Dom na Błogockiej

0
1321
fot. arch. Spot
- reklama -

Człowiek staje sie bezdomnym w wyniku splotu różnorodnych czynników. Czasem jego linia życia załamuje się przez intensywne picie – do kresu cierpliwości realnego świata, który reaguje odrzuceniem, utratą domu i zerwaniem więzi. Innym razem decyduje paleta zdarzeń: utrata pracy, eksmisja, długi, problemy osobiste zahaczające o nieumiejętność funkcjonowania w tzw. normalnym świecie. Rzadko jest to własny wybór. Ważnym jest zawieszenie sądów i trzeźwa ocena sytuacji – stworzenie mądrego systemu pomocy dającej trwałe rezultaty a nie doraźne złagodzenie trudnej sytuacji.

W 1999 roku Ośrodek Pomocy Społecznej w Cieszynie notował sporą liczbę osób bezdomnych, sięgającą nawet 200. Niestety miasto nie było gotowe na pomoc. Wcześniej funkcjonowało tutaj Schronisko Miejskie prowadzone przez Ośrodek Pomocy Społecznej, które jednak to miejsce chciało zamknąć. Powodem była niska efektywność. Ludzie, którzy tam trafiali, niestety nie otrzymywali dostatecznego wsparcia. Później na terenie Cieszyna funkcjonowała również noclegownia, prowadzona przez Stowarzyszenie Abstynentów „Familia”. Dość ponure miejsce w baraku przy ulicy Sikorskiego, w którym uruchomiono mieszkania socjalne. I w tym przypadku nie obyło się bez problemów, znów zawiodła efektywność. Wtedy zaczęto właśnie szerzej rozmawiać o problemie bezdomności  w jaki sposób go rozwiązać, żeby zjawisko zmniejszać i żeby dać ludziom realną szansę na poprawę sytuacji życiowej, a nie tylko i wyłącznie potrzymanie w stanie bezdomności. W rozmowach uczestniczył aktywnie Ośrodek Pomocy Społecznej, a także Stowarzyszenie Wzajemnej Pomocy „Być razem”, które wówczas nie zgodziło się na rozpoczęcie tego typu pomocy, gdyż zajmowało się inną grupą osób: dziećmi, młodzieżą, ludźmi doświadczającymi przemocy. Problem bezdomności wydawał się nie do rozwiązania. Nie było do końca wiadomo, jak skutecznie pomóc osobie bezdomnej. Uruchomienie noclegowni, ogrzewalni czy schroniska nie gwarantuje osiągnięcia oczekiwanego efektu. W niektórych przypadkach może nawet ten stan utrwalać.

 Pamiętam, że wówczas szukałem inspiracji. Pomyślałem, że warto się nad tym problemem pochylić i przynajmniej zastanowić, co można zrobić dla osób bezdomnych – mówi Mariusz Andrukiewicz z Fundacji „Być razem”. – Pisałem wtedy projekt miejsca, które w moim przekonaniu mogło by komplementarnie wspierać takie osoby. Z jednej strony miało być to rzeczywiście miejsce schronienia, ale w formie bardziej długiego pobytu, nie jednej lub dwóch nocy. Z drugiej strony miało być to miejsce edukacji, w którym te osoby pracują, uczą się, a nawet podejmują leczenie, terapię. Z trzeciej strony miało być to miejsce pracy, które dawało by szansę na odbudowanie ich podstawowych, elementarnych umiejętności związanych z tym, że trzeba rano wstać, podpisać listę obecności, przyjść do pracy, spędzić tam kilka godzin. Większość z tych osób jednak od lat nie pracowała, korzystała z różnych form wsparcia państwa czy samorządu i żyła w określony sposób, żebrząc.

Początkową inspiracją była Szkoła im. Hansa Christiana Kofoeda, działająca do dzisiaj od ponad 100 lat w Kopenhadze. To instytucja, która wypracowała metodologię pracy polegającą na uczeniu podstawowych umiejętności, a nie zabezpieczeniu podstawowych potrzeb. Zapewnienie komuś miejsca do spania i jedzenia tak naprawdę niczego nie zmienia, ponieważ nie dotykamy wówczas przyczyn sytuacji, w której znalazła się dana osoba. Kolejną inspiracją była Fundacja Wzajemnej Pomocy „Barka” z Poznania, która inspiruje się ideą duńskiej szkoły. Tą drogą po uzgodnieniach z władzami Miasta Cieszyna powstało Stowarzyszenie Pomocy Wzajemnej „Barka”, które miało za zadanie uruchomić pierwszy dom inspirowany z jednej strony wypracowanymi w stowarzyszeniu „Być razem” pomysłami, a z drugiej strony szkołą Kofoeda i „Barki”. Gmina Cieszyn przeznaczyła w sierpniu 2001 roku na to dwie stare, poważnie zrujnowane hale fabryczne przy ulicy Błogockiej i ponad 100 tysięcy złotych na materiały, które potrzebne były do zrealizowania tej inwestycji.

