Zamyślenie przy kawie – Zwierciadło

0
651
- reklama -

Zwierciadło to dosłownie gładka, lśniąca powierzchnia odbijająca światło. Symbolicznie zaś może oznaczać obraz życia. Co się komu w duszy gra, co kto w swoich widzi snach – takimi słowami posłużył się w dramacie „Wesele” Stanisław Wyspiański. Podobny wydźwięk ma najnowszy album grupy muzyków pochodzących z Cieszyna i okolic. Zwierciadło nie jest jednak tylko kompozycją piosenek przedstawiającą wnętrze człowieka. Jak mówi Roch Czerwiński – kompozytor krążka i autor tekstów – Zwierciadło jest interpretacją przeżyć, doznań, które towarzyszą każdemu z nas. To analiza naszych zachowań w obliczu uczuć, które nas determinują.

Stworzenie zgrabnego połączenia warstwy muzycznej z fotografią jest nie lada sztuką i wyzwaniem. Wyzwaniem, którego realizacji podjęli się twórcy projektu. 1 lipca 2022 roku w Tramwaj Cafe odbył się wernisaż, na którym przedstawiono Zwierciadło w odsłonie muzyczno-fotograficznej Rocha Czerwińskiego, Michała Zamojskiego oraz innych wykonawców piosenek.
Nie obyło się bez nomen omen emocji, łez wzruszenia czy poruszenia. Jako osoba zainteresowana szeroko pojętą sztuką – w szczególności młodych i ambitnych autorów – nie mogłem sobie odmówić udziału w tym wydarzeniu. Jednakże przed przedstawieniem projektu okiem odbiorcy, warto bym pokrótce zobrazował historię Zwierciadła.
Jak już wspominałem – nie jest to jedynie projekt muzyczny. Oprócz tej warstwy łączy on w sobie także pisanie tekstów, produkcję utworów, a wszystko dopełnia się fotografiami będącymi jednocześnie indywidualnymi ilustracjami do każdej z dziesięciu piosenek. Tą ostatnią kwestią zajął się Michał Zamojski – zapalony fotograf, z którym miałem okazję zamienić parę słów, o czym w dalszej części. O produkcję muzyczną i teksty zadbał Roch Czerwiński, który z tą tematyką ma do czynienia od wielu lat. Całości towarzyszy jeszcze dziewiątka utalentowanych muzyków, a zarazem modelów: Julia Kaczmarczyk, Marek Wojtynek, Kamil Kowalski, Marta Stuchlik, Michał Zamirski, Zuzanna Juroszek, Martyna Tybor, Milena Dębinny i Konrad Głowacki.
8 maja 2022 roku miała miejsce premiera, rozpoczynająca cykl utworów, piosenka o tożsamym tytule, co sam album. Niewiele ponad miesiąc później ukazało się oficjalne wydanie całej płyty. Niemal od razu udało mi się przesłuchać wszystkie kawałki. Na pierwszy rzut oka, a właściwie na pierwszy odsłuch, od razu wychwyciłem dosyć pesymistyczny charakter tekstów. Mogłem powiedzieć: No tak, ludzkie uczucia w pigułce plus trochę narzekania. Nic wyjątkowego.
