Nigdy nie będziesz szła sama

0
1092
fot. UM
- reklama -

Wspólnie i ponad podziałami w walce o prawa kobiet

Protesty kobiet w Polsce trwają od 22 października, gdy upolityczniony Trybunał na wniosek posłów PiS i Konfederacji stwierdził, że aborcja ze względu na „duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu” jest niezgodna z Konstytucją. Do przekucia orzeczenia w prawo nie potrzeba nowelizacji ustawy – zakaz wejdzie w życie po opublikowaniu w Dzienniku Ustaw. W Konstytucji w kwestii obrony życia nie ma aksjologicznego kompromisu. Obecne protesty nie dotyczą jednak tego, lecz wynikają z obaw, że bezkompromisowość może być przeniesiona na prawo karne domagając się heroizmu jedynie od rodzin dzieci upośledzonych. Polityka i prawo są obszarami, gdzie negocjacje, ustępstwa i kompromis są czymś koniecznym. Brak kompromisu w tym i w wielu innych przypadkach jest zwyczajnie niemoralne. Odpowiedzialność za życie narodzonych jak i tych nienarodzonych dzieci ciąży na całym społeczeństwie, państwie, Kościele i obywatelach, a nie jedynie na matkach.

Obecnie każdy nawet najmniejszy protest ma znaczenie i pokazuje nastroje Polaków od gór po nadmorskie kurorty. Na oczach mieszkańców zmienia się nie tylko model państwa, do którego byliśmy przyzwyczajeni, ale w tych naszym małych ojczyznach, głos młodych ludzi jest upomnieniem również lokalnych władz. Młodzież, która wychodzi na ulice jest dowodem, że mają w sobie odwagę, której nam z doświadczeniem życiowym ubywa. W naszym powiecie protesty przeciw wyrokowi Trybunału odbywały się w Cieszynie, Ustroniu, Skoczowie i Zebrzydowicach. Te najliczniejsze obserwowaliśmy w Cieszynie. Można więc śmiało powiedzieć, że to moment dziejowy dla tego miasta. Lista powodów, dla których chcemy protestować jest już bardzo długa, ale to był wyjątkowy pretekst, by wyjść tak licznie na ulice. Jakby obudził nas z letargu.

– To jest w końcu szansa abyśmy zaczęli mówić nie tylko pokoleniowo, ale realnie nakreślali linie łączące z innymi grupami wiekowymi, jak również pomiędzy tzw. bańkami. Dzisiaj to pojęcie używane jest do określania grup społecznych. W Cieszynie zdarzyła nam się niezwykła historia podczas jednego ze „spacerów”, kiedy już mieliśmy się rozchodzić do domów, podszedł do mnie mężczyzna, który swoim strojem i zachowaniem jednoznacznie wskazywał, że należy do zupełnie przeciwnej grupy. Powiedział o tym, że jest narodowcem
i przyszedł z całą grupą. Stoją tu wspólnie z nami, więc ma prośbę by zaśpiewać hymn państwowy. Zaśpiewaliśmy wszyscy ten hymn z ogromnym wzruszeniem
i równie głębokim przekonaniem, że ktoś nas bardzo niesłusznie dzieli. To było niczym (nawet jeśli jednorazowy), sojusz matki z nastolatkiem, który czasem trwa tylko parę minut lub kilka dnia, ale bywa też zawarty na wiele lat. Matki wiedzą, że taki sojusz jest bardzo kruchy i łatwo go zerwać. Rodzi się mimo wszystko pamięć, tego chwilowego porozumienia, opartego na wspólnych zasadach. Pamięć tego pozostanie zawsze intensywna. To wydarzenie pokazało, że możemy być ponad podziałami. W czasie tych protestów ujawniło się wiele wartości niezbędnych do budowania przyszłości również Cieszyna – podkreśla dr hab. Joanna Wowrzeczka.

- reklama -

Kobiety wyraźnie określają swoje zdanie w tych protestach. Czy powtarzana obecnie historia o agresji kobiet, wszczynaniu konfliktów czy wojnie jest słuszna?
– Dopóki media i rządzący, a nawet my sami będziemy używać haseł podziały, konflikt, wojna czy stanie naprzeciw siebie i nie zechcemy budować tych mostów, to tym właśnie będzie. Podczas tych spacerów utrzymuje się narracja o stanie tzw. wojny, jednak jest to zupełnie inny kontekst. To sprzeciw wobec kogoś, ktoś zupełnie nie słucha, a ma urządzać nam życie na poziomie prawa i jego regulacji. Nie chce słyszeć tego kim jesteśmy. To problem bardzo nawarstwiony, który trwa już od lat. Potrzebujemy realnej wizji rozwiązywania tych problemów. Stąd taka reakcja społeczeństwa. Wszyscy chcemy żyć w przyjaznym świecie, więc dlaczego nie chcemy budować go z możliwością pogodzenia tych stron? Kobieta powinna dostać prawo wyboru. To nie znaczy, że ona musi dokonać aborcji. Ci, którzy są przeciwko tym protestom bez ustanku snują opowieść, że jesteśmy za aborcją i śmiercią. Nigdy w życiu! Nikt z nas tak nie myśli. Raczej mówimy o rozszerzeniu przestrzeni, czyli wprowadzeniu wyboru. Każda kobieta zastanawia się długo, materialne warunki pozostawiając na koniec, nad urodzeniem dziecka niezdolnego do życia. Czasem jest to kwestia kilku godzin, gdy będzie musiała swoje nowo narodzone dziecko pochować. Pozwólmy tej kobiecie dokonać wyboru w oparciu o jasne przesłanki
i badania medyczne. To nie jest cukierek jak niektórzy mówią, który łatwo się zjada. To problem z którym ta kobieta i cała rodzina pozostanie już na zawsze. To depresja i długoletnie leczenie, które nie zawsze przynosi efekt i pozwala wrócić do równowagi. To niewyobrażalne cierpienie na które nikt tej kobiety nie przygotowuje. Wtedy milknie rząd, kościół i przeciwnicy tych protestów. Kobiety zostają same.

