Trasa #04 – Mleczna Droga na Wichrowe Wzgórza

0
1010
- reklama -

Wytrawni eksploratorzy rowerowi z pewnością dotarli w miejsca, które zostały opisane poniżej. Dlatego tę propozycję dedykujemy wszystkim tym, którzy jeżdżą turystycznie rowerami, ale dotychczas trzymali się utartych i dobrze znanych szlaków w takich kierunkach jak Leszna czy Kaczyce. Okazuje się, że po przestudiowaniu mapy i podjęciu paru niestandardowych decyzji można zobaczyć Cieszyn i jego najbliższą okolicę z zupełnie innej strony.

Zaczynamy tradycyjnie, czyli w pobliżu bezpłatnego parkingu, na którym przyjezdni bezproblemowo pozostawią samochód. W tym przypadku to parking w pobliżu Hali Widowiskowo Sportowej na ul. Sportowej. Gdyby złożyło się pechowo, że traficie tu
w weekend i akurat trwają jakieś wielkie zawody, można skorzystać ze znajdującego się kilkaset metrów dalej parkingu obok cieszyńskiego browaru, przy ul. Dojazdowej (w dni robocze płatny od 9 do 17). Oczywiście mieszkańcy Cieszyna „wpinają się” w dowolnym miejscu pętli, możliwie blisko miejsca ich zamieszkania. Ślad całej trasy znajduje się na końcu tego tekstu.
Pierwszy odcinek dla osób znających centrum Cieszyna nie będzie zaskoczeniem, jednak dla porządku również go opiszemy. Z parkingu przy ul. Sportowej możemy wjechać na ul. Mostową, a potem ul. Dojazdową. Ten wariant nie jest jednak zbyt wygodny, bo jezdnia jest wyłożona granitowym brukiem. Dlatego lepiej ruszyć ul. Sportową w stronę Olzy, skręcić w lewo na al. Piastowską i przejechać przez teren Open Air Museum. Dla gości po raz pierwszy odwiedzających Cieszyn ten kilkusetmetrowy, bardzo oryginalny fragment to klasyczny must see, czyli coś, czego nie można nie zobaczyć.
Al. Piastowska kończy się w pobliżu przejścia granicznego. Tu musimy wjechać na ul. Zamkową i dotrzeć nią aż do ul. Michejdy. Skrzyżowanie z ul. Michejdy jest dosyć trudne, dlatego mniej doświadczonym rowerzystom proponujemy zejście w tym miejscu na chodnik i przeprowadzenie roweru aż do Czarnego Chodnika.

Czarnym Chodnikiem kontynuujemy jazdę wzdłuż centrum przesiadkowego aż do ronda przy galerii Stela. Teraz musimy zdecydować, czy pojedziemy ul. Hajduka (niestety droga rowerowa po przeciwnej stronie jezdni jest jednokierunkowa), czy spróbujemy dostać się na „historyczną” część Czarnego Chodnika po drugiej stronie Bobrówki. Uwaga: Na omawianym odcinku trwają intensywne prace budowlane związane z rewitalizacją linii kolejowej, dlatego wjazd na ścieżkę wzdłuż Bobrówki może być czasowo niedostępny. Jeżeli natomiast zdecydujemy się na jazdę ul. Hajduka, powinniśmy przekroczyć torowisko przed budynkiem Urzędu Celnego (po zakończeniu remontu ma tam być przejście dla pieszych), żeby uniknąć wjazdu na ul. Bielską.
Jednym lub drugim wariantem docieramy znowu do Czarnego Chodnika, którym wjeżdżamy na ul. Brodzińskiego (uwaga na roboty związane z budową mostu; w tej chwili jest tam udostępniona drewniana kładka dla pieszych i rowerzystów) i następnie w okolice centrum handlowego Eurospar. Teraz należy okrążyć sklep, dojeżdżając do ul. Stawowej i, pozostawiając stację benzynową po lewej ręce, wjechać w mało widoczną drogę, która przechodzi w gruntową ścieżkę, ciągnącą się na tyłach zabudowań fabryki Fach. Ta zaprowadzi nas do przejścia dla pieszych na ul. Bielskiej, w pobliżu wiaduktu kolejowego. W ten sposób, nieco klucząc, udało się nam uniknąć ruchliwych cieszyńskich głównych ulic.
Po przeprowadzeniu rowerów przez przejście jedziemy dalej ul. Ustrońską aż do zakrętu w pobliżu składnicy maszyn rolniczych. Tu zauważymy szlaban i obchodzącą go wąską ścieżkę, która wprowadzi nas na nieużywany fragment ul. Ustrońskiej.
Tak, choć trudno w to uwierzyć, ta zdewastowana ścieżka to pozostałości dawnej drogi prowadzącej do Ustronia. Standard „nawierzchni” na tym odcinku jest porównywalny z drogą górską – z podłoża wystają kamienie, resztki asfaltu, a nawet lita skała. Po deszczu często spływa tędy mały potok i jest ślisko. Dlatego niedoświadczeni rowerzyści powinni zachować ostrożność i nie rozpędzać się na zjeździe, który zaczyna się mniej więcej w połowie całego odcinka.
Sama jazda tym fragmentem jest jednak bardzo przyjemna. Poruszamy się w cieniu starych drzew i zarośli, co jakiś czas podziwiając pejzaże Krasnej oraz Mnisztwa. Odcinek kończy się w okolicy stawów w Gułdowach. Tu znowu musimy wytężyć wzrok, żeby dostrzec wąską ścieżkę biegnącą z lewej strony stawów.