Tak się jednak nie stało. Ba! Powiem więcej – stać się nie mogło. Dobrą muzykę rozpoznaję po tym, czy potrafi wywrzeć na mnie wrażenie w stopniu wyższym niż kawałek zasłyszany w radiu w trakcie jazdy czy podczas wykonywania codziennych czynności. Tak też tutaj nie mogłem nie odsłuchać pozycji kilka razy. W moim odczuciu dużym atutem, który niewątpliwie posiada Zwierciadło są podjęte zagadnienia, które stwarzają obowiązek przystanięcia na – czasem nawet dłuższą – chwilę, zrozumienia utworu, rozłożenia go na czynniki pierwsze i wreszcie odczytania sensu i płynących metafor czy pouczeń w kontekście nie tylko całej płyty, ale również ogólnie ludzkiej egzystencji. Dlatego sądzę, że nie jest możliwe, aby nie wrócić do albumu ponownie po jego pierwszym odsłuchu. Można nie uchwycić wtedy ważnej istoty Zwierciadła. Przerzucenie analizy w kierunku odbiorcy nie odbiera mu okazji, a dla mnie przyjemności!, z odkrywanego „odbicia”. Nie jest to zero-jedynkowe ukazanie w stylu: tak róbcie, a tak nie i będzie fajnie, fajniusio. Co ważne – teksty są skonstruowane w taki sposób, że odbiorca nie jest pozostawiony samemu w tej przygodzie weryfikowania życiowych prawd. Pewnego rodzaju asysta realizowana jest przy pomocy tak warstwy muzycznej, jak i fotografii, które odnosiły się wprost do danej pozycji. Bardzo dobrym działaniem okazała się publikacja zdjęć dzień po dniu. Dzięki temu regularnie wracałem do każdego utworu raz jeszcze, przyglądałem się ilustracji, aż wreszcie zamknąłem oczy i odcinając się od świata zewnętrznego, snułem w swojej głowie historię, którą dana piosenka przedstawiała. W każdym z dziesięciu utworów czułem się jak świadek opowiadanych sytuacji; czułem jakoby dotykały mnie one osobiście. Doszedłem do fundamentalnej i pozornie smutnej konstatacji – piosenki nie są pesymistyczne. One są po prostu rzeczywiste! Zdaje się, że ludzkie życie przepełnione jest bólem, tragedią, cierpieniem i nieustanną pogonią za czymś lepszym. Czym jednak miałoby być to „coś”? Zwykła stabilizacja czy może wolność, miłość – teoretycznie wartości podstawowe, a może jednak wyjątkowe w swojej… prostocie? Kolejnym krokiem w mojej analizie była próba odpowiedzi na pytanie: czy zatem w ogóle jest jakiekolwiek „światełko w tunelu”? Czy jesteśmy skazani tylko na nasz los? W niektórych piosenkach udało mi się pewnego rodzaju nadzieję odnaleźć. Jednak w każdym przypadku nie obyła się ona bez strat. Człowiek może zrozumieć negatywne doświadczenia, może je nawet zaakceptować, ale nigdy nie będzie w stanie stuprocentowo ich pominąć. Czas bowiem łagodzi rany, ale nigdy ich nie wyleczy. Takie wnioski płynące z albumu mogę w pełni zaaprobować.
W tym miejscu muszę odwołać się do piosenki „Ostatni wdech” w wykonaniu Julii Kaczmarczyk i Rocha Czerwińskiego. To właśnie ona najbardziej zapadła mi w pamięć: „Czasem w obcej twarzy widzę twoją, czasem w obcych oczach widzę twoje. W lustrze obca twarz łapie oddech, dotykają mnie obce dłonie”.
Utwór opowiada o tym, że wszystko musi się skończyć i o tym, jakie niesie to za sobą cierpienie, nawet jeśli zakończenie jest tylko początkiem czegoś nowego. Swoją konstrukcją przypomina on rozmowę dwójki kochających się bezgranicznie osób, które rozdzieliła… śmierć. Tak! Prawdopodobnie jest to monolog skierowany do drugiej połówki, która zniknęła bezpowrotnie. Nieprzypadkowo podmiot zwraca się słowami:
„Bukiet składam u twych stóp czy Mówię do ciebie – nie słyszysz, i choć obserwuje cię – nie czujesz”. Ponownie warto zaznaczyć, że utwór nie przesądza o takiej interpretacji – to w gestii słuchacza leży dokończenie tej opowieści.
Następnym ważnym elementem jest muzyka w szerokim tego słowa znaczeniu. Każda piosenka posiada swoją unikatową melodię, która akcentuje jej charakter i wydźwięk. Wypływające dźwięki „dokręcają” utwory, pomagając w ich lepszej interpretacji. Ponadto są one przyjemne dla ucha, co z jednej strony pozwoliło mi się odprężyć, a z drugiej skupić na treści dzięki harmonii między tymi elementami.
To wszystko w korelacji ze zdjęciami autorstwa Michała Zamojskiego tworzy istną mieszankę wybuchową. Ilustracje są próbą przeniesienia tekstu właśnie na obraz. W moim odczuciu próbą udaną. Podczas odsłuchu i spoglądania na prace Michała mogłem jeszcze bardziej poczuć klimat Zwierciadła.
