Społecznik potrzebny od zaraz? Chyba nie, bo Cieszyn ma ich bardzo wielu

0
525
fot. arch. autora
- reklama -

Czy politycy, nawet ci lokalni, muszą za wszelką cenę komentować podjęte już decyzje? Można mieć wrażenie, że burza w szklance wody potrzebna im jest niczym tlen. Po co? By później bohatersko dyskutować o tym, kto ma rację. Nie da się przejść więc obojętnie obok trwającej na stronach facebooka polemiki z mieszkańcami. Ja nieustannie jednak zadaję naiwne pytanie: to burmistrzom do mieszkańców wolno tak mówić?
Już od dawna śledzę komentarze i kłótnie samorządowców z mieszkańcami. Jedną ze stron w tych sporach, jak zwykle, jest sama burmistrzyni miasta Gabriela Staszkiewicz i jej zastępca Przemysław Major. W sumie mogłoby się to stać pretekstem badań naukowych. Jest bowiem niezwykle ciekawe, wręcz fascynujące, obserwowanie, jak bardzo zmienia się dyskusja publiczna.
W małym nadolziańskim miasteczku nieustannie, przy okazji różnych działań, toczy się gra właśnie o rację. Jednak przekonanie, że zajmowane stanowisko urzędnicze daje władzę, jest pozorne i zawsze prowadzi w ślepy zaułek. Można bowiem się sprzeczać, kłócić nawet, można zablokować komentarze niezadowolonych, czy zadających niewygodne pytania, ale pamięci mieszkańców zablokować się nie da i staje się ona niezawodna przy urnach wyborczych.

O co w ogóle chodzi?

O wszystko w sumie. Mieszkańcy krytykują ramki na Wzgórzu Zamkowym, plastikowe pisanki, dziwne grzyby i dynie, które pojawiają się w przestrzeni publicznej. Krytykują problemy na ul. Głębokiej, wycinki drzew, lejący się beton, trwającą – a raczej jej brak – budowę na ul. Zamkowej 1, dziurawe drogi, wieżę Play, wciąż sypiące się kamienice, brak rozwiązań dla parkujących, bezpieczeństwo na ulicach, brak koszy na śmieci, nagrody dla urzędników w dobie kryzysu, oszczędności tam, gdzie potrzeba doinwestowania. Do tego edukacja, zamykanie szkoły, budowa stadionu, sport.
I tak można by wymieniać jeszcze długo. Przynajmniej dyskusje wokół tych tematów obserwowałam do tej pory.
Mieszkańcy mówią otwarcie czego chcą, mówią również, co im się nie podoba, a burmistrzowie odpowiadają za każdym razem, że jest pięknie, a mieszkańcy nie są specjalistami od wszystkiego, więc to odbiera im prawo głosu. I tak bez końca. Jednych się blokuje, innym grozi palcem. Trwamy w tej społecznej przepychance słownej kolejny rok, coraz częściej zerkając na termin następnych wyborów. W kilku wypowiedziach burmistrzyni usłyszeliśmy również, że jak się komuś nie podoba niech zrobi to lepiej. Lub zapraszam z dobrymi rozwiązaniami.
Jak się okazuje ludzi z pomysłami nie brakuje, a i do pracy biorą się sami. Przykładem mogą być oznaczenia na remontowanej ul. Głębokiej, które zostały umieszczone za zgodą kierownika budowy. Inicjatywa oddolna działaczki społecznej, jednak urzędnikom nie bardzo się podoba. Kolejnym przykładem jest skwer na ul. Frysztackiej, gdzie społecznie i z własnych środków dwie dzielne kobiety stworzyły piękną oazę zieleni. Wiele osób sprząta miasto nie prosząc o pochwały. Przy okazji lockdownu czy zamkniętych granic nie brakowało społeczników niosących pomoc. Edukacja jest kolejnym przykładem takiej inicjatywy. Grupa osób skupiła swoją uwagę na szkołach i zmianach, jakie są potrzebne, ale z tego co obserwujemy urzędnicy z ratusza również nie są zadowoleni. Do tego protesty
o wycinki, czyli mieszkańcy, którzy walczą o lepszą przyszłość kolejnych pokoleń. Pojawiają się też inicjatywy dla młodych, warsztaty i porady dla kobiet, matek, czy aktywizacja starszych mieszkańców. Tak można by wymieniać długo. Jak się okazuje nie brakuje ludzi, dla których to miasto jest ważne. Czy to jednak wystarczy?
Z pewnością społeczników w Cieszynie nie brakuje, ale jakoś przedstawiciele miasta wolą nazywać ich krytykantami czy wręcz hejterami. Być może to jakaś nowomowa, której jeszcze prosty lud nie rozumie.
W jednym z październikowych wydań „Głosu Ziemi Cieszyńskiej” można przeczytać artykuł o nowo powstałej tężni w Zamarskach, hucznym otwarciu oraz przecinaniu wstęgi przez burmistrzynię Cieszyna Gabrielę Staszkiewicz. Nie trzeba było długo czekać na lawinę pytań o to, dlaczego tam, dlaczego nie wójt tej gminy, co Cieszyn ma do Zamarsk itp. Tłumaczenia oczywiście były, zrobiło się też mało przyjemnie, ale przedstawicielka Cieszyna swoją obecność próbowała tłumaczyć, i przy okazji powiedziała: „Obserwuję czasem z zazdrością, że tyle się dzieje, że są fajne inicjatywy. Ja bym się cieszyła mając takiego społecznika”.
Informujemy więc naszą burmistrzynię, że społeczników u nas nie brakuje i wciąż pojawiają się mieszkańcy, fundacje czy stowarzyszenia, które nieustannie organizują i robią wiele ciekawych wydarzeń. Walczą o to miasto i chcą, by żyło się tu wszystkim lepiej.

