Zanim spróbujemy ukochanej

0
1012
- reklama -

Nie wyobrażamy sobie bez niej dnia. To do niej wyciągamy z pożądaniem ręce każdego ranka i potem jeszcze kilka razy w ciągu dnia. Towarzyszy nam w pracy, w przerwie, jest gwiazdą spotkań, pogawędek, czy zwykłego spędzania czasu w towarzystwie jej i przyjaciół. I nawet nie jesteśmy o nią zazdrośni, ba, sami ją podsuwamy innym. Dziwny to związek.

Kawa – wielu doskonale zna jej pochodzenie, docenia jej zalety, ale większości z nas to nie interesuje, po prostu jest nieodłączną częścią wpisaną w codzienność. Dziwny to związek z innego jeszcze powodu. Powinna się na nas totalnie obrazić i strzelić mega focha za to, jak ją traktujemy i co z nią wyczyniamy. Jednak stoi nadal niewzruszona i czeka, mając nadzieję, że może kiedyś…

Bo skoro tak już ją kochamy, to poświęćmy jej może trochę więcej czasu i uwagi, ponad zalanie wrzątkiem w ulubionym kubku rozpuszczalnej, czy kupionej zmielonej.

Wielokrotnie słyszeliśmy, że najlepsza kawa, to ta bezpośrednio po zmieleniu. Ten aromat mielonej kawy… I tu pewnie wielu zaskoczę – gdy podczas mielenia kawy roznosi się po mieszkaniu ten wspaniały zapach, to bardzo źle. Tak się dzieje, gdy używamy do mielenia kawy młynków tzw. ostrzowych, śmigiełkowych – wcale nie cichych zabójców aromatu. Z powodu wysokich obrotów, ostrza rozgrzewają rozcinane ziarna kawy, powodując ulatnianie aromatu. A aromat powinniśmy czuć, jak najbardziej, ale w naparze. Dlatego do mielenia kawy najlepiej użyć narzędzia do tego stworzonego, czyli młynka żarnowego. To taki sam młynek jak ręczny, na korbkę, ale oczywiście polecam młynek elektryczny. Młynek żarnowy ma mniejsze obroty, nie rozcina ziaren, tylko je miażdży, nie powodując ich nagrzewania. Drugą bardzo istotną zaletą tych młynków jest możliwość regulacja grubości mielenia.

- reklama -

Zaczęliśmy od mielenia kawy, a przecież można kupić już zmieloną… Pamięta ktoś czasy, kiedy to w wielu sklepach spożywczych stały piękne, ogromne żarnowe młyny i miła pani po zakupie kawy mieliła nam ją do tej samej paczuszki?

Od najlepszych baristów na świecie dowiadujemy się, że kawa zaczyna tracić swoje właściwości już po 15 minutach od zmielenia. Pewnie powiecie, że to przesada i że nie zależy Wam na aż takich informacjach, ale to w pewnym stopniu oddaje skalę problemu. A to jeszcze nie koniec, bo przecież ważne jest, co mielimy. Ci sami bariści przekonują, że wyraźne oznaki „starzenia” się kawy, daje się zauważyć już po dwóch miesiącach od jej palenia, a niekiedy nawet prędzej. I wszystko co mówią, to prawda.

Wyobraźcie sobie teraz te paczuszki ulubionej kawy na półkach marketów czy osiedlowych sklepów. Data przydatności wybita na opakowaniach w żadnych wypadku nie świadczy o tym, że ta kawa do tego czasu będzie dobra. Ma jedynie gwarantować, że w tym okresie nie wylądujemy z jej powodu u lekarza. Kawy z wielkich i uznanych firm, zalegały wcześniej tygodniami i miesiącami w różnych magazynach, sortowniach, hurtowniach.

Jak rozpocząć przyjaźń z kawą?