Ścieżka ta doprowadzi nas do ul. Wiślańskiej, przez którą należy przeprowadzić rowery. To miejsce jest bardzo niebezpieczne, ponieważ obowiązuje na nim ograniczenie prędkości do 70 km/h, ale droga jest prosta, co oznacza, że w praktyce samochody jadą tu średnio z prędkością 90 km/h. Trzeba to wziąć pod uwagę wybierając moment przeprowadzania rowerów. Dzieci koniecznie powinny to zrobić pod opieką dorosłych.
Znajdujemy się teraz na ul. Mlecznej. Na początkowym, kilkusetmetrowym odcinku jest ona szeroka i biegnie praktycznie poziomo, by za chwilę przejść w wąską, trzymetrową asfaltową uliczkę. Z punktu widzenia rowerzystów nie jest to jednak przeszkoda, a wręcz zaleta. Bo łagodnymi łukami z umiarkowanym nachyleniem, wjeżdżamy w malowniczą, wiejską okolicę, która wciąż zachowała swój rolniczy charakter.
Cały czas podążamy wzdłuż meandrującego potoku Kraśnianka, by w końcu z zaskoczeniem odkryć, że jesteśmy na wprost ekranów dźwiękochłonnych drogi ekspresowej S-52. Pod nasypem prowadzi kilkudziesięciometrowy tunel, którym bezpiecznie dotrzemy do ul. Piastowskiej w Gumnach.

- reklama -

Przejazd pod S-52. Dla samochodów wąski i niski. Dla rowerzystów idealny.
W tym miejscu wjeżdżamy na drogę główną, ale jeżeli ruch jest intensywny i mamy pod opieką dzieci, warto skorzystać z niezbyt wygodnej, ale bezpiecznej ścieżki za łańcuchową barierką, by dotrzeć nią do przejścia dla pieszych na wprost ul. Dolnej, w którą wjeżdżamy. Dalsza jazda przypomina trasę przy ul. Mlecznej, ale wraz ze zbliżaniem się do ul. Wichrowej podjazd zaczyna się robić coraz bardziej stromy.
Ulica, do której w końcu dojedziemy, jest godna swojej nazwy. Wraz z nabieraniem wysokości zaczynają się roztaczać coraz rozleglejsze widoki. Kontynuujemy podjazd, aby ostatecznie dotrzeć do najwyższego punktu na trasie, który rozpoznamy po mniej więcej metrowym słupku geodezyjnym, skromnie zdobiącym szczyt najwyższego w okolicy wzgórza. Żeby do niego dojechać, trzeba zboczyć kilkadziesiąt metrów w ul. Leśną, która jest tu zwykłą drogą gruntową. Warto zatrzymać się w tym miejscu na kilka minut i pobawić się w rozpoznawanie szczytów na horyzoncie. A widok jest godny podziwu. Brak zabudowy i drzew sprawia, że możemy podziwiać szczyty: od Baraniej Góry na wschodzie aż po Pustewny na Zachodzie. Podobno przy przejrzystym powietrzu widać stąd nawet Małą Fatrę.
Po krótkiej przerwie ruszamy dalej w stronę Zamarsk. Po dojechaniu do centrum koniecznie trzeba zwiedzić lub, jeżeli jest zamknięty, przynajmniej zobaczyć z zewnątrz osiemnastowieczny drewniany kościółek pod wezwaniem św. Rocha.
W pobliżu w dni handlowe jest też okazja do uzupełnienia płynów w pobliskim sklepie Lewiatan. Z butelką kefiru lub wody mineralnej warto przejść za budynek sklepu, bo za nim rozciąga się kolejna wspaniała panorama, tym razem na Górny Śląsk. Jest więc okazja do kolejnego konkursu, tym razem pod tytułem: „Co to za kominy? Co to za hałda?”.
No właśnie czy wiecie, przy których kopalniach znajdują się dwie widoczne na zdjęciu hałdy? Podpowiadamy, że to powiat wodzisławski.

