Mała Fatra – kraina Janosika niedaleko Cieszyna

0
1496
- reklama -

Nazywane czasem „Tatrami w miniaturze” – pasmo górskie „Mała Fatra” przyciąga jak magnez miłośników gór szukających wolności i nieokiełznanej natury. Wszystko to znajdziemy zaledwie 80 kilometrów na południe od Cieszyna. 

Słowacka kraina (Narodny Park Mala Fatra), pełna magii, legend, niesamowitych widoków oraz przepysznej góralskiej kuchni. A co jeśli dodamy do tego, że w Terchovej, do której Was zabieramy urodził się słynny zbójnik – Janosik!? Bez względu na to, że los Janosika pełen jest legend i niesprawdzonych opowieści, to jednak jest on rzeczywistą osobistością słowackich dziejów. Sławny zbójnik i sprawiedliwy obrońca biednych urodził się w 1688 roku u stóp Małej Fatry. Mieszkańcy postawili swojemu sławnemu krajanowi monumentalny pomnik. Na zielonym wzgórzu nad drogą do Doliny Vratnej w Małej Fatrze wznosi się Pomnik Janosika, wykonany z blachy stalowej w nadnaturalnej wielkości, mierzący 7,5 metra wysokości. Wybudowano go w 1988 roku. Jego autorem jest akademicki rzeźbiarz Ján Kulich.

Polecamy Wam niezwykłą górską trasę z niezapomnianymi widokami – zapraszamy do Terchovej u stóp Małej Fatry! 

Do miejscowości dojedziemy szybką trasą (E75) przez Trzyniec, Mosty koło Jabłonkowa, Czadca. W miejscowości Krasno nad Kysucou skręcamy w drogę nr 520 – kierunek Stara Bystrica. Tu skręcamy w prawo i przez Lutise docieramy do Terchovej. Na tą niezwykłą wyprawę wybrałem się z moim kolegą – Bogusławem Słupczyńskim. Mojego psa Ozziego tym razem zostawiliśmy w domu – jakoś szczególnie nie protestował! Końcem października w tych górach już panuje zima, dlatego bardzo odpowiedzialnie trzeba planować trasę. Pamiętajmy także o ubezpieczeniu od nieszczęśliwych wypadków. Wszak będziemy wędrowali poza granicami naszego kraju. Naszą wyprawę zaczynaliśmy bardzo wcześniej rano, tak aby na szlaku zameldować się przed godziną 7.00. Po przybyciu do Terchovej, minęliśmy pomnik Janosika i Doliną Vratnej dojechaliśmy na parking przy chacie Vratna. Zaplanowaliśmy treking w postaci pętli na około 9 godzin marszu z przerwami. Dzień zapowiadał się wspaniale, białe monumentalne szczyty wyłaniały się zza chmur. Ranek był rześki, imponująca cisza i tylko szum strumienia Varinka. Naszym celem był najwyższy szczyt pasma – Velky Krivan (1709 m.n.p.m). Z parkinu kierujemy się żółtym szlakiem na Gruń – szczyt o wysokości 989 m.n.p.m. Po ostrym 45 minutowym marszu z doliny, na chwilę zatrzymujemy się w chacie na Gruni. Pamiętajmy, że na Słowacji obowiązującą walutą jest Euro, które musimy posiadać. Po krótkim odpoczynku zaczyna się najtrudniejszy moment – strome podejście pod Poludniovy Grun (1460 m.n.p.m). Wyjątkowe trudy tego odcinka, rekompensują widoki. Gdzieś na północ mienią się szczyty Beskidu Żywieckiego, Śląskiego oraz Morawsko – Śląskiego. Przy dobrej pogodzie na którą trafiliśmy widoki zapierają dech w piersiach! W końcu osiągamy szczyt Południowego Grunia. Jak na dłoni widać całe, wspaniałe pasmo. Człowiek jest tu wyżej nieba! Po lewej widzimy poszarpane i charakterystyczne szczyty Maly Rozsutec (1344 m.n.p.m.) oraz Velky Rozsutec (1609 m.n.p.m.), dalej stożkowy Stoh (1607 m.n.p.m.). 

- reklama -

Następnie masywem kierujemy się czerwonym szlakiem w stronę góry Chleb (1645 m.n.p.m.). Idziemy ponad chmurami. Wszystko zostało, gdzieś poniżej. Krajobraz przypomina gigantyczne morze, z którego co jakiś czas wyłaniają się wyspy – szczyty. Na wschodzie jak na dłoni widać Tatry. Z tej perspektywy wyglądają wspaniale. Po 1,5 godzinnym marszu w śniegu osiągamy Chleb (1645 m.n.p.m.). Naszym oczom ukazuje się gigantyczna Kotlina Turczańska. Stąd widać piękne miasto Martin z ciekawą historią. Na szczycie nie zostajemy długo, czeka na nas „król” pasma – Velky Krivan. Po 30 minutach schodzimy na Snilovskie sedlo (1524 m.n.p.m.). Kolejne 50 minut zajmuje nam podejście na szczyt Velky Krivan. Wysokość i zimno dają o sobie znać, zaczyna wiać ostry wiatr. Na celu wyprawy zostajemy zaledwie parę minut.

Wracamy na Snilovskie sedlo, tu jest spokojniej. Po zasłużonym posiłku wybieramy niebieski szlak w kierunku rozwidlenia szlaków – Chrapaky. Zboczem pośród kosodrzewiny po 45 minutach dochodzimy do rozwidlenia, a po kolejnych 15 minutach do Sedla za Kraviarskym (1230 m.n.p.m.). Zostało nam 2 godzimy do zachodu słońca. Przekonani o tym, że w ciągu godziny, według mapy znajdziemy się na dole przy samochodzie, pozwalamy sobie na odpoczynek. W konsekwencji okazuje się to błędną decyzją. W lipcu 2014 roku, gigantyczna ulewa spustoszyła Dolinę Vratnej. Lawina skał i błota dosłownie odcięła tę część gór od reszty świata. To była największa katastrofa w historii regionu! Żywioł zostawił po sobie liczne osuwiska i zniszczone szlaki. Wśród ofiar śmiertelnych był 38 – letni Polak. Zielony szlak na dół, którym mieliśmy schodzić został dosłownie zmieciony i pomimo upływu czasu nie odbudowany. Wspinając się na ogromne głazy, przez powalone drzewa, brodząc w zimnym strumieniu po 2 godzinach docieramy na parking, gdzie zostawiliśmy samochód. Przydały się ledowe latarki – czołówki, gdyż ostatnią część rumowiska pokonujemy w zupełnej ciemności. 

Po całym dniu górskiego marszu, uratować nas może tylko pyszna lokalna kuchnia! Po drodze zatrzymujemy się w karczmie, gdzie obowiązkowo zamawiamy lokalny przysmak – Słowackie Bryndzowe Haluszki. 

To moje ulubione danie ze słowackiej kuchni! Serdecznie polecam! Morał z tej wyprawy jest taki, że trzeba mieć zawsze wielki szacunek do gór, bo nigdy nie wiemy co może się wydarzyć. Wszystkie nasze wyprawy planujmy racjonalnie i mierzmy siły na zamiary. Nam się udało, bo byliśmy przygotowali. Do zobaczenia na szlakach Małej Fatry! 

Wrócimy tu na pewno, bo ta kraina jest piękna o każdej porze roku!