Biegiem fortuny – 10 kilometrów endorfin

0
995
- reklama -

Po nastaniu okresu zimowych mrozów, od dawna u nas nieodczuwalnych, większość z nas wyczekuje ze zniecierpliwieniem ocieplenia klimatu. Kwiecień wydaje się służyć temu, aby wreszcie odstawić narty czy łyżwy, a zamienić je na tenisówki. Nie każdy przecież preferuje sporty zimowe, wobec czego niektórzy wstrzymują się chwilowo od czynnej aktywności fizycznej i zapadają w zimowy sen. Kiedy wybudzają się z niego, zaczynają szukać okazji do powrotu. Jedną z nich jest z pewnością zbliżający się wielkimi krokami FORTUNA bieg. 

W tym roku odbędzie się jego dziesiąta, jubileuszowa edycja. Świadczyć to powinno o dobrej renomie, przekładającej się na spore zainteresowanie. I faktycznie – co roku do stolicy powiatu cieszyńskiego zjeżdżają się specjalnie na ten bieg ludzie z całej Polski, a nawet z zagranicy. Udział w zawodach brała dawniej choćby Mołdawianka – Lilia Fiskowicz, która zajęła przed dwoma laty 27. miejsce w maratonie na igrzyskach olimpijskich. Zawodniczka ta reprezentuje świętokrzyski Ludowy Klub Biegacza „Rudnik”. Jak widać, nawet na wschodzie Polski mają swój Rudnik, z którego mogą być dumni. Oprócz Fiskowicz warto wyróżnić Pawła Januszewskiego, mistrza Europy z 1998 r. w biegu przez płotki na 400 metrów, jako że on również zaliczył występ w biegu. O Kenijczykach, takich jak Abel Kibet Rop czy Silas Kiprono Too, nawet nie wspominam. Oni, w sumie jak to Kenijczycy, wykorzystują swą nadzwyczajną wydolność, aby wygrywać nieosiągalną dla innych ilość biegów w krajach europejskich, a szczególnie tych ze wschodniej części kontynentu. Tacy goście traktują FORTUNA bieg, niczym jeden z wielu, stanowiących okazję do łatwego zarobku. Tymczasem FORTUNA bieg w skali kraju jest czymś naprawdę wyjątkowym. Dziesięciokilometrowa trasa przebiega przez polską i czeską część Cieszyna. Granice przestają obowiązywać, a dwa miasta na czas biegu się jednoczą. Inne państwo, inna kultura, inny język – to wszystko przestaje mieć znaczenie. Kiedyś w końcu istniał jeden Cieszyn, który cechowała różnorodność, ale zarazem otwartość i tolerancja. Poprzez wspomniany bieg powstaje możliwość otrzymania namiastki dawnych czasów.

Co ważne – uczestniczyć może w nim każdy. Nie tylko weterani, gotowi biegać w najbardziej ekstremalnych warunkach, którym tajga nawet nie straszna. Również kompletni amatorzy, nieposiadający dużego doświadczenia w bieganiu. To dobra okazja, nie tylko dla ludzi łaknących pucharu, czeku na 2000 złotych i sławy za wszelką cenę, ale także dla tych spragnionych aktywności fizycznej i chcących sprawdzić swoje własne granice wytrzymałości.  Zdaję sobie sprawę z tego, iż dziesięciokilometrowa trasa stanowi ogromny wysiłek. Przydatny ku temu jest mały trening, ale naprawdę warto poczuć tę wyjątkową atmosferę FORTUNA biegu. Nastolatkowie mogą natomiast pobiec na krótszej, dwukilometrowej trasie. W nagrodę za ukończenie biegu czeka na mecie soczysta kiełbaska. Umrzeć z głodu będzie więc trudno (chociaż i schudnąć też). Tak czy inaczej, dziesiąta edycja cieszyńskiego biegu  powinna okazać się strzałem w „10”.      

- reklama -