Czy jest szansa na kompromis? Czy w ogóle powinniśmy o kompromisie rozmawiać?
– Nasze prawo aborcyjne jest bardzo zaostrzone, więc nie wiem co moglibyśmy tu nazwać kompromisem. Słusznie zatem dyskutujemy nad dotychczas obowiązującymi przepisami. Obecnie kościół ma silniejszą władzę niż samo państwo, albo państwo jest tak zależne od kościoła, co daje poczucie, że ten kompromis mielibyśmy zawierać bardziej z kościołem. Należy jednak podkreślić, że Polska jest krajem ludzi wielu wyznań, a spora część społeczeństwa jest niewierząca. Nie można zatem budować kompromisu w oparciu o jedną religię. Kościół katolicki powinien w tych rozmowach być brany pod uwagę na równi z obywatelami i nie powinien występować jako główna strona w sprawie. Wystarczy również spojrzeć na to, kto dyskutuje o nas, kobietach. Nadal jest to grono mężczyzn z obozu partii rządzącej i biskupi, a nie kobiety. Dostarczyłyśmy już dość wiedzy, by być brane pod uwagę. Mamy sporo argumentów, by stanowić same o sobie. Jeśli więc mówimy o kompromisie, to powinien mieć dobre podstawy i być realny, oparty na sprawiedliwości. Nie może to być kompromis polityczny, który zaspokoi partyjne potrzeby.

Protesty kobiet odbywają się w trudnym czasie, choćby ze względu na pandemię. Zarzuca się organizatorom brak odpowiedzialności. Czy to brak odpowiedzialności, czy raczej akt odwagi?
– Ciągle myślę o odpowiedzialności i ćwiczę się w niej, dlatego też zostałam radną i w ogóle wystartowałam w wyborach. Sposób działania, którym pokazałam, jak można się angażować powodował, że musiałam na to pytanie odpowiedzieć, sama sobie i to wiele razy. Protesty są możliwością, z której możesz skorzystać bądź nie. Jest to sposób na zbudowanie jedności w społeczeństwie. To nie jest przymus. To musi się odbywać w pełnej wolności. Protest to wywołanie do odpowiedzi, kim jestem wobec tego problemu. Każdy indywidualnie musi sobie odpowiedzieć na to pytanie, w poczuciu odpowiedzialności. Czy ja jako jednostka mam na to wpływ? Czy mogę dołączyć się do zmian? Czym jest zaangażowanie i obywatelskość? Każdy organizator protestów w Polsce daje tylko pretekst, ale nie przymus. To jest dziejowy moment, by odkurzyć obywatelskość. Ona jest, ale lekko zakurzona, bo ktoś wciąż za nas załatwia wiele spraw. Na naszych oczach kończy się pewien komfort, który osiągaliśmy powierzając decyzje innym. Daliśmy kredyt zaufania, a rząd to zaufanie społeczne mocno nadszarpnął.

Pomyślmy, co by się stało, gdybyśmy przy tej okazji zamknęli wszyscy usta i te wszystkie emocje, sprzeciw stłumili w sobie? Czy kobiety powinny, kolejne odbierane prawa przepłakać w domach? Jaki byłby efekt? Z psychologicznego punktu widzenia potrzebujemy poczucia sprawczości i wpływu na nasze życie i decyzje. Powinniśmy dostrzec pozytywy swojego buntu i wykrzyczanego sprzeciwu. Nawet, jeśli nie do końca w sposób, który podoba się innym, bo pojawiają się ostre słowa, czy wulgarny język. Jednak te okrzyki brzmią tym razem inaczej. Nie powtarzamy ich bowiem w pojedynkę, ale zbiorowo. To reakcja, która może być twórcza, bo pokazuje, że mamy siłę do tego, by zmieniać rzeczywistość.

Dlaczego tak mocno angażujesz się w tych protestach? Co chcesz w ten sposób powiedzieć młodym i tym starszym mieszkańcom?
– Mam 48 lat i nadal mam marzenie, jak kiedyś Martin Luther King, żeby ta nasza rzeczywistość nie była wyłączająca, ale by była włączająca. Żeby młodzi ludzie nie musieli marzyć o wyjeździe do pracy za granicę. Mam marzenie, żebyśmy mogli wyrażać swoje uczucia, tak jak je czujemy i żeby nie widzieć od razu wroga po drugiej stronie. Mam marzenie, żeby Polska była przestrzenią takiego patriotyzmu o jakim marzyliśmy 30 lat temu, otwartego, refleksyjnego, nieskoncentrowanego na symbolach, które są często tylko wydmuszkami. Mam marzenie, by hasło Polska nie kojarzyło się tylko z „Bóg, honor, ojczyzna”, ale również z innymi wartościami jak kultura, miłość, zaangażowanie czy obywatelskość. Czuję wielką odpowiedzialność za budowanie takiego właśnie kraju. To nie jest odwaga typu brawura tylko odwaga, która powstaje z lęku, że przyszłość nadal będzie opierać się na wąskim poczuciu patriotyzmu, wynikającego z przemocowego rozumienia tego kraju.

Dziękuję za rozmowę.