- reklama -

Tak się zaczęło. Ideą tego miejsca do dzisiaj jest bardzo wyraźne i fundamentalne włączenie osób, które tam żyły, mieszkały, pracowały w proces współtworzenia miejsca. To najważniejszy aspekt, ponieważ ludzie wtedy nie czują, że przychodzą tylko do instytucji, czyli do miejsca, które będzie im się kojarzyło z czymś obcym, przejściowym i tylko chwilowym. Kluczowym problemem osoby bezdomnej jest brak zakorzenienia, przez wiele lat utrwalany alkoholem, narkotykami, utratą więzi społecznych, rodzinnych i wielu innych. W związku z tym pomoc takiej osobie powinna dawać odczucie tożsamości z danym miejscem. W wyniku takich właśnie przemyśleń powstała pierwsza wspólnota, również dzięki współpracy osób bezdomnych, o czym warto mówić. Pierwsza część domu była gotowa już na Święta Bożego Narodzenia w 2001 roku, kiedy to odbyła się pierwsza Wigilia. Na tę okazję zostało zaproszonych wiele osób z Cieszyna, których nie przywitali bezdomni tylko gospodarze tego miejsca. To kluczowa różnica między noclegownią, schroniskiem, a miejscem stworzonym przez tych ludzi. 

W kolejnych latach remontowana była druga hala na warsztat stolarski, ślusarski, rzemiosła artystycznego. Miejsce w pewnym momencie domknęło się ze swoim programem. Cała koncepcja pomagania oparta jest o to, że kiedy ktoś przychodzi do tego miejsca, zaraz po przekroczeniu progu traci status osoby bezdomnej, co jest bardzo ważne. Taka osoba jednak powinna mieć świadomość, co zostawiła za sobą, powinna czerpać wiedzę z trudnego doświadczenia w jej życiu i być pokorna w przyszłości. Nie jest łatwo pozbyć się takiego balastu, ale to miejsce daje na to szansę. Każdy dokonuje w nim refleksji  nie w obliczu instytucji, ale w obliczu mieszkańców, którzy mają podobne doświadczenia.

Życie w domu na Błogockiej jest zbudowane wokół pięciu podstawowych norm, które istnieją nie na papierze, ale w głowach mieszkańców. Fundamentem jest zero alkoholu i narkotyków. Bez tej normy, która już mocno utrwaliła się wśród mieszkańców, to miejsce nie istnieje. Kolejną jest dbanie o dobre imię i praca na rzecz domu. To pozwala na odbudowanie wizerunku osoby bezdomnej, który w oczach naszego społeczeństwa jest bardzo negatywny. Trzecia norma związana jest z finansami. 50% dochodów, które wypracował lub otrzymał mieszkaniec, trafia do wspólnej kasy, przeznaczonej na środki czystości czy żywność. W tym domu nie może być również wolnych związków m.in. ze względu na koedukacyjny charakter. Twórcom i mieszkańcom zależało na tym, żeby te relacje były godne i kształtowane w cywilizowany, rodzinny sposób. Ostatnia norma dotyczy tego, że nie wolno kraść. Jeżeli ktoś łamie jedną z norm podejmuje dobrowolną decyzję o opuszczeniu tego miejsca. To nie kara, tylko świadoma decyzja.

Do domu na Błogockiej trafiło wiele osób. Jedni dziś prowadzą swoje życie, odzyskali uprawnienia zawodowe, założyli rodzinę. Dla niektórych było to też ostatnie miejsce. Widać jednak sens tworzenia tego domu, który przynosi wyraźne efekty. Nie zapominajmy o ludziach opiekujących się mieszkańcami, pomagających im wrócić na odpowiednie tory. Są to pracownicy oraz wolontariusze. Bez ich wrażliwości i zrozumienia drugiego człowieka dom na Błogockiej nie miałby prawa bytu.