„Lampka oliwna” wielki dramat w Cieszyńskim Teatrze

0
1083
 fot. Karin Dziadek
- reklama -

 “Grób i chciwość nic nie dziedziczą” John Ruskin

Literatura Emila Zegadłowicza na scenie Teatru Cieszyńskiego gości po raz trzeci.  W 2009 roku Scena Polska wystawiła dramat „Głaz graniczny”, następnie w repertuarze w 2015 roku pojawiła się inscenizacja zbioru sześciu ballad pisarza pt. „Powsinogi beskidzkie”. Tym razem sięgnięto po debiut dramaturgiczny Zegadłowicza, „Lampkę oliwną”.  Tragedia w trzech aktach miała prapremierę w maju 1924 roku w reżyserii Stanisławy Wysockiej w krakowskim Teatrze im. Juliusza Słowackiego. Ona jako jedna z pierwszych doceniła i zachwyciła się mistrzowską twórczością Zegadłowicza.

Lampka oliwna” jest historią osadzoną w realiach beskidzkiej wsi. W drewnianej chacie  Zegadłowicz zamknął tragedię rodzinną. Reżyser Bogdan Kokotek  głównych bohaterów, ich motywy i portrety psychologiczne poddał bardzo szczegółowej analizie. Każda postać ubrana we własny dramat nigdy nie jest do końca zła i do końca dobra. Podczas gdy na łożu śmierci leży gospodarz jego dorosłe dzieci, Błażek  i Hanka dzielą spadek, czekając na szybką śmierć ojca. Hanka, w której jak sama mówi, płonie nieposkromiony ogień, jest dla mężczyzn obiektem pożądania. Wokół jej ognia na zmianę grzeją się i niestety parzą. Ogień zapalonej lampy w środku ciemnej nocy niesie ze sobą wiele symboli. Jest znakiem dogasającego życia ale i zwiastuje niepokój. Ten ogień dla dziewczyny stanie się jednak zabójczo niebezpieczny. Zegadłowicz do tego, dramatycznego ludzkiego świata  wprowadził postacie sakralne i mistyczne związane z lokalnymi wierzeniami. Stąd nad drewnianą chatą i poczciwą beskidzką wsią pojawiają się  święci, których znamy z kościelnych obrazów.  Krążą między bohaterami ukazując się tylko tym, którym chcą. Chciwość Hanki jest silniejsza nawet od jedynego prawdziwego, wydawać by się mogło uczucia. Koniec tej historii jest jeszcze bardziej tragiczny niż można przypuszczać. Hanka zabija ojca ale i przez przypadek zabija swojego ukochanego. Czy to wyrzut sumienia, czy strach przed konsekwencją… tego nie wiemy. Ale ogień lampki oliwnej popycha ją do podpalenia domostwa . Płomienie zabierają ze sobą jej tajemnicę.  Tym razem regionalna pieśń z zaślubin, którą Hanka śpiewa przed śmiercią nabiera innego znaczenia. 

Reżyser zmierzył się z twórczością Zegadłowicza po raz trzeci. To było trudne zadanie, które niosło za sobą wiele niebezpieczeństw. Bogdan Kokotek po raz kolejny pokazał swój niezwykły talent reżyserski i stworzył wielki spektakl. Sporą trudnością szczególnie dla aktorów było to, że spektakl w całości grany był w gwarze beskidzkiej. Ze względu na różnice gwarowe tych regionów aktorzy nie do końca poradzili sobie z tym wyzwaniem. Widz w dalszej części widowni mógł odczuwać pewien dyskomfort. Już od dłuższego czasu przyglądam się twórczości scenicznej w której wykorzystuje się gwarę.  Z tą trudną sztuką radzą sobie jednak bardziej amatorzy. Ludzie, którzy na co dzień posługują się jeszcze tym starym językiem. W „Lampce oliwnej” zabrakło mi tej lekkości w wypowiedziach i akcentu. Jednak w tym przedstawieniu ważną rolę odegrała muzyka (Zbigniewa Siwki) i gra świateł. Umiejętnie reżyser wprowadzał widza, nie pozostawiając mu wyboru, do świata emocji. Od samego początku spektaklu wciągnięci jesteśmy w wyjątkowo energiczny i dobrze przemyślany „taniec” ludzkich dramatów. Patrycja Sikora, odtwórczyni głównej roli zasługuje na wielkie brawa. To była odsłona jej wielkich możliwości ale i postępów jakie zrobiła w tym zespole. Z pewnością ta rola wydobyła z niej odwagę i siłę. Rolę Błażka powierzono Marcinowi Kalecie. Tym razem aktor ani nie zachwycił ale również tej roli do końca nie zepsuł. Całkiem niedawno obejrzałam ”Rajską jabłonkę” i mam wrażenie jakby Marcin Kaleta w tym samym stroju przeskoczył do innego przedstawienia. Przesadna i dość charakterystyczna maniera daje się słyszeć pomimo gwary w obydwu tych spektaklach. Widząc potencjał tego aktora czekam na jego rolę w innej odsłonie. Gościnnie do zespołu dołączył Maciej Cymorek. Mamy nadzieję, że ten młody aktor będzie częściej gościł na deskach naszego teatru. Scenografia za którą odpowiada reżyser choć oszczędna dobrze oddaje nastrój starego domostwa. W swojej prostocie na pierwszy plan wysuwa aktorów nie odwracając uwagi widza zbytecznymi przedmiotami. Zabrakło mi jednak konsekwencji w strojach. Być może był to celowy zabieg, by temat pokazany był w sposób uniwersalny ale skórzana kurtka aktorki we współczesnej stylizacji nijak nie wpisywała się w wiejskie realia tamtych czasów. Odbiegała również od statusu społecznego bohaterki. Te drobiazgi choć w pewnych momentach drażniące nie mają  wielkiego wpływu na odbiór tego, co dzieje się na scenie.

- reklama -

Dramat Zegadłowicza dzięki temu przedstawieniu nabiera innego i zupełnie nowego znaczenia. Choć temat znany ludzkości od zarania dziejów, dziś staje się niezwykle aktualny. Chciwość ludzka jest widoczna wszędzie i staje się wadą już bardzo młodych ludzi. Chęć  posiadania staje się rzeczą nadrzędną  a inne wartości pozostają daleko w tyle. Reżyser „Lampki oliwnej” stawia widza przed ważnymi pytaniami. Bez zbędnych dopowiedzeń  twardo i surowo uderza w nasze sumienia krzycząc postacią Hanki o opamiętanie. Jest to wyjątkowy spektakl. Jeden z lepszych jakie obejrzałam na Scenie Polskiej. Polecam każdemu bez względu na wiek. Mam nadzieję, że na afiszu teatralnym pozostanie na długo.