Kontynuujemy jazdę ul. Główną aż do skrętu w ulicę Kamienną. Ten odcinek dosyć stromo prowadzi nas w dół aż do ulicy Rudowskiej. Tu również warto zwolnić, bo przed nami wyłaniają się kolejne plany wzgórz aż po horyzont. [Alternatywna opcja to jazda
w dół ul. Rajdową. Podobnie jak Wichrowa, ul. Rajdowa zadbała o to, by zasłużyć na swoją nazwę, więc możemy liczyć na strome, kręte zjazdy i piękne górskie widoki. Na końcowym jej odcinku należy zachować ostrożność, bo napotkamy tam stromy zjazd po betonowych płytach.] Kilkadziesiąt metrów przed wjazdem na ul. Rudowską warto zwrócić uwagę na przydrożny krzyż stojący tuż przy drodze na skraju lasu. Gdy spojrzymy między drzewa, dostrzeżemy niezwykłe miejsce. To Grota na Rudowie, będąca pozostałością kamieniołomu, obecnie wykorzystywana jako miejsce nabożeństw.
Ulicą Rudowską jedziemy tylko trochę ponad pół kilometra, bo odbijamy w lewo w ul. Sadową. Nią dojedziemy aż do lasu Parchowiec. Tu po niecałych 200 metrach lasu przecinamy ul. Cieszyńską (droga wojewódzka 938). To kolejne niebezpieczne miejsce, w którym warto przeprowadzić rowery.
Już po chwili szum samochodów zanika za naszymi plecami i znowu jedziemy pięknym lasem. Tym razem prowadzi nas dobrze utwardzona, prosta droga szutrowa. Mimo łagodnego zjazdu warto zwolnić na tym odcinku, by podziwiać malownicze buki i świerki po obu stronach.

Prosta jak drut droga leśna doprowadza nas do ul. Parchów. Tam skręcamy w lewo i przemieszczamy się wzdłuż ściany drzew. Szczególnie ładnie jest tam późnym popołudniem, gdy zachodzące słońce oświetla konary dębów, zwisające nad drogą.
Jazda ul. Parchów jest szczególnie przyjemna późnym popołudniem, gdy zachodzące słońce oświetla ścianę lasu. Jednak kontynuowanie wycieczki ul. Parchów oznaczałoby wjazd na drogę 938, więc żeby tego uniknąć, jedziemy dalej prosto szutrową, a potem asfaltową ul. Boczną aż do ul. Gajowej.
Tam skręcamy w prawo, by po kilkunastu metrach skręcić w lewo w ul. Sarnią, która następnie przechodzi w ul. Dziką. Tu znowu czeka nas porcja górskich krajobrazów, więc warto jechać na lekko wciśniętym hamulcu, by móc docenić ich walory.

Mimo zbliżania się do ul. Frysztackiej, dalej czujemy się jak w górach. Po dotarciu do ul. Majowej można skręcić w prawo i w ten sposób już po chwili będziemy na ul. Frysztackiej. To jednak oznaczałoby wcześniejsze włączenie się do intensywnego ruchu samochodowego, więc chcąc odwlec ten moment jak najpóźniej, wjeżdżamy w ul. Krętą. My mieliśmy to szczęście, że trafiliśmy tam w trakcie „rewitalizacji” (czy raczej reanimacji) nawierzchni za pomocą jakiejś smołopodobnej substancji i żwirku, dzięki czemu opony zyskały dodatkową warstwę bieżnika.
Na końcu ul. Krętej czeka nas kolejna atrakcja, bo znajdziemy się pod wiaduktem granicznym, którym droga S-52 łączy się z autostradą E75. Tatusiowie i inni kierownicy wycieczek z udziałem młodocianych powinni odrobić pracę domową i przygotować odpowiedzi na pytania: „A jak długi jest ten wiadukt?”, „A jak wysoka jest najwyższa podpora?” i tak dalej. Należy też pamiętać, żeby nie przeoczyć ukrytej atrakcji tego miejsca, czyli bunkra. Nie jest on dobrze widoczny, więc można ogłosić kolejny konkurs w rodzaju: „Kto pierwszy zauważy schron, ten stawia wszystkim lody.”
Dalsza droga nie powinna już budzić wątpliwości. Wjeżdżamy na ul. Frysztacką, by po kilkuset metrach uciec od ruchu samochodowego, skręcając na rondzie w prawo w ul. Łączną, a potem ul. Rzeźniczą, którą docieramy wprost na parking. Natomiast osobom, które wciąż mają za mało krajobrazów, polecamy skręt w ul. Kopernika, a potem w ul. Mała Łąka i zakończenie wycieczki pięknymi widokami na Cieszyn, jakie wyłaniają się na ciągnącej się wzdłuż Olzy alei Piastowskiej.

Większość opisanej trasy jest dobrze znana cieszyńskim rowerzystom. Warto jednak jeszcze raz podkreślić dodatkowe możliwości, jakie daje nieużytkowany fragment ul. Ustrońskiej i ul. Mlecznej. Dzięki nim możemy bezpiecznie wydostać się z Cieszyna w kierunku Gumnej i Hażlacha lub Kostkowic i Dębowca. Biorąc pod uwagę te bardzo korzystne aspekty komunikacyjne oraz krajoznawcze, aż dziw, że nie prowadzi tam żaden oficjalny szlak rowerowy.