Sprawdźmy więc, co o terminie społecznik mówi Wikipedia

- reklama -

Działacz społeczny, inaczej społecznik – osoba pracująca na rzecz wspólnoty obywatelskiej, aktywista; aktywny członek, organizator i uczestnik stowarzyszeń
i ruchów społecznych, fundacji oraz organizacji społecznych i samorządowych. Może działać na rzecz ochrony środowiska ( ekolog) lub występować w społecznym interesie lokalnych społeczności.
Zatem wszystko się zgadza. Śledząc działania mieszkańców Cieszyna ze spokojnym sumieniem mówię: tak, mamy wielu społeczników. Jest to zatem powód do radości również dla burmistrzyni miasta.
Tak naprawdę to wszystko brzmi wręcz groteskowo, a to co piszę, nie jest niestety niczym odkrywczym. Niby możemy podejść do tego z dystansem, a nawet się pośmiać. Można by nawet z tego zrobić jakiś serial komediowy, ale w rzeczywistości jest to trochę smutne, a nawet przygnębiające.
Bo jeśli burmistrzyni nie docenia swoich mieszkańców, nie słucha ich i nie rozmawia z szacunkiem, to oznacza, że pełni ten urząd dla siebie, swoich ambicji czy po prostu zwykłego populizmu. Dzisiaj nie wiemy, jak potoczy się kolejna kampania i czy o kolejną kadencję będzie walczyć obecna włodarz. Jednak tym ludziom, których dzisiaj się obraża, czy lekceważy, trzeba będzie spojrzeć w twarz i odpowiedzieć na kilka niewygodnych pytań.
Jak to w małych miasteczkach bywa, plotka jest ważnym źródłem informacji, a ostatnia donosi, że obecnym samorządowcom marzy się zupełnie inna kariera, i być może obecna burmistrzyni będzie walczyć o mandat posłanki. Czy to prawda? Nie wiemy, ale ta plotka zmusiła mnie do refleksji nad polskim rządem.
Wielu bowiem posłów, senatorów swoją polityczną karierę zaczynało właśnie w lokalnych samorządach. Jeśli więc na tym poziomie nie mieli szacunku do mieszkańców, nie potrafili wzbić się na wyżyny odpowiedniej komunikacji, to nie można oczekiwać, że inaczej potraktują obywateli całego kraju. To trochę nasza wina, wina mieszkańców, że przez lata nie potrafimy wymagać innych zachowań, decyzji czy dialogu. Bywa bowiem, że roszczeniowość jest odruchem pozytywnym i ma swoje miejsce w codziennym funkcjonowaniu. Powinniśmy od wybranych urzędników wymagać, powinniśmy ich upominać i rozliczać. Inaczej każda kolejna kadencja, każdy kolejny burmistrz czy jego zastępcy będą traktować miasto, jak swoją własność. Będą podejmować decyzje według własnych kryteriów, a dla nas mieszkańców prawo głosu będzie się kurczyć coraz bardziej. Obecna sytuacja w kraju jest tego najlepszym przykładem.