roku wypadnie też wiele innych, znacznie mniej budujących rocznic dotyczących polsko- czeskiego pogranicza – 80 rocznica polskiej aneksji Zaolzia w 1938 roku czy 50 rocznica inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację w 1968 roku. Sekwencja tych rocznic układa się w szczególną mozaikę znaczeń, która powinna inspirować nie tylko głębsze historyczne przemyślenia śląskich elit, lecz przede wszystkim rozważną, wyważoną, nieagresywną lokalną politykę historyczną na Śląsku Cieszyńskim po obu stronach granicy. A przecież w tle są jeszcze inne rocznice dotyczące wydarzeń bardziej odległych w czasie – na przykład początek wojny trzydziestoletniej w 1618 roku czy Wiosna Ludów 1848 roku – które z pomrocznej głębi dziejów nadal do pewnego stopnia determinują naszą współczesność. Rok 2018 dla cieszynioków z tej i z tamtej strony Olzy niekoniecznie musi wiązać się z radością z odzyskania takiej czy innej niepodległości. Dla nich, tak na dobrą sprawę, powinna to być setna, mroczna rocznica końca Księstwa Cieszyńskiego i początku nieszczęsnego, absurdalnego rozdzielenia Śląska Cieszyńskiego i Cieszyna pomiędzy dwa narodowe państwa. W latach 1918 – 1920 tzw. historia potraktowała nieprzyjaźnie wielu mieszkańców Cieszyna, którzy musieli na zawsze opuścić to miasto.
Historyczne rocznice mają mechaniczny charakter i względną, konwencjonalną struktuturę czasową. Wynikają z konwencji przyjętego przez nas kalendarza. Traktuje się je więc konwencjonalnie i uwzględnia według aktualnych potrzeb lub widzimisię rządzących, interpretuje według bieżącej polityki. Nie trzeba więc przywiązywać do nich wielkiej wagi, bo mają niewiele wspólnego z rzeczywistością, której nie jesteśmy w stanie rzetelnie rozpoznać i za którą nie nadążamy. Owszem, można się rocznicowo zadumać, a refleksję o wydarzeniach przeszłości należy potraktować przede wszystkim jako przestrogę dla własnej przyszłości. Otaczanie przeszłości kultem i celebrowanie historycznych rocznic dla podsycenia ducha wspólnoty jest przejawem myślenia życzeniowego i magicznego zarazem, często wykorzystywanego dla doraźnych politycznych celów i utrzymania władzy. Rzeczywistość zafałszowaną przez tzw. historię i kult plemiennego bohaterstwa należałoby wreszcie odczarować. Trzeba przede wszystkim skupić się na realnych problemach, na własnym życiu i brać odpowiedzialność za własne czyny i słowa. Nie łudźmy się. Nie należymy do jednej wspólnoty. Żyjemy w świecie wielu wspólnot, które niewiele mają ze sobą wspólnego. Najpierw pomyślmy o osobie, a potem o wspólnocie. Najpierw jednostka, potem społeczność. Poza tym ostatnio żyjemy chętniej w świecie sieciowych społeczności niż tradycyjnych wspólnot. Nawet jeżeli wspólnota wydaje się dobrowolna zawsze opiera się na możliwości kontroli i przymusu wobec jednostki. Wspólnota karze i nagradza, reglamentuje dobra według swoich wspólnotowych praw. Myślenie wspólnotowe sprzyja sekciarstwu i polityce wykluczenia, podziałowi na my – oni i polityce podług zasady kto nie jest z nami, ten jest przeciw nam. Najważniejsza wspólnota to wspólnota ludzka. Teraz potrzebujemy nie tyle wspólnoty dla samej wspólnoty, ile autentycznej, ludzkiej solidarności wbrew politycznym podziałom czy ideologicznym uprzedzeniom. Musimy zrozumieć nie tylko własną historię, lecz także historię naszych sąsiadów, historię całej ludzkości. Musimy się nauczyć odpowiedzialnej ludzkiej empatii skierowanej na wszystkie żywe istoty. W Polsce zaś znowu potrzebujemy jakiejś uczciwej, cywilizowanej umowy społecznej, respektowania Konstytucji, sprawiedliwości opartej na prawdzie, rozsądku, wolności i ludzkich prawach. Nie znamy bowiem ani dnia ani godziny.
W nocy przez Cieszyn znowu przeszła wichura. Tym razem z wieży cieszyńskiego ratusza nic nie spadło. Książęcy orzełek odleciał już wcześniej. Wieża bez iglicy jest niekompletna – obca, tępa, bezradna i smętna. Czy nie ma już wspólnoty, którą by mogła podnosić na duchu? Parę dni temu pobliską okolicę nawiedziło trzęsienie ziemi. Nasza świat w każdej chwili może zatrzęść się w posadach. Prawdziwa ludzka solidarność sprawdza się w sytuacjach granicznych. Obyśmy nie musieli ich doświadczać w 2018 roku.