Przy takim przygotowaniu albumu czekałem na prezentację zarówno fotograficzną, jak i muzyczną. Tak oto w piątkowe popołudnie mogłem być świadkiem tego wydarzenia. Występ rozpoczął się wprowadzeniem wygłoszonym przez Rocha oraz Michała, podczas którego nie zabrakło ciepłych słów podziękowania i krótkiego podsumowania całego projektu. Album całościowo tworzony był przez ponad półtora roku. Natomiast stworzenie ilustracji fotograficznych zajęło trzy miesiące. Podkreśla to wyjątkowość Zwierciadła, które złączyło pasjonatów różnych dziedzin sztuki. Talenty te przekuły się w poważny i udany projekt.
Następnie mogłem posłuchać koncertu, na którym zaprezentowano kilka utworów. Rozpoczęcie nie mogło nastąpić inaczej, jak tylko tytułową piosenką, czyli Zwierciadłem, bowiem to od niej zaczęła się historia całego albumu. Kolejno Marta Stuchlik zaśpiewała utwór „Senniki burz”. Piosenka przedstawia osobę, która akceptuje swój los, ale ciągle wierzy w powrót do przeszłości – zapewne pięknej, ale niemożliwej do odzyskania. Spokojny głos Marty współgrający z instrumentami uspokaja obserwatora „wędrówki” podmiotu w tych meandrach uczuć. Słowem uzupełnienia pozwolę sobie dodać opis utworu: Subtelnie romantyczna piosenka o pożegnaniach, cudownie wyśpiewana przez Martę, z niesamowitą, czarującą saksofonową solówką Zuzy. Nie mógłbym nie wspomnieć o Marku, który swoją gitarą zmienił oblicze tego nagrania. Oto właśnie… Senniki burz!
Trzecią piosenką była „Magia”, którą zaśpiewał oraz zagrał Marek Wojtynek. Dowiadujemy się, jak wpływają na nas i nasze wybory czy decyzje emocje związane z tęsknotą i samotnością. To wszystko w duchu rockowej ballady i niepowtarzalnego akordeonu Michała Zamirskiego. Powoli stare okno wpuszczało blask, od słońca i wieczornych gwiazd, a koncert zmierzał ku końcowi. Na prośbę zgromadzonych osób Julka oraz Roch wykonali raz jeszcze Zwierciadło, dziękując następnie wszystkim za przybycie. Nastąpił moment, w którym każdy mógł swobodnie zebrać autografy od młodych, zdolnych cieszyńskich muzyków oraz zamienić z nimi parę słów. Skorzystałem z tej okazji. Jednak zanim przejdę do tej części, w której mogłem bliżej zapoznać się z autorami projektu, muszę wyodrębnić jeszcze jedną, moim zdaniem, ważną rzecz. Nieprzypadkowo wernisaż odbył się w Tramwaj Cafe. Sam Michał przyznał, że za wyborem tego miejsca stała w szczególności idea zbliżenia się do odbiorcy, który popijając kawę czy herbatę, będzie mógł rzucić okiem na zdjęcia i umieszczone obok teksty. Być może w ferworze gorzkiej codzienności będzie w stanie zatrzymać się i wyciągnąć jakieś nowe lekcje. Muszę przyznać, że również skorzystałem z tej okazji. Klimat, który dało się wyczuć podczas prezentacji utworów dał mi swoiste katharsis. Mogłem prawdziwie przyznać, że uczestniczyłem we wyśpiewywanych zdarzeniach; że mogłem z bohaterem się utożsamiać. Nie jest to dla twórców zadanie łatwe, co tylko poświadcza o kunszcie Zwierciadła.
Moją pierwszą rozmówczynią była Julia Kaczmarczyk. Julka przyznała mi, że z muzyką doświadczenie już miała. Warto dodać, że uczyła się w szkole muzycznej, co bez wątpienia było atutem przy tworzeniu pozycji z jej udziałem. Zapytałem wokalistkę o sam proces tworzenia: – Był on długi, czasem można i powiedzieć, że żmudny. Zdecydowanie kosztował dużo wyrzeczeń, ale pozwolił mi spełnić marzenia, rozwinąć się. Był to czas udany. Nie ominąłem kwestii powstania inicjatywy. Julia dodała, że jest to także zasługa Pani Agaty Ogórek – polonistki z I LO w Cieszynie, która skontaktowała wokalistkę z Rochem Czerwińskim. Na pytanie o dalsze zamiary dostałem następującą odpowiedź:
– Zdecydowanie idziemy w muzykę. Mamy plan z Rochem działać w kierunku kolejnej płyty, lecz tym razem bardziej indywidualnej. Co przyniesie przyszłość – zobaczymy.