Rozwiązań jest kilka. Może nie wszystkie zagwarantują nam od razu najlepszy napar na świecie, ale efekty z pewnością będą nieporównywalne z tym, co na ogół pijemy, jeśli pijemy kawy rozpuszczalne albo dawno zmielone. Po pierwsze, musimy zaopatrzyć się w przyzwoity, żarnowy młynek. Ceny profesjonalnych młynków do kawy, parzonej później w ekspresach ciśnieniowych, zaczynają się od 1000zł, ale my do domu takich nie potrzebujemy. Młynki dla nas kosztują od około 200zł. Po drugie, szukamy kawy w ziarnach. Niestety, sam fakt, że kawa jest w ziarnach nie powoduje, że będzie doskonała. Mamy zdecydowanie większą pewność, że mielimy kawę, ale co z jej świeżością, jakością? Z grubsza rzecz biorąc, można spokojnie założyć, że jeżeli nazwa kawy nic nam nie mówi, a opakowanie wygląda tak sobie, to może być właśnie TA kawa. Oczywiście nie generalizujemy, ale to jest dobra droga.

Warto też za kawą w ziarnach rozejrzeć się na portalach aukcyjnych i sklepach internetowych. Tam często pojawiają się kawy stosunkowo świeże, lub całkiem świeże, importowane prosto z włoskich palarni, a to jest właśnie to, co polubimy najbardziej. Pewnie sądzicie, że one na pewno są drogie, ale znów Was zaskoczę. Te kawy, które sprawią Wam największą frajdę, są często tańsze od tych w sklepach na naszej ulicy. Kosztują średnio 50-70zł./kg. Oczywiście są też droższe, ale to nie znaczy zaraz, że są lepsze.

Inną opcją na dobrą i na pewno świeżą kawę, są palarnie kawy, których w Polsce wciąż przybywa. Warto rozejrzeć się, czy w okolicy nie ma jakiejś palarni, bo może okazać się źródłem całkiem dobrych ziaren. Są też palarnie sprzedające swoje produkty w internecie. Ceny jednak w polskich palarniach, potrafią być niestety często sporo wyższe od cen kaw importowanych z Włoch, ale ich świeżość może być tego warta.

Szukając takiej kawy, warto wiedzieć o kilku drobiazgach i rozprawić się z kilkoma mitami, a przede wszystkim z jednym, najgorszym – „100% arabica” najlepsza! To absolutnie niezrozumiały marketingowy fenomen. Kawę dzielimy na arabikę i robustę, gdzie robusta, to jest ta zła, podła i wstrętna. I to wszystko prawda. Tyle że nikt nie pije czystej robusty. Ale też sama arabika bez robusty, to połowa frajdy z kawy. Potraktujmy robustę jak przyprawę – nikt przecież nie je samego pieprzu, a ileż jego szczypta dodaje do potrawy? Tak działa robusta. Dobre źródła sprzedające kawę, mają w opisach informacje na temat procentowej zawartości robusty. Moją ulubioną jest 20-30 procentowa jej zawartość, ale każdy musi znaleźć dla siebie odpowiednią. Trzeba dodać, że to właśnie dzięki niej mamy piękną tzw. cremę, czyli gęstą piankę na espresso, ona jest też odpowiedzialna za tego „porannego kopa”. Jednak robusta w większych ilościach, u osób z problemami kardiologicznymi, może powodować kołatanie serca i przyśpieszone tętno. W takich przypadkach zalecam ostrożność. 

Następną rzeczą, na którą warto zwrócić uwagę szukając ziaren, to mieszanki. Z pewnością zakup tzw „singla”, czyli jednego gatunku kawy z lokalnej palarni otworzy przed Wami nowy kawowy świat, ale to właśnie mieszanki składające się z kilku, niekiedy kilkunastu różnych gatunków, dają to, co najlepsze. Włosi nie wymyślili kawy, ale to właśnie oni mają wyjątkowy dar do tworzenia genialnych i wspaniałych mieszanek. W polskich palarniach mieszanki też nieśmiało powstają i niekiedy potrafią naprawdę pozytywnie zaskoczyć.

Polecam zabawę z kawą. Przyjrzyjcie się jej uważniej, poświęćcie jej odrobinę więcej uwagi a zapewniam, że odwdzięczy się magicznie :).

Szukamy więc na początek młynka i kawy.