Miałem także okazję zamienić parę zdań ze wspomnianą wyżej Agatą Ogórek. Moja rozmówczyni podkreśliła, że połączenie fotografii z muzyką do najłatwiejszych nie należy. Wyraziła także podziw dla wszystkich autorów Zwierciadła.
– Co ciekawe – gdybyśmy odczytali teksty piosenek bez przesłuchania ich z muzycznym podkładem, to są one wierszami na naprawdę wysokim poziomie. Dodanie do nich warstwy muzycznej było kapitalne. Do tego ogromne poświęcenie muzyków i niezastąpionego fotografa Michała przeważyły o sukcesie i wybitnej klasie projektu.
Moim kolejnym rozmówcą był Marek Wojtynek. Wskazał na ogromną pracę, jaką wykonał Roch przy tworzeniu słów do Zwierciadła. Podobnie jak Julka, Marek zauważył, że zaangażowanie się w projekt kosztowało wiele sił. Wyciągnął jednak cenne doświadczenie oraz wiele nowych znajomości. – Miałem możliwość rozwijania się w tym, co kocham. Ogromne podziękowania dla Rocha za możliwość współtworzenia projektu. Jestem bardzo zadowolony i uważam, że zrealizowaliśmy to, co założyliśmy.
Roch Czerwiński – główny „sprawca” projektu opowiedział mi pokrótce historię tworzenia albumu. Dodał, że koncert był jego dużym marzeniem, które udało mu się zrealizować. Na pytanie o wydźwięk Zwierciadła odpowiedział: – Są to utwory realistyczne, a w znakomitej większości – pejoratywne. Podobnie zresztą jak w życiu człowieka. Inspiracją do tekstów były m.in. moje prywatne doświadczenia i przeżycia, ale nie obyło się bez zaobserwowanych zachowań wśród ludzi. Myślę, że warto jednak powiedzieć wprost – człowiek, nawet jeśli spadnie na dno, to zawsze może się z niego wykaraskać. Może być to bolesne przeżycie, ale na pewno też pouczające.
Ostatnim rozmówcą był Michał Zamojski. Przekazał mi, że fotografia jest jego największą pasją. Co zatem dała mu praca nad Zwierciadłem? – Ten projekt był dla mnie ogromnym wyzwaniem. To moja pierwsza taka inicjatywa na tak dużą skalę. Początkowo odczuwałem duży stres, ale z czasem odnajdywałem się w tej roli. Zwierciadło pozwoliło mi na nowo odkryć fotografię. Dla każdego zdjęcia punktem wyjścia i ramą są niezwykłe słowa piosenek, dzięki czemu na ten projekt można spojrzeć wielowymiarowo.
Praca nad albumem od strony fotograficznej nauczyła Michała umiejętności wypracowywania kompromisów. Podkreślił, że w przypadku jakichkolwiek komplikacji każdy mógł liczyć na pomoc innych. Na ten moment planuje on odpocząć, a później dalej spełniać się w swojej pasji.
A w jaki sposób kończy się historia bohatera pokaleczonego przez los? To kwestia otwarta, na którą odpowiedzieć trzeba sobie samemu. Efekty projektu odsłuchać można na Spotify, YouTube oraz wszystkich portalach streamingowych. Projekt w odsłonie graficznej można podziwiać w Tramwaj Cafe oraz na instagramach @rochu.czerwinski i @m_zamoyski.
Szczególnie polecam odwiedzić cieszyński Tramwaj i, przy dobrej kawie, odsłuchać krążek, przyglądając się pracom Michała. Serdecznie gratuluję wszystkim twórcom i uczestnikom tego wyjątkowego interdyscyplinarnego projektu. Liczę, że to nie ostatnia współpraca tych artystów i w niedalekiej przyszłości usłyszymy o ich kolejnych sukcesach.

A gdy wrócę…
Czy rozpoznasz moją twarz?
Czy pożegnasz mnie ten ostatni raz?
(Senniki burz)